- Przeciwnicy obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej opowiadali rzeczy zupełnie fantastyczne i bardzo wiele osób w to uwierzyło. Było bardzo łatwo o taką kampanię w stylu "to są nasze, wasze pieniądze" i te pieniądze idą na jakieś bzdury w krajach słabiej rozwiniętych, utrzymują lumpów i tak dalej - tak wynik brytyjskiego referendum komentuje Marek Borowski, były wicepremier i minister finansów, a obecnie senator. Wśród głównych powodów niechęci do Wspólnoty wśród Brytyjczyków senator wymienia między innymi polską imigrację zarobkową.
- Pierwszy główny powód, który kierował przeciwnikami obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej jest imigracja. Ale nie imigracja, która zalała kontynent w ostatnim roku, bo ci ludzie na Wyspy jeszcze nie dotarli. Powodem byli Polacy, którzy są wskazywani jako ci, którzy zabierają pracę, panoszą się. Oczywiście problem dotyka też innych, na przykład Rumunii. Dlatego Nigel Farage, twarz Brexitu, pytał Brytyjczyków: Dlaczego za wasze pieniądze mamy utrzymywać jakiegoś rumuńskiego lumpa? To jest szczyt demagogii, bo oczywiście są też i tacy, ale to jest margines. Zdecydowana większość imigrantów pracuje, płaci podatki i buduje dobrobyt Wielkiej Brytanii. Można jednak takimi hasłami dotrzeć do ludzi - tłumaczył senator w programie #dziejesienazywo.
Senator Borowski podkreślał, że wśród Europejczyków jest coraz mniejsza świadomość tego, jak funkcjonuje Unia Europejska i jakie korzyści płyną z obecności we Wspólnocie. Borowski argumentował, że to problem wspólny dla wszystkich krajów i trudno nawet wskazać konkretnych winnych - od lat politycy nie odpowiadali na pytanie, jak powinna zmieniać się Unia Europejska.
- To, czym jest Unia i o co w niej chodzi, a nawet dokąd zmierza, przestało być istotne dla głównych polityków. Wszyscy uznali, że jest, bo jest. I wtedy się okazuje, że jak przychodzi kryzys ekonomiczny, to nagle wyrastają silne ruchy nacjonalistyczne, czasami faszyzujące. Ruchy, które bazują na bezrobotnych, ludziach pozbawionych perspektywy i to wykorzystują - mówi Marek Borowski.
Były wicepremier i minister finansów zwrócił uwagę, że Wielka Brytania jest od zawsze najsłabszym ogniwem w Unii Europejskiej. - Od początku była osobna, trochę z boku. Już pani Thatcher wywalczyła rabat, który zawsze był kością niezgody, później były liczne pretensje Brytyjczyków o stosowanie prawa europejskiego, które im się nie podobało i tak dalej. To już taka ich specyfika, to wszystko wiedzieliśmy od początku - dodawał Borowski.
Podobne zdanie o negatywnym wpływie Wielkiej Brytanii na proces integracji mają eksperci. - Wielka Brytania do tej pory była głównym hamulcowym integracji politycznej Unii. Brytyjczycy od lat, w zasadzie od momentu wejścia w struktury europejskie, opowiadali się za ograniczonym modelem Unii Europejskiej, która miałaby opierać się tylko na integracji gospodarczej. To wynikało z ich liberalnego stosunku do gospodarki i wewnętrznych preferencji. I teraz główny hamulcowy znika. Do głosu dojdą kraje, które przez wiele lat chciałyby głębszej integracji politycznej Unii Europejskiej. W efekcie możemy mieć do czynienia z integracją samej strefy euro - mówiła money.pl Elżbieta Kaca, analityk Polskiego Instytut Spraw Międzynarodowych w dniu ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum.