Nie będzie boomu inwestycyjnego na prowincji. Wszystko przez to, że mniejsze miejscowości już są zadłużone. I mogą mieć kłopot z wykorzystaniem nowych środków z Brukseli - informuje "Gazeta Wyborcza".
Zbliża się kolejna ofensywa inwestycyjna w polskich miastach. Z 350 mld zł, które Polska uzyskała z UE na lata 2014-20, najwięcej pójdzie na transport.
Jednak z Brukseli może pochodzić maksymalnie 85 proc. budżetu inwestycji. Pozostałą część samorząd musi dorzucić sam.
- Gorzej wygląda sytuacja w mniejszych miejscowościach, które nie mają takich możliwości, aby np. poszerzyć bazę podatkową czy wyemitować kosztowne obligacje. Tam będzie duży problem z wykorzystaniem funduszy europejskich - mówi dr Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej.