Fabryka Daimlera we Francji chce dołożyć pracownikom do etatu cztery godziny tygodniowo za stawkę mniejszą niż minimalna krajowa. W razie braku zgody związkowców, zakład wchodzący w skład koncernu znanego z produkcji mercedesów zostanie zamknięty. To kolejna próba ukrócenia przywilejów pracowniczych w kraju, w którym zgodnie z prawem dzień pracy ma zaledwie siedem godzin.
O sprawie napisał serwis Bloomberg. Wprowadzony 15 lat temu 35-godzinny tydzień pracy to dziś przekleństwo działających we Francji firm, przez które trudno im konkurować z innymi europejskimi krajami. To dlatego od kilku lat kolejne rządy starają się zmiękczyć zapisy skomplikowanego, rozdzielającego przywileje na lewo i prawo kodeksu pracy.
Najpierw pozwolono pracodawcom wydłużyć etat do 39 godzin tygodniowo na okres dwóch lat, później przedłużono go do pięciu. Firmy mają teraz też coraz więcej praw, jeśli chodzi o negocjowanie układów zbiorowych ze związkami zawodowymi.
Od czerwca w negocjacje zaangażowało się kierownictwo należącej do Daimlera fabryki w Hambach na północnym-wschodzie Francji. Odpowiedzialny za produkcję dwuosobowych smartów zakład zatrudnia ponad 800 osób. Załoga dostała propozycję nie do odrzucenia: wydłużenie tygodnia pracy z 35 do 39 godzin na okres dwóch lat albo zwolnienia i przenosiny zakładu w inne, tańsze miejsce.
Daimler zaproponował, że za każdą z dodatkowych czterech godzin zapłaci sześć euro, podczas gdy minimalna krajowa stawka to we Francji 9,61 euro. Do tego pracownicy mogą liczyć na tysiąc euro jednorazowej premii. Negocjacje w tej sprawie zostaną wznowione we wrześniu.
To dość hojna oferta, jeśli porówna się ją z warunkami innych działających we Francji firm, na które zgadzali się związkowcy. Jak podaje Bloomberg, już w 2004 roku załoga fabryki Boscha spod Lyonu zgodziła się pracować dłużej i to bez żadnej gratyfikacji finansowej. Wyjścia za bardzo nie miała, bo kierownictwo postawiło sprawę jasno: brak zgody oznacza przeniesienie produkcji do Czech.
Na podobne ustalenia zgodzili się w 2010 roku pracownicy zakładu General Motors, zaś trzy lata później likwidacja części przywilejów dotknęła fabryki z rdzennie francuskim kapitałem i historią, czyli Citroena, Peugeota (które są zrzeszone w jednym koncernie) i Renault. Pracownicy tego ostatniego do 2013 roku żyli jak pączki w maśle i mieli zaledwie 32-godzinny tydzień pracy. Od dwóch lat pracują już o trzy godziny tygodniowo dłużej.