W 2011 r. Hiszpania była uważana za przypadek beznadziejny. Teraz jest jedną z najszybciej rosnących gospodarek w strefie euro; prognozowany wzrost PKB w tym roku to 3 proc. Madryt powinien być przykładem dla strefy euro - pisze środowy "Financial Times".
Premier Hiszpanii Mariano Rajoy zasługuje na wyrazy uznania za przeprowadzenie reform, które zdołały pchnąć gospodarkę kraju na właściwe tory. W roku 2012 Rajoy przebudował rynek pracy, dzięki czemu zwolnienie osób zatrudnionych na etatach stało się łatwiejsze - przypomina "FT".
Rząd Rajoya dokapitalizował i zreformował banki, gdy system finansowy kraju stał na krawędzi przepaści. Wprowadził reformy podatkowe, by zwiększyć konkurencyjność Hiszpanii, redukując stopniowo podatki korporacyjne; z 30 proc. w tym roku spadną one do 25 w 2016 roku.
Oczywiście rząd nie może sobie przypisać wszystkich zasług i częściowo radykalna poprawa kondycji hiszpańskiej gospodarki jest wynikiem działań Europejskiego Banku Centralnego (EBC) - zastrzega brytyjski dziennik.
Madrytowi pomogła polityka ożywiania gospodarki EBC poprzez program luzowania ilościowego: słabsze euro zwiększyło hiszpański eksport.
Bardzo korzystne dla Madrytu są spadki cen ropy, bowiem Hiszpania importuje energię z zagranicy - wyjaśnia "FT".
Niestety, poprawa ogólnej kondycji gospodarczej kraju nie przekłada się jeszcze na jakość życia większości Hiszpanów, a bezrobocie - choć spada - wynosi 22 procent. Wyższa stopa bezrobocia utrzymuje się tylko w Grecji. Ponadto bardzo wielu osób dotyczy tzw. długoterminowe bezrobocie, co oznacza, że nie mają one pracy od co najmniej roku.