Money.pl: Rozumiem, że od dzisiaj jest Pan bezrobotny?
Nikolaos Bilios, doradca ekonomiczny premiera Grecji*: _ (śmiech) _. Tak, będę dokładnie od północy w sobotę. Zobaczymy, kto potem stworzy nowy rząd. To były trzy lata naprawdę ciężkiej pracy, napięcia i chaosu.
A do tego wszyscy mówią tutaj o bankructwach banków. Wycofał Pan już swoje oszczędności?
Nie. Oczywiście jest ryzyko paniki i szturmu klientów na banki, ale trzeba zachowywać się racjonalnie. Nie winię ludzi, bo są już kompletnie zdezorientowani tym, co się dzieje. Jak ich Pan zapyta, to wielu powie pewnie, że _ do diabła _ z tą całą strefą euro. Ale tak naprawdę się boją. Sam staram się być opanowany.
Nawet, biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo, że w jutrzejszych wyborach wygra SYRIZA?
Najbardziej boję się wcale nie SYRIZY, ale tego, że znów nie uda się stworzyć rządu i zapanuje totalny chaos. Tego, że stracimy resztki zaufania. Jesteśmy w krytycznym momencie, w którym Grecja musi pokazać, że chce być częścią Europy. Społeczeństwo musi dorosnąć i zrozumieć, że w Europie mamy nie tylko prawa, ale również zobowiązania. Dlatego bardzo bym chciał, żeby ludzie odsunęli wreszcie od władzy populistów.
Ale SYRIZA to przecież populiści.
Takich polityków znajdziemy w każdej partii. Nowa Demokracja też ma z nimi duży problem. Przez wiele lat pracowałem z różnymi ludźmi i widziałem, jak z dnia na dzień zmieniały się ich poglądy: od lewicowych radykałów do _ salonowych piesków _. Dlatego Alexis Tsipras, lider SYRIZY, wbrew pozorom nie jest takim problemem. To uosobienie społecznych frustracji. Ale to nie znaczy, że jak wygra wybory, to nie złagodzi swojej postawy wobec Unii Europejskiej.
I będzie jeździł po Europie, walcząc o pozostanie Grecji w strefie euro?
Jestem w stanie w to uwierzyć. Dziecko dorasta. I chociaż nie mówi dobrze po angielsku, to będzie chciał przekonać do siebie europejskich polityków, stając się w miarę cywilizowanym, centrolewicowym liderem.
Tak, jak wspomniałem, problemem jednak nie jest sam Tsipras, ale ludzie, którzy się do niego przyłączyli. To zbiór osób o ekstremalnie różnych poglądach, od liderów związkowych, po nacjonalistów. Dołączyli do niego członkowie innych partii widząc, że poparcie dla SYRIZY rośnie. To jest właśnie największa obawa. Jeżeli SYRIZA dojdzie do władzy, to tak naprawdę nie wiadomo, jaki wpływ różni ekstremiści będą mieli na państwo.
Ludzie deklarują, że będą głosować na SYRIZĘ, bo są zmęczeni dotychczasową polityką i kryzysem. Tym, że politycy, którzy do tej pory byli u władzy, to _ złodzieje _.
I dużej mierze mają rację. Są bardzo sfrustrowani. Dlatego tak wysokie poparcie dla tej partii powinno być sygnałem alarmowym dla wszystkich. Mamy poważną recesję, a reformy idą wolno. Przez ostatnie trzy lata udało się zrealizować tylko 10 procent z tego, co było zaplanowane.
Ale przecież pracował Pan przy rządzie. W czym tak naprawdę jest problem z tymi reformami?
W organizacji i braku woli wśród większości polityków. Spotkałem masę specjalistów, ekonomistów, którzy przyjechali do Grecji, żeby pracować między innymi z rządem Jeoriosa Papandreu. On miał największą szansę, żeby zmienić mentalność ludzi i przekonać ich do reform. Ale poległ.
I mimo tego nie czuje się Pan zawiedziony grecką polityką?
Trochę tak. Pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, latałem po Europie na przeróżne rozmowy. Byliśmy bardzo zaangażowani w to, żeby wyciągnąć kraj z kłopotów. Wiele osób pytało mnie, dlaczego sam nie pójdę do parlamentu, żeby przegonić tych _ starych dinozaurów _.
