- To dobra wiadomość dla polskiej gospodarki, bo umowa została wynegocjowana w sposób zapewniający korzyści dla naszych przedsiębiorców - uważa Konfederacja Lewiatan.
- Umowa w dużej mierze znosi cła w kontakcie z Kanadą, zmniejsza też o 90 proc. bariery administracyjne związane z wejściem na tamtejszy rynek - broni umowy w rozmowie z money.pl Jakub Wojnarowski, zastępca Dyrektora Generalnego Konfederacji Lewiatan. - Dla dużych firm, które mają w swoich szeregach rzesze prawników i specjalistów to nie był problem. Dotyczył głównie małych i średnich przedsiębiorstw i to dla nich procedura będzie dzięki CETA znacznie prostsza.
Ekspert zwraca również uwagę, że Polska jest przede wszystkim eksporterem towarów do Kanady. Wartość wywożonych towarów sięga 1,2 mld euro rocznie, podczas gdy import to zaledwie 400 mln. Stąd niesłuszne jego zdaniem są obawy o to, że do kraju napłyną tony taniej i o niskiej jakości produktów spożywczych, czego obawiają się przeciwnicy CETA.
- Po pierwsze, standardy jakości i związane z tym przepisy obowiązujące w Polsce i Unii pozostają w mocy. CETA ich nie likwiduje - podkreśla Wojnarowski. - Poza tym, w umowie są zawarte limity żywności, która może być eksportowana. Nie trzeba się więc obawiać, że do Polski będą płynąć niekontrolowane ilości kanadyjskiego ryżu czy kukurydzy.
Przedstawiciel Konfederacji Lewiatan uważa również za przesadzone lęki o wzmocnienie pozycji korporacji międzynarodowych, które będą mogły pozywać państwa w ramach mechanizmu ISDS, który w porozumieniu z Kanadą nazywa się już ICS.
- Mechanizm uległ znacznej modyfikacji. Trybunały arbitrażowe są powoływane już nie ad hoc, ale na stałe. Arbitrzy będą natomiast wybierani według określonej procedury, gdzie kluczowe znaczenie będą miały kompetencje - tłumaczy Jakub Wojnarowski. - Co więcej, trybunały będą dwuinstancyjne, więc pozwany będzie miał możliwość odwołania się, tak jak w sądzie.
Ekspert dodaje również, że prawo do pozwu będzie przysługiwać nie tylko kanadyjskim firmom w Polsce, ale również polskim przedsiębiorcom, wchodzącym na tamtejszy rynek. - Trybunał będzie mógł na wstępie odrzucić pozwy, które dotyczą błahych spraw - komentuje Wojnarowski i dodaje, że państwa zachowają swobodę w tworzeniu własnego prawa. - Umowa nie będzie wpływać na kluczowe sprawy, takie jak m. in. bezpieczeństwo konsumentów i żywności, czy ochrona środowiska. Tu państwo samo decyduje o porządku prawnym, a CETA nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia.
Skąd więc obawy i zapowiedzi protestów, które mają się odbyć w najbliższy weekend? Ekspert wskazuje na nieznajomość porozumienia. - Trudno oczekiwać od zwykłego człowieka, żeby znał wszystkie zapisy umowy, liczącej ok. 1600 stron - twierdzi Jakub Wojnarowski i dodaje, że trzeba jak najlepiej informować społeczeństwo, które "boi się nowego i nieznanego".
Obniżenie jakości i GMO
Umowa ma bowiem całą rzeszę przeciwników, którzy w dokumencie widzą przede wszystkim zagrożenie dla polskiego rolnictwa. - Obawiamy się o swoją przyszłość, bo w porównaniu z Kanadą jesteśmy bardzo słabi. Tam się zupełnie inaczej produkuje - mówił niedawno w money.pl Bronisław Baj, hodowca bydła rasy mięsnej i trzody chlewnej. - My mamy głównie rodzinne gospodarstwa, a tam przeważają wielkie zakłady produkcyjne. W takich warunkach trudno będzie konkurować z tak bogatym krajem.
Hodowcy i rolnicy boją się przede wszystkim złej jakości żywności, która po otwarciu kanadyjskiego rynku napłynie do krajów Unii Europejskiej, w tym również do Polski. Obawy budzi również kwestia GMO, które w krajach Ameryki Północnej jest znacznie popularniejsze.
- Dzięki modyfikacji w hodowli warchlaków można osiągnąć zadziwiające efekty. Jednak to nie jest normalne, żeby zwierzę mogło przybrać na masie w 3 miesiące 120 kilogramów - twierdzi hodowca. -Z reguły przy mojej karmie zajmuje mi to nawet do 7 miesięcy. To pokazuje, jakich sztuczek, niemających nic wspólnego z naturalnym pożywieniem, używa się, by osiągnąć takie wyniki.
Eksperci zwracają również uwagę na to, że umowa może nieść za sobą negatywne konsekwencje dla całych krajów i narazić je na wielomilionowe odszkodowania, wypłacane korporacjom międzynarodowym.
Wszystko przez trybunały arbitrażowe i mechanizm ISDS (rozstrzyganie sporów inwestor-państwo, który w umowie CETA nazywa się ICS), które zawiera porozumienie z Kanadą. Co w nich złego? - Państwa tracą przez ISDS suwerenność w podejmowaniu decyzji oraz prawo do prowadzenia własnej polityki. Są pozywane przez wielkie korporacje i płacą gigantyczne odszkodowania za to, że występują w interesie publicznym - wyjaśnia Maria Świetlik, ekspert od umów dwustronnych. - Zastraszane przez bogate koncerny groźbą procesu wycofują się z regulacji chroniących środowisko czy interesy konsumentów i pracowników.
W najbliższą sobotę demonstrować przeciwko CETA i TTIP będą Polacy. Manifestacja zorganizowana przez organizacje Akcja Demokracja, Instytut Globalnej Odpowiedzialności, OPZZ Rolników i Strefa Zieleni. Protestujący spotkają się pod siedzibą Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie.
We wtorek informację na temat umowy miał na posiedzeniu Rady Ministrów przedstawić wicepremier Mateusz Morawiecki. Według nieoficjalnych informacji, duża część rządu jest przychylna porozumieniu, choć są też ministrowie, którzy wyrażają w tej sprawie wątpliwości. Według ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który wypowiedział się w poniedziałek wieczorem w TVP Info, "z punktu widzenia geopolitycznego umowa wydaje się opłacalna, lecz zalet nie widać z punktu widzenia ekonomicznego".