Dwie partie spoza politycznego mainstreamu zdobyły dość głosów, by uniemożliwić dwóm ugrupowaniom od 30 lat zmieniającym się u władzy sformowanie rządu bez koalicjantów. Można to postrzegać jako nowy początek, wyzwanie rzucone przez nowicjuszy polityce w starym stylu, jednak "konsekwencje tych wyborów obarczone są zbytnią niepewnością, a ryzyko dla Hiszpanii i Europy jest zbyt wielkie, by już świętować" - ocenia amerykański dziennik w czwartkowym komentarzu redakcyjnym.
Można się dziwić, dlaczego Hiszpanie tak długo zwlekali z zamanifestowaniem swojego niezadowolenia - pisze "NYT", podkreślając: "Choć reżim oszczędności narzucony Hiszpanii nie był tak rygorystyczny jak ten narzucony Grecji, bezrobocie utrzymuje się nadal powyżej 20 proc. i najmocniej dotyka młodych ludzi, wiele świadczeń zredukowano, a w przyszłości rysują się już kolejne wyrzeczenia". Triumfalne rządowe prognozy o tegorocznym wzroście gospodarczym na poziomie 3 proc. nie pomogły na "zmęczenie oszczędnościami i poczucie, że z powodu kumoterstwa, skandali korupcyjnych i skostnienia głównych partii ciężar (związany z koniecznością oszczędzania) nie rozkłada się równo".
Głównym beneficjentem tego trzęsienia ziemi okazała się antyliberalna, lewicowa Podemos, której przywódca Pablo Iglesias wzoruje się na antyoszczędnościowej Syrizie greckiego premiera Aleksisa Ciprasa. W tej sytuacji ustalenie, kto ma teraz rządzić, może potrwać i dlatego "jest możliwe, że już na początku przyszłego roku konieczne będzie rozpisanie przyspieszonych wyborów" - ocenia "NYT".
Hiszpańskie trzęsienie ziemi powinno skłonić Unię Europejską, "jej najsurowsze państwo członkowskie Niemcy" oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy do rewizji oszczędnościowej polityki, jaką narzuciły krajom najbardziej dotkniętym przez europejski kryzys zadłużenia - uważa dziennik.
Przypomina, że "Hiszpania to nie Grecja - to czwarta co do wielkości gospodarka strefy euro, a hiszpański premier Mariano Rajoy nie opierał się przed zaaplikowaniem krajowi koniecznego lekarstwa". Wybory pokazały jednak, że "są granice poświęceń, jakie ludzie w każdym kraju gotowi są ponieść, a gdy są one konieczne, politycy muszą rozłożyć je w sposób sprawiedliwy i przejrzysty" - konkluduje gazeta.
Zobacz też: * *Grecka zaraza czy grecka nadzieja? Hiszpanie, Włosi i Portugalczycy wstrzymali oddech