Proces wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej ma potrwać dwa lata. Premier Theresa May uruchomiła procedurę 29 marca, a pierwsze formalne negocjacje w tej sprawie odbyły się 19 czerwca.
EasyJet jednak dmucha na zimne i nie chce czekać z założonymi rękami na wyniki rozmów. Zwłaszcza, że te nie są jeszcze pewne. Nie wiadomo, na jakich warunkach Wielka Brytania opuści UE i jak to wpłynie na brytyjskie firmy prowadzące działalność na terenie wspólnoty.
A w przypadku linii lotniczych ma to fundamentalne znaczenie. Głównym lotniskiem EasyJet jest londyńskie Luton, ale linia lata do 30 krajów, także do Polski. Obsługuje połączenia z Krakowa, w planach jest także Lublin. Łącznie ma ponad 800 tras. Jest uznawana za trzecią co do wielkości tanią linię na świecie. W Europie ustępuje tylko irlandzkiemu Ryanairowi.
Sposobem na miękkie lądowanie ma być uruchomienie linii "EasyJet Europe", z siedzibą w Wiedniu. Jak informuje "Financial Times", to pozwoli przewoźnikowi nadal bez przeszkód latać po całej zjednoczonej Europie, niezależnie od wyniku rozmów dotyczących Brexitu. Już jest w trakcie uzyskiwania niezbędnych certyfikatów i licencji.
Jednocześnie linia zapewnia, że będzie "nadal naciskać" rząd Wielkiej Brytanii i władze UE, żeby osiągnęły porozumienie lotnicze choćby umożliwiające loty między królestwem a Unią.
EasyJet to nie jedyna firma, która zabezpiecza się przed Brexitem. Jak wyznał niedawno dyrektor generalny Goldman Sachs Lloyd Blankfeinbank zatrudniający na Wyspach 6,5 tys. osób posiada "plany awaryjne", aby przenieść pracowników w inne miejsca. Ma to zależeć właśnie od wyników negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
HSBC jeszcze przed referendum ostrzegał, że realizacja czarnego scenariusza oznacza przeniesienie tysiąca bankierów do Francji. Przeprowadzkę zapowiadało także kierownictwo Deutsche Bank i JP Morgan.