*Rządy państw UE przyjęły stanowisko ws. budżetu UE na rok 2011, tnąc go o 3,6 mld euro w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej. Siedem państw UE, w tym Wielka Brytania, uznało te cięcia za niewystarczające i głosowało przeciw. *
Nie jest to jeszcze ostateczne przyjęcie przyszłorocznego budżetu UE. Do końca października poprawki do stanowiska Rady UE musi przyjąć Parlament Europejski.
Cięcia, których dokonały rządy, dotyczą niemal wszystkich polityk, w tym rolnictwa, wzrostu i zatrudnienia i przede wszystkim administracji. _ Rada nie akceptuje utworzenia ani jednego nowego stanowiska w unijnych instytucjach, poza Radą Europejską, która jest nową instytucją _ - brzmi przyjęte stanowisko do budżetu.
Stanowisko rządów zakłada, że budżet wyniesie w płatnościach 126,5 mld euro, podczas gdy KE proponowała ponad 130 mld.
I tak wydatki na administrację zamiast o 4,5 proc., jak wyliczyła KE, mają wzrosnąć o 2,4 proc. w stosunku do budżetu 2010. Komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski tłumaczył, że planując wzrost wziął pod uwagę prawdopodobny wyrok Trybunału Sprawiedliwości w sprawie podwyżek dla eurokratów. Oczekuje się, że Trybunał przyzna rację KE, która zaskarżyła zeszłoroczną decyzję rządów _ 27 _, by o połowę ograniczyć indeksacyjne podwyżki urzędnikom UE. Rada ministrów UE zdecydowała jednak, że trzeba poczekać na wyrok z ewentualną podwyżką.
Mimo cięć aż siedem krajów UE głosowało przeciw przyjętej większością kwalifikowaną decyzji Rady UE. Są to Wielka Brytania, Austria, Czechy, Dania, Finlandia, Holandia i Szwecja. Zwłaszcza Londyn krytykował zbyt małe oszczędności unijnych instytucji w czasach, kiedy kraje zmuszone są redukować własne deficyty.
Komisarz Lewandowski przyznał, że zgadza się z rządami państw UE, że w czasach, kiedy państwa oszczędzają, także w UE powinna zacisnąć pasa, jeżeli chodzi o wydatki administracyjne. _ Ja się z nimi zgadzam w tym, że o ile Europa ma mieć solidne budżety, to musi być bardzo wstrzemięźliwa w wydatkach na administrację. Dla mnie obrona europejskich budżetów musi łączyć się z wstrzemięźliwością administracyjną _ - wyznał.
Problem polega na tym, że nie wszyscy w instytucjach unijnych podzielają w tej sprawie pogląd Lewandowskiego. W projekcie budżetu na rok 2011 wzrost administracyjny dotyczy głównie Parlamentu Europejskiego i szkół europejskich, do których uczęszczają dzieci eurokratów, a najmniej samej KE. W następnym roku wzrost nakładów na administrację będzie większy, biorąc pod uwagę koszty utworzenia Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, w tym zatrudnienia nowych dyplomatów.
Ciecia rządów (w stosunku do propozycji KE) w projekcie budżetu 2011 dotyczą niemal wszystkich polityk, w tym rolnictwa o 820 mln euro i polityki spójności o ok. 1 mld euro. Ale i tak wydatki na tę drugą politykę mają wzrosnąć o ok. 13 proc. w porównaniu z rokiem 2010. Do Polski, jak szacowała KE, powinna trafić jedna piąta całej puli na spójność, czyli około 10 mld euro (liczone w tzw. zobowiązaniach). Ta kwota oczywiście nie wychodzi ponad uzgodnioną w 2005 roku wieloletnią perspektywę finansową UE na lata 2007-13 i w tym sensie nie są to dodatkowe fundusze.
Pierwszy budżet na mocy traktatu z Lizbony src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1310332477&de=1310418660&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=DAX&s%5B1%5D=CAC&s%5B2%5D=FTSE&s%5B3%5D=S%26P&s%5B4%5D=WIG20&w=460&h=250&cm=1"/>