Tylko 43 procent młodych Brytyjczyków martwi się problemami związanymi z imigracją. Znacznie więcej obawia się m.in. rosnących kosztów utrzymania i bezrobocia - wynika z badania przeprowadzonego przez lewicowy think tank Demos.
Ośrodek przeprowadził ankietę wśród tysiąca Brytyjczyków w wieku od 18 do 25 lat, pytając ich o decydujące dla nich kwestie programowe w kontekście przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
Najwięcej, bo 69 procent ankietowanych, wskazało rosnące koszty utrzymania, 62 proc. zwróciło uwagę na dostępność i koszt mieszkań, a 58 proc. za istotne uznało bezpieczeństwo zatrudnienia oraz przyszłość służby zdrowia.
Mniej niż połowa badanych za ważne w kontekście najbliższych wyborów uznała kwestie związane ze środowiskiem (45 proc.), imigracją (43 proc.) i uchylaniem się od płacenia podatków (37 proc.), a zaledwie co trzeci wskazał przyszłość Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej jako istotny element debaty przedwyborczej.
Ważniejsze od wszystkich tych kwestii okazała się dla młodych Brytyjczyków choćby gwarancja prywatności w internecie, którą wskazało 50 proc. ankietowanych.
Z opublikowanego w poniedziałek badania Demos wynika także, że 77 proc. młodych Brytyjczyków zamierza zagłosować w majowych wyborach parlamentarnych, ale aż 44 proc., czyli ok. 3 mln wyborców, nie wie jeszcze, na którą partię odda swój głos.
Wśród argumentów, które - jak przyznali - mogłyby przekonać ich do głosowania na konkretną partię, na czele znalazły się: gwarancja zatrudnienia lub stażu dla młodych ludzi, obniżenie kosztów wyższej edukacji oraz podniesienie płacy minimalnej dla młodych.
Z kolei wśród argumentów, które mogłyby ich przekonać w ogóle do wzięcia udziału w wyborach, najczęściej powtarzały się: większa liczba posłów z klasy średniej w parlamencie, większa liczba młodych (poniżej 35 lat) członków Izby Gmin oraz zasiadanie w niej posła z ich okolicy. Tylko niewielka liczba ankietowanych za skuteczną zachętę uznała udział znanych osobistości w kampanii wyborczej.
Według Demos większe zaangażowanie młodych ludzi w politykę wymagałoby lepszego wykorzystania mediów społecznościowych do kontaktów pomiędzy politykami a wyborcami, wprowadzenia ułatwień w rejestracji do głosowania, a w przyszłości także umożliwienie głosowania przez internet oraz pojawienie się na kartach wyborczych opcji _ żaden z wymienionych _.
Co ciekawe, wśród wniosków pojawiło się także wprowadzenie ścisłego kodeksu postępowania w trakcie debat parlamentarnych, w tym przede wszystkim podczas tradycyjnych sesji pytań zadawanych premierowi (Question Time). Wielu ankietowanych zniechęcenie do polityki uzasadniało właśnie niskim poziomem tych debat.
_ - Z naszego badania wynika, że przed najbliższymi wyborami do pozyskania jest wciąż 3 mln młodych wyborców. Partia, której się to uda, może liczyć nawet na klucze do Downing Street (siedziba szefa rządu - PAP). Politycy muszą im jednak zaoferować wiarygodne i pozytywne obietnice, odnoszące się do najpoważniejszych z ich punktu widzenia problemów _ - komentuje Jonathan Birdwell z Demos.
Według niego kolejnym wyzwaniem dla polityków jest dotarcie z tymi obietnicami do młodych wyborców przy wykorzystaniu odpowiednich kanałów i zrozumiałego dla nich języka. _ Media społecznościowe są tutaj oczywistym wyborem, ale potencjalni posłowie nie mogą zaniedbać także spotkań na uczelniach wyższych czy w ośrodkach młodzieżowych w całym kraju _ - dodaje.
W Wielkiej Brytanii toczy się obecnie dyskusja w sprawie potencjalnego obniżenia granicy wiekowej do 16 lat dla czynnego prawa wyborczego. Taką zmianę wprowadzono w tym roku podczas referendum niepodległościowego w Szkocji. Trwają również prace nad stałym wprowadzeniem takiego cenzusu w wyborach do autonomicznego szkockiego parlamentu (najbliższe odbędą się w 2016 roku).
Obecnie obniżeniu wieku wyborczego w całej Wielkiej Brytanii przeciwna jest Partia Konserwatywna oraz Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Poparcie wyrażali natomiast labourzyści oraz Liberalni Demokraci.
Czytaj więcej w Money.pl