Problemy finansowe Grecji w ujęciu mikroekonomii można odnieść do codzienności firm w Polsce i na świecie - pisze w komentarzu dla Money.pl doradca restrukturyzacyjny Maciej Roch Pietrzak.
Każdy kraj, podobnie jak duże przedsiębiorstwo, ma przychody i koszty oraz obowiązki wobec pracowników lub obywateli w postaci świadczeń społecznych. Firmy i państwa działają w określonych warunkach makro- i mikroekonomicznych, które silnie wpływają na kondycję rynków i ich pojedynczych uczestników.
Co więcej, zarówno komercyjne organizacje, jak i kraje realizują określone cele, są dowodzone przez swoich liderów, a wewnątrz działają różne grupy interesów. Porównanie Grecji do korporacji poszerza horyzonty myślenia o zarządzaniu i wychodzeniu z kryzysu. To klasyczne studium przypadku i dobra lekcja dla przedsiębiorców.
Wsparcie w kryzysie
Aby skutecznie wyprowadzić dłużnika z kryzysu, bez względu na to, czy jest on krajem, miastem czy rodzinnym biznesem, potrzeba trzech elementów - formuły prawnej, koncepcji restrukturyzacyjnej oraz planu finansowania. Formułę prawną określono w porozumieniu Grecji z UE. Koncepcję zmian narzucają warunki podyktowane przez Euroland, a finansowania w ramach sojuszu podjęli się wierzyciele Grecji, czyli Unia Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To klasyczne postępowanie układowe, w którym dłużnikowi odracza się spłatę długu,
a nawet dofinansowuje, licząc na możliwość zwrotu z inwestycji w przyszłości.
Zabezpieczeniem wierzytelności będą aktywa majątkowe Grecji o łącznej wartości 50 mld euro, a wśród nich np. banki, państwowe koncerny, firmy z sektora energetycznego, a nawet elementy infrastruktury, tj. lotniska i zabytki. Według planu ratowania Grecji, zysk z prywatyzacji zostanie przeznaczony na spłatę długów, inwestycje gospodarcze i rekapitalizację banków. Pomimo tego, że jest to państwo, model restrukturyzacyjny jest bardzo podobny do ratowania firm przed upadłością.
Czas to zawsze pieniądz
Firmy, które upadają, są w większości przypadków ofiarami mantry „jakoś to będzie”. Niestety ludzka mentalność podpowiada, aby czekać do krytycznego momentu, a gdy nastanie, dopiero wtedy zastanawiać się nad możliwością wyjścia z kryzysu. To najczęstszy błąd i Grecja też go popełniła. Władze kraju już dawno wiedziały o pogłębiającym się deficycie budżetu państwa, a mimo to zwróciły się do UE dopiero na krótko przed wyznaczonym terminem spłaty kolejnej transzy kredytu. Ograniczony czas utrudnia opracowanie solidnego planu restrukturyzacji, wprowadza presję podjęcia decyzji oraz znacznie obniża wiarygodność dłużnika.
Wierzyciele, w tym banki, a nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy pewniej przystają na koncyliacyjne rozwiązania, zapewniające całość spłaty, nawet jeśli odroczonej w czasie. Warto pamiętać, że wierzycielowi zawsze zależy na odzyskaniu jak największej części długi, stąd popularność umów stand-still czy postępowań układowych, które pokazują, że przy dobrej woli stron, partnerskiemu podejściu i zaufaniu zawsze można dojść do porozumienia.
Koszty zamian
Żadna naprawa, a tym bardziej restrukturyzacja, nie odbędzie się bez otwartości na zmiany. To, co budzi wiele kontrowersji w Grecji, ale również wśród pozostałych Europejczyków, to koszty refom. Z jednej strony Grecja chce zerwać z „polityką zaciskania pasa”, z drugiej inne kraje oskarżają Greków o życie ponad stan, na koszt UE, która w razie kryzysu udziela kolejnych pożyczek.
Jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku, ale wracając do analogii z biznesem - zmiany zawsze dotykają ludzi - pracowników. Może to być redukcja zatrudnienia, zmniejszenie wynagrodzeń lub cięcia świadczeń pozapłacowych. Ratowanie płynności finansowej zawsze opiera się na ograniczaniu kosztów i minimalizowaniu wydatków. To daje szybki zastrzyk dla budżetu i nie wymaga inwestycji. Warunkiem koniecznym jest komunikacja, która uchroni proces zmian przed buntem pracowników, w których interesie leży obrona swoich praw i wynagrodzeń.
Zdaje się, że rząd Grecji zapomniał o konsultacjach społecznych i próbie nawiązania porozumienia z własnymi obywatelami, co może wywołać falę protestów, a eskalacja konfliktu może nawet doprowadzić do paraliżu polityczno-gospodarczego kraju.
Zawsze jest szansa
Skuteczne wyjście z kryzysu finansowego zademonstrowały już w przeszłości m.in. Argentyna i Cypr. I mimo że nie są to liderzy gospodarki w swoich regionach, ich sukces świadczy o możliwości wyjścia z impasu, nawet w skali kraju. Dobrym przykładem jest też Polska, która w momencie przełomu lat 90. też była w katastrofalnej sytuacji gospodarczej. Jednak zdecydowane reformy i wsparcie Klubów Paryskiego i Londyńskiego pozwoliły nam wyjść na prostą, a nawet się rozwinąć.
To, co doradziłbym Grekom, to zrozumienie wyjątkowej sytuacji i rozpoczęcie patrzenia na swój kraj przez pryzmat narodowego, a nie wyłącznie partykularnego interesu. Być może Grecja w najbliższych latach nie okaże się feniksem Europy i nie dorówna poziomem PKB potęgom takim jak Niemcy czy Francja, ale nadal ma szanse na odzyskanie stabilności.
Widmo upadłości Grecji jest kosztowną i bolesną lekcją pokory dla innych państw, nie tylko Eurolandu. Zwycięzcami będą ci, którzy wyciągną wnioski i nie powtórzą błędów Grecji.
Zobacz też: Kryzys w Grecji. "Z podziału Europy cieszy się Władimir Putin" src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1436943600&de=1436974200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>