Uczestnicy dyskusji w pierwszym dniu rozpoczętego w szwajcarskim Davos Światowego Forum Gospodarczego (WEF) z dużą powściągliwością wypowiadali się na temat obecnej globalnej sytuacji ekonomicznej i szans szybkiego przezwyciężenia skutków kryzysu.
Mimo publikowanych przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy optymistycznych prognoz wzrostu wyrażano wątpliwości, czy w Europie już niebawem powróci pełna koniunktura. Axel Weber, szef największego szwajcarskiego banku komercyjnego UBS i zarazem były prezes niemieckiego banku centralnego Bundesbank (na zdjęciu) zaznaczył, że Europa w żadnym razie nie ma kryzysu za sobą, a w sześć lat po jego wybuchu wzrost gospodarczy jest zbyt słaby, by sprostać ekonomicznym i politycznym wyzwaniom. - _ Wciąż jestem zaniepokojony _ - zadeklarował.
Dodał, że jednoprocentowy wzrost, o którym mówi się w strefie euro po latach dekoniunktury, zaistniał tylko w państwach silniejszych, takich jak Niemcy - i dlatego _ nie ma żadnego powodu do zachwytu _. Europejskim politykom nie wolno tracić czujności tylko dlatego, że kryzys udało się na pozór ograniczyć, i muszą oni energicznie kontynuować reformy strukturalne - podkreślił Weber.
Podobne stanowisko zajął prezes francuskiego koncernu energetycznego Total Christophe de Margerie. - _ Nie uważajcie tego za prowokację, ale sądzę, że Europa powinna być traktowana jako obszar z gospodarką wschodzącą _ - powiedział, postulując jednocześnie konieczność jej _ powrotu do konkurencyjności _.
- _ Dziś próbujemy tylko walczyć z tymi, którzy produkują czasem ten sam towar po niższych kosztach. Nie możemy konkurować w ten sposób. Musimy zwiększyć umiejętności naszych inżynierów, robotników na wszystkich szczeblach i zmusić ich do dostarczania nowych produktów na rynek. I przestańmy także robić różnice między południową Europą i północną Europą, gdyż w takim przypadku Europa jest martwa _ - wskazał de Margerie.
W dyskusji wyrażano także obawy, że wysokie bezrobocie, społeczne skutki oszczędności budżetowych i nadal nieznaczny wzrost gospodarczy mogą zwiększyć szanse ugrupowań eurosceptycznych na dobry wynik w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zdaniem Webera skomplikowałoby to proces podejmowania decyzji politycznych w ramach UE. - _ Pomyślcie tylko, jak Tea Party utrudniła rządzenie w USA _ - powiedział.
Natomiast zdaniem ministra do spraw europejskich Finlandii Alexandra Stubba rozmiary tego zagrożenia są wyolbrzymiane i w Parlamencie Europejskim utrzyma się _ umiarkowana większość _, popierająca dalszą integrację europejską. Stubb przewiduje, że eurosceptyczna skrajna prawica i skrajna lewica zdobędą łącznie od 10 do 20 proc. głosów, podczas gdy w poprzednich wyborach było to 12 proc.
- _ Będzie to mniej niż oczekiwałoby wielu komentatorów, ale więcej, niż mają w obecnym parlamencie _ - zaznaczył Stubb w wywiadzie udzielonym agencji Reuters w kuluarach WEF.
Czytaj więcej w Money.pl