Jak donosi Reuters, fundusz ma w perspektywie wzrosnąć nawet do 50 mld euro, a inwestycje dotyczyć mają przede wszystkim infrastruktury, przemysłu wysokich technologii, ale również dóbr konsumpcyjnych.
ICBC podkreśla przy tym, że choć głównie chodzi mu o Europę Środkowo-Wschodnią, to nie wyklucza przesunięcia inwestycji również na inne kraje na Starym Kontynencie. Fundusz ma być wspierany przez państwo, ale przy tym "działać na zasadach biznesowych, a decydującą rolę ma odegrać wolny rynek".
Środkowa Europa to dla Chin element tzw. "nowego jedwabnego szlaku". Pekin chce w ten sposób zyskać nowe rynki zbytu dla chińskiego eksportu. Szczególnie, że wzrost gospodarczy w Państwie Środka w ostatnich latach znacznie spowolnił.
Wiceminister ds. handlu Gao Yan szacował w ubiegłym roku, że chińskie firmy zainwestowały już w regionie ok. 5 mld euro. Jeśli plany odnośnie funduszu się powiodą, inwestycje mogą być nawet 10-krotnie większe niż dotychczas.
Z kolei wcześniej Berlin cofnął zgodę na przejęcie przez chińskie przedsiębiorstwo niemieckiej firmy Aixtron, produkującej urządzenia dla przemysłu półprzewodnikowego i zapowiedział ponowne rozpatrzenie tej sprawy.
Na ofensywie Chin może zyskać Polska, która jest jednym z liderów regionu. Zresztą zwracała na to uwagę premier Beata Szydło podczas sobotniego szczytu w Rydze. - Polska wiąże duże nadzieje z rozwojem współpracy gospodarczej z Chinami - podkreślała.
Dodała również, że Polsce zależy przede wszystkim na projektach komunikacyjnych i infrastrukturalnych. - Chcemy budować wspólnie projekty transportowe, morskie i kolejowe. Jesteśmy do tego przygotowani i będziemy takie propozycje również składali - zaznaczyła szefowa polskiego rządu.
Gigantycznym funduszem ma zarządzać specjalnie powołana kilka miesięcy temu spółka, oficjalnie przedstawiona przez premiera Chin Li Keqianga podczas szczytu 16+1, który w sobotę rozpoczął się w Rydze. Zaangażowany ma być również gigant ubezpieczeniowy China Life Insurance oraz fundusz inwestycyjny Fosun Group.