Unijne przepisy o delegowaniu pracowników, które w trakcie debat europejskich polityków, były przedstawiane jako zagrożenie przede wszystkim dla branży transportowej, uderzą także w rynek agencji pracy. To ponad 8 tys. firm. Wartość ich obrotów generowanych tylko dzięki wysyłaniu pracowników za granicę to nawet 80 mln zł.
Nowe przepisy są boleśnie proste - po 12 miesiącach pracy za granicą pensja zatrudnionego będzie musiała zostać zrównana z płacą oferowaną na terenie danego kraju. Obecnie jedynym wymogiem jest wypłacanie przynajmniej płacy minimalnej obowiązującej w kraju delegowania. Zmiana wejdzie w życie w 2020 r., ale jej pierwsze efekty już widać w postawie zachodnich urzędników. Cierpi na tym polski rynek