W połowie lutego Parlament Europejski będzie głosował nad przyjęciem umowy handlowej między Unią Europejską a Kanadą, tzw. CETA. Polski rząd szacuje korzyści dla naszego kraju na setki milionów dolarów. Umowa ma ułatwić eksport naszych produktów – w tym polskiej wódki - za Ocean.
- Wszyscy obywatele odczują korzyści z wprowadzenia CETA – zapewnia wiceminister rozwoju Tadeusz Kościński. – Skumulowany efekt handlowy w czasie pierwszych pięciu lat obowiązywania umowy szacujemy na 446 mln dolarów, z czego 44 mln ma przypaść na produkty rolne – mówi.
Symulacje przeprowadzone przez Ministerstwo Rozwoju wykazują, że wartość importu z Kanady w tym czasie sięgnie 160 mln dolarów, z czego 39 mln przypadnie na produkty rolne. Rząd nie obawia się także, że zaleją nas kanadyjskie towary. Spodziewa się, że raczej będzie odwrotnie. W 2015 r. nadwyżka w naszym handlu z Kanadą wyniosła 800 mln euro.
Co to jest CETA?
Całościowe Gospodarcze i Handlowe Porozumienie UE-Kanada (CETA) zostało wynegocjowane w 2014 r. Ma znieść 98 proc. taryf pomiędzy stronami. Umowa - podobnie jak Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) między Unią Europejską a USA, ma na naszym kontynencie zarówno zwolenników, jak i zadeklarowanych przeciwników. Ci pierwsi spodziewają się potężnego impulsu dla rozwoju handlu i, co za tym idzie, całej gospodarki. Przeciwnicy uważają, że umowa wprowadzi do Europy tylnymi drzwiami żywność genetycznie modyfikowaną.
- Przepływ towarów między Unią a Kanadą będzie szybszy, tańszy i bardziej przewidywalny – mówi Kościński.
Przeciwnego zdania są aktywiści protestujący przeciw umowie. Jesienią zeszłego roku odbyło się kilka manifestacji i pikiet przeciw CETA, pod petycją o jej odrzucenie podpisało się ponad 109 tysięcy osób.
Wiceminister uważa, że wokół CETA narosło sporo mitów. Europejczycy – także Polacy – obawiają się, że umowa osłabi unijny nadzór nad produkowaną i sprzedawaną na Starym Kontynencie żywnością. Temat "tanich badziewnych kurczaków"pojawił się także podczas debaty nad CETA w polskim Sejmie. – Zachowamy pełną kontrolę nad jakością żywności – zapewnia Kościński. – CETA niczego nie zmieni także w naszym podejściu do GMO – podkreśla.
W uspokajającym tonie wypowiada się także główny negocjator CETA z ramienia Komisji Europejskiej Mauro Raffaele Petriccione. – Kanada jest bardzo bliskim sojusznikiem Europy, jeśli chodzi o wyznawane wartości: demokrację, prawa człowieka, kwestie społeczne – wskazuje. Dodaje, że Unia Europejska ma wynegocjowanych około 40 dwustronnych umów handlowych, a kolejne 20 jest w trakcie negocjacji, np. z Japonią, Wietnamem czy Indonezją. – Te umowy, poza sprawami czysto handlowymi, są też nośnikiem ważnych wartości, jak wolny rynek, gospodarka rynkowa, solidarność społeczna – wskazuje.
Polska wódka do Kanady
Głosowanie nad umową w Parlamencie Europejskim zaplanowano na połowę lutego. Jeśli PE ją zaakceptuje, to otworzy się droga do jej tzw. tymczasowego stosowania. Oznacza to, że jej zapisy mogą zacząć obowiązywać już wiosną tego roku. Pełne wejście w życie umowy będzie możliwe dopiero wtedy, gdy ratyfikują ją wszystkie państwa członkowskie. W Polsce oznacza to, że Parlament musi uchwalić ustawę ratyfikującą, a prezydent ją podpisać.
Wiceminister Kościński jest przekonany, że przedsiębiorcy skorzystają na tej umowie. Wśród branż, które mogą skorzystać najbardziej, wskazuje producentów żywności, słodyczy, odzieży, mebli. – Także producenci alkoholu – dodaje. Kanada chroni swój rynek przed importowanym alkoholem, ale jak zapewnił Mauro Raffaele Petriccione, Unia wynegocjowała zmniejszenie tych barier. – Kanada podjęła szereg działań, żeby ułatwić dostęp do swojego rynku – powiedział.