I pójdzie Pan?
Poważnie o tym myślę. Bycie doradcą ekonomicznym to ciekawy zawód, ale też bardzo bezpieczny. Wiele razy słyszałem, że Grecja potrzebuje świeżości, młodych ludzi, totalnego odsunięcia od władzy starych, politycznych klanów, bez względu na to, jaką partię reprezentują.
Z tonu Pana wypowiedzi wnioskuję, że nie wierzy Pan w to, że po wyborach nastąpią radykalne zmiany na lepsze.
Najprościej rzecz ujmując, sprawa wygląda tak, że bez względu na to, kto wygra, będzie musiał szukać koalicjantów. Dla zagranicznych rynków najgorsza będzie niepewność. Źle zareagują na zwycięstwo SYRIZY, lepiej na Nową Demokrację, która będzie dogadywać się z PASOK-iem.
Zakładając, że nic się nie zmieni, to Grecja będzie musiała w końcu opuścić strefę euro?
W najbliższych dniach po wyborach nie tylko Grecja, ale również Unia Europejska będzie musiała podjąć krytyczne decyzje. Albo będziemy rozmawiać z Europą albo pójdziemy do piekła. Osobiście wierzę w to, że Angela Merkel nie chce wyjścia Grecji ze strefy euro.
Więc co zrobi?
Europa dąży do tego, by zmienić grecki sposób myślenia o reformach i polityce fiskalnej. Musimy się dogadać.
Ale Bruksela próbuje tego o ponad dwóch lat i to się do tej pory nie udało.
Proszę pamiętać, że to nie jest tylko problem Grecji. W Unii Europejskiej też nie ma przywódców, którzy byliby w stanie poradzić sobie z problemem. Jeżeli Grecja wyleci ze strefy euro, to będzie i tak najmniejszy problem Europy. Mamy Hiszpanię, Portugalię, Włochy. Jeżeli pożar się rozprzestrzeni, to czeka nas katastrofa. A w UE brakuje liderów na miarę Roberta Schumana.
Unijni politycy nie poradzą sobie zatem z kryzysem?
Nie odrobili lekcji. Nie rozumieją greckiej mentalności. Technokraci myśleli, że chodzi o cyferki. Tymczasem ze społeczeństwem nie wolno się o nie targować, ale przede wszystkim dać jasną wizję tego, co będzie. Postarać się zrozumieć tych, którzy stracili pracę, ale też wytłumaczyć, że być może czeka ich jeszcze kilka lat recesji, ale po reformach sytuacja się poprawi. Nie można przecież żyć w ciągłym kryzysie.
Popiera pan pozostanie Grecji w strefie euro. Ale co, jeżeli jednak ją opuści?
To będzie dramat. Będziemy kupować cukier na czarnym rynku, bo będzie szaleć hiperinflacja. To będą najgorsze lata naszego życia. Nikt nie powinien tego doświadczyć. Nie mówiąc już o wizerunku Grecji na świecie. Nawet teraz, jeżdżąc po różnych krajach, mam wrażenie, że wszyscy chcą mnie dokarmiać, bo u nas taka bieda. Będziemy pośmiewiskiem Europy. Ale nie wierzę w to, że Grecja wróci do drachmy.
Dlaczego?
Bo wtedy okaże się, że Europa popełniła duży błąd w sprawie pomocy dla Grecji. Że wszyscy przez lata zamiatali problemy pod dywan, tylko teraz dywan odleciał. Paradoks polega na tym, że nawet jeżeli cały plan pomocy upadnie, to i tak nikt w Europie się do tego nie przyzna.
Ludzie skarżą się, że nic im ta pomoc nie dała. Gdzie podziały się te pieniądze?
To pytanie za milion dolarów. W dużej mierze wróciły do niemieckich banków. Trochę poszło na emerytury i świadczenia. Ale nie poszły za tym reformy, nie ma prywatyzacji, kraj nie stanął na nogi.
Zatem _ Troika _ popełniła błąd, dając Grecji te pieniądze?
