Władze Bułgarii opowiadają się za działaniami na rzecz kontynuowania budowy gazociągu South Stream, lecz nie będą prowadzić samodzielnych negocjacji z Rosją - powiedział na konferencji prasowej bułgarski wicepremier Tomisław Donczew.
Przedstawił on stanowisko Sofii po tym, jak wczoraj Moskwa ogłosiła, że wstrzymuje realizację tego projektu. Rosyjski prezydent Władimir Putin jako przyczynę tej decyzji wskazał Bułgarię, która pod naciskiem Unii Europejskiej nie przyznała dostępu do swojej strefy ekonomicznej na Morzu Czarnym dla rozpoczęcia budowy morskiego odcinku gazociągu. Prace miały ruszyć w grudniu.
Bułgarski wicepremier podkreślił, że wstrzymanie projektu będzie _ ciosem dla sektorowych inwestycji _ i przyniesie wiele strat krajowi. - _ Te straty na razie trudno obliczyć, nie chodzi o coś tymczasowego. Scenariusz korzystny dla Bułgarii zakłada, że ma być związana z różnymi źródłami i trasami przesyłu surowców energetycznych. Im mniej tych więzi, tym gorzej dla kraju. Oprócz tego należy liczyć się ze stratą inwestycji, związanych z nimi miejscami pracy, publicznych przychodów m.in. z opłat za tranzyt _ - podkreślił.
W dalszej perspektywie brak tego gazociągu może zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu kraju, który pozostanie związany tylko z jednym źródłem i jedną trasą dostaw - dodał Donczew.
Wicepremier podkreślił, że Bułgaria nie została oficjalnie powiadomiona przez stronę rosyjską o wstrzymaniu projektu. Dodał, że nie rozmawiał z rosyjskimi kontrahentami, gdyż _ nie ma żadnych podstaw, by wątpić w słowa rosyjskiego przywódcy, wypowiedziane publicznie _.
Według niego przedstawiciele KE wstrzymali się dotychczas od komentarzy, bo Komisja nie otrzymała dotąd oficjalnego zawiadomienia od Rosji. Przedstawiciele KE podkreślili, że w obecnej sytuacji najważniejsze jest bezpieczeństwo dostaw oraz solidarność w ramach powstającej europejskiej unii energetycznej - powiedział Donczew.
Bułgaria, która jeszcze w grudniu 2013 roku upoważniła KE do negocjowania z Rosją w sprawie gazociągu i dostosowania tego projektu do unijnych regulacji, nie będzie prowadzić oddzielnych negocjacji z Rosją - podkreślił wicepremier. Sofia liczy jednak na solidarność ze strony KE, ponieważ wstrzymanie projektu stwarza _ problemy zewnątrzpolityczne, prawne oraz takie, które odbijają się na jej bezpieczeństwie energetycznym _ - dodał Donczew.
Bułgaria jako lojalny członek UE będzie informować o wszystkich swoich działaniach, ale liczy na to, że KE będzie bronić jej interesów, szczególnie narażonych w obecnej sytuacji - powiedział. Od komisarza ds. unii energetycznej Marosza Szefczovicza Donczew otrzymał zapewnienie, że Bułgaria może dostać wsparcie na budowę alternatywnej trasy dla dostaw gazu z Grecji. _ - Nie może to jednak być dla nas alternatywa dla South Streamu _ - powiedział Donczew.
Na pytanie, czy Bułgaria ponosi winę za przerwanie projektu, Donczew odpowiedział twierdząco. Podkreślił jednak, że nie wstrzymanie budowy, dokonane w czerwcu po wszczęciu przez KE procedury karnej, jest najważniejsze. - _ Prawdą jest, że projekt jest zakładnikiem sytuacji na Ukrainie _ - powiedział.
Mający liczyć 3 600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej. Gazociąg miał prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Jedna z odnóg miała dostarczać surowiec do Grecji i na południe Włoch.
Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjację porozumień w sprawie South Streamu; w opinii Komisji umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, np. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.
Czytaj więcej w Money.pl