A przynajmniej koszty są zbyt duże do efektów. Tym samym kontrowersyjny projekt przechodzi do historii.
Fiński rząd zdecydował o wygaszaniu projektu, polegającego na wypłacaniu co miesiąc po 560 euro bezrobotnym. Na początku, testowo 2 tys. osób.
"Zapał rządu szybko zgasł. Zrezygnowano z finansowania" - powiedział Olli Kangas, jeden z twórców nowatorskiego projektu, cytowany przez BBC.
Przypomnijmy, że Finlandia była pierwszym krajem, który rozpoczął testowanie tego pomysłu. A idea była prosta - państwo daje swoim obywatelom kilkaset euro za darmo. Wszystkim, bez wyjątku. Nie muszą się nigdzie rejestrować, mieć dzieci czy żyć poniżej granicy ubóstwa. To pieniądze w ramach tak zwanego bezwarunkowego dochodu podstawowego.
Fińskie władze zapewniały, że pilotaż ma zachęcić bezrobotnych do podjęcia pracy. Ich zdaniem bezrobotni odkładają decyzję o podjęciu zatrudnienia, bo boją się utraty zasiłków. Jeśli więc nie będzie im to grozić, bo bezwarunkowy dochód otrzymają tak czy inaczej, to będą skłonni skutecznie szukać pracy.
Docelowo Finowie mieli otrzymywać co miesiąc z budżetu wolną od podatku kwotę 800 euro. W skali całego państwa oznaczałoby to wydatek 52,2 mld euro rocznie.
Chociaż nie ma jeszcze pełnych wyników badań dotyczących skuteczności dochodu podstawowego, nie widać też spektakularnych efektów. Przy wysokich kosztach, rząd zdecydował o próbie innego podejścia do tematu polityki socjalnej, której zapowiedziano głęboki przegląd.
Idea bezwarunkowego dochodu podstawowego budziła od początku wiele kontrowersji wśród ekonomistów. Jak pisaliśmy już, niektórzy popierają taki pomysł, a inni nazywają go "szerzeniem ciemnoty umysłowej".
- Byłbym za tym, żebyśmy się zastanowili nad wprowadzeniem tego pomysłu w Polsce - apelował prof. Szarfenberg, ale od razu zaznaczał, że na razie i tak nie ma o czym mówić.
Podstawowym zarzutem, który podnosili przeciwnicy, są koszty takiego przedsięwzięcia.
- Pamiętajmy, że państwo nie ma absolutnie własnych pieniędzy i każdy nowy zasiłek oznacza podniesienie podatków lub innych opłat - przypominał Andrzej Sadowski i apelował, żeby zamiast dawać zasiłki, zmniejszyć obciążenie pracy.
- Taki Fin, żeby otrzymać od państwa 800 euro, będzie musiał mu najpierw te pieniądze w różnej formie oddać. A być może i więcej, bo przecież musi też zapracować na przykład na bezrobotnego sąsiada.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl