Brytyjski premier David Cameron wystąpił w pierwszym kampanijnym programie przed referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. - Wyjście ze Wspólnoty znacząco zaszkodzi naszej gospodarce. To byłoby działanie na naszą szkodę - ostrzegał.
Trwający godzinę program został przygotowany przez telewizję informacyjną Sky News.
Premier Cameron najpierw był przez dwadzieścia minut odpytywany przez szefa działu politycznego Faisala Islama, a następnie wziął udział w dyskusji z publicznością, która krytykowała m.in. nadmierne straszenie konsekwencjami Brexitu, unikanie konkretnych odpowiedzi na trudne pytania oraz nieumiejętne ograniczenie skutków imigracji na służbę zdrowia i szkolnictwo.
Dziennikarz pytał szefa brytyjskiego rządu m.in. o jego zawoalowane sugestie, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może nie tylko spowodować problemy gospodarcze, ale nawet zachwiać pokojem w Europie. - Pańskie straszenie nie kończy się na tematach gospodarczych. Co będzie pierwsze: trzecia wojna światowa czy globalna recesja związana z Brexitem? - ironizował dziennikarz.
Cameron odparł, że nigdy nie wspomniał bezpośrednio o ryzyku trzeciej wojny światowej, ale podkreślił rolę Unii Europejskiej w przeciwdziałaniu konfliktom w Europie.
Brytyjski premier został również oskarżony o naginanie statystyk do swoich interesów politycznych, m.in. kiedy zasugerował, że 40 proc. migrantów z Unii Europejskiej pobiera świadczenia w formie ulg podatkowych, a Islam wytknął mu, że ta liczba to zaledwie 28 proc.
Pytany o alternatywne scenariusze gospodarcze po Brexicie, Cameron podkreślił, że spodziewałby się wyjątkowo trudnych negocjacji i nacisków na rządy pozostałych 27 państw członkowskich, aby nie przyznawać Wielkiej Brytanii pełnego dostępu do wspólnego rynku. Jak powiedział, w przeciwieństwie do Kanady, jego kraj nie może sobie pozwolić na lata niepewności. - Oni są dwa tysiące mil od Europy, my - 20 mil. Kanał La Manche nie stanie się szerszy po wyjściu ze Wspólnoty - wskazał.
W dyskusji z publicznością premier Cameron podkreślił m.in., że gdyby Wielka Brytania nie była obecnie członkiem Unii Europejskiej "rekomendowałby wejście do tej organizacji, jeśli miałby możliwość oparcia członkostwa na naszych specjalnie wynegocjowanych brytyjskich zasadach". Podkreślił jednocześnie, że gdyby jego kraj miał wejść do wspólnoty na warunkach takich, jak inne państwa "byłaby to zupełnie inna dyskusja".
W trakcie programu szef brytyjskiego rządu musiał zmierzyć się z wyjątkowo niechętną mu studentką anglistyki, która spytała o ryzyko związane z wejściem Turcji do Unii Europejskiej. Kiedy dziewczyna skrytykowała jego ogólne odpowiedzi, mówiąc, że "jako studentka literaturoznawstwa potrafi rozpoznać lanie wody", Cameron wykluczył takie rozszerzenie Wspólnoty "w najbliższych dekadach", podkreślając, że "biorąc pod uwagę dotychczasowe postępy, Turcja może nie być gotowi nawet na rok 3000".
Pozostałe pytania dotyczyły m.in. obciążeń dla służby zdrowia związanych z napływem imigrantów do Wielkiej Brytanii, a także "hipokryzji" Camerona wobec nowego burmistrza Londynu, Sadiqa Khana. Pytany o to, dlaczego jeszcze kilka tygodni temu przestrzegał przed Khanem jako "dzielącym scenę z ekstremistami", a dziś występuje z nim razem namawiając do głosowania za pozostaniem w Unii Europejskiej, odpowiedział, że musi współpracować także z politykami, z którymi się nie zgadza.
Brytyjski premier został również spytany o to, czy wyjście z Unii Europejskiej zagraża wymianie informacji wywiadowczych z resztą państw Wspólnoty. - Dziesięć lat temu powiedziałbym, że Unia Europejska ma niewielki wpływ na bezpieczeństwo. Będąc jednak premierem przez sześć lat, wiem, że nasze członkostwo zmienia bardzo dużo - podkreślił. Jak powiedział, po atakach terrorystycznych w Londynie w 2005 roku schwytanie i postawienie przed sądem jednego z zamachowców "zajęło ledwie kilka dni", m.in. dzięki istnieniu europejskiego nakazu aresztowania.
Publiczność, której skład został ustalony przez ośrodek badania opinii publicznej Survation w taki sposób, aby odzwierciedlać wszystkie głosy w debacie publicznej (po 33 proc. dla zwolenników pozostania w Unii Europejskiej, wyjścia ze Wspólnoty i niezdecydowanych), była negatywnie nastawiona wobec brytyjskiego premiera, zarzucając mu m.in. operowanie "polityką strachu" i krytykując politykę oszczędności wprowadzoną przez jego rząd.
Wystąpienie Camerona zostało pozytywnie przyjęte przez komentatorów, którzy podkreślali jego doświadczenie w podobnych dyskusjach na przestrzeni lat. "W takich chwilach widać, że spędził jedenaście lat biorąc udział w dyskusjach z publicznością" - napisał na Twitterze Robert Hutton z Bloomberga.
Czwartkowy program był pierwszym z serii telewizyjnych dyskusji przed zaplanowanym na 23 czerwca referendum; w piątek w podobnej formule swoje argumenty zaprezentuje zwolennik wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i minister sprawiedliwości w rządzie Camerona, Michael Gove.
Największe wydarzenie kampanii zaplanowane jest na dwa dni przed decydującym głosowaniem, kiedy zwolennicy pozostania i wyjścia z UE zmierzą się w w obecności kilku tysięcy wyborców w transmitowanej przez BBC debacie na żywo z londyńskiej hali Wembley Arena położonej w bezpośrednim sąsiedztwie legendarnego stadionu.
Z Londynu Jakub Krupa