Podstawowy błąd polega na tym, że pieniądze trafiły do polityków, którzy odpowiadają za cały ten bajzel. To tak jakby Zachodnie Niemcy dały pieniądze Erichowi Honeckerowi na to, żeby zreformował Wschodnie Niemcy, a potem przygotował je do zjednoczenia.
Problemem w sprawie Grecji nie są liczby, ale mentalność i brak porozumienia. Mam wrażenie, że wszystko dzieje się w jakimś ciemnym pokoju i nikt nie ma planu co dalej. Tu chodzi o zmianę mentalności po jednej i po drugiej stronie.
Ale mówi Pan o czymś, na co potrzeba lat.
Mówię to wprost. Ci, co kradli, muszą _ pójść za kraty _. Trzeba skończyć z korupcją, gigantycznymi wydatkami socjalnymi, prywatyzować, przyciągnąć inwestycje zagraniczne. To oczywiste, że nikt nie zrobi tego z dnia na dzień. A zwłaszcza politycy, którzy od lat są u władzy.
No i trzeba nauczyć Greków płacić podatki.
Ostatnio sąsiadka pokazuje mi rachunki do zapłacenia i mówi, że właśnie dlatego nie będzie głosować na PASOK. Mogę jej powiedzieć tylko tyle, że jest pani miłą kobietą, ale wariatką. Ale zapewniam Pana, że wśród przeciętnych Greków to mniejszość. Wywodzę się z klasy średniej, płacę podatki. Znam wielu ludzi, którzy mają w sobie dumę i nie chcą być winni nikomu ani centa. Problem jest z tymi, co mają duże pieniądze i unikają płacenia podatków. Ale w ostatnim czasie i tak jest lepiej. Skuteczność w ich ściganiu jest znacznie większa
Nicolaos Bilios – znany grecki ekonomista. Przez ostatnie trzy lata pracował jako doradca ekonomiczny przy greckim rządzie, m.in. premiera Jeoriosa Papandreu. Zajmował się też projektami prywatyzacyjnymi. Studiował w London School of Economics.
.A co z przekonaniem do reform tych tysięcy ludzi, którzy za każdym razem, gdy wprowadza się cięcia, wychodzą na ulice?
To trudny temat. Bo ci ludzie, którzy są na ulicach, to w dużej mierze liderzy związkowi, którzy bronią swoich interesów i pieniędzy. Znałem jednego, który był _ ręka w rękę _ z premierem Papandreu. Ale do czasu. Gdy premier zaczął mówić o konieczności prywatyzacji, to ten nazwał go zdrajcą. Ci, którzy cierpią z powodu kryzysu, często cierpią w samotności. Są dumni.
Znam ludzi, którzy mają doskonałe CV i są bezrobotni, bo nie mają znajomości, nikt nie załatwił im pracy w państwowej spółce. W zamian na ich miejscach siedzą ludzie niekompetentni. I to właśnie trzeba zmieniać. Liczę na to, że wreszcie znajdą się liderzy z prawdziwego zdarzenia, którzy zechcą to zmienić i pokazać, że Grecja może się rozwijać i co więcej - ma bardzo dużo do zaoferowania światu.
Czytaj relacje reporterów Money.pl z wyborów w Grecji | |
---|---|
Nie pójdą głosować, bo mają większe problemy. Brakuje im na leki Przez każdy z greckich oddziałów organizacji _ Lekarze Świata _ przewija się codziennie kilkaset osób. To bezrobotni, którzy nie mają ubezpieczenia i nie pójść na wizytę do lekarza. | |
Flagi, race i szaszłyki. Na gorąco z demonstracji w Atenach Setki ludzi przyszły posłuchać lidera Nowej Demokracji, Antonisa Samarasa. To właśnie jego w roli nowego premiera Grecji najchętniej widzieliby europejscy politycy. | |
Jak żyć za 900 euro? W Grecji nawet lekarze mniej biorą - _ Nie obchodzi mnie, czy Grecja wyjdzie ze strefy euro czy nie. Chcę tylko przeżyć. Będę głosował na SYRIZĘ, bo oni kradną najmniej _ - mówi 29-letni Manus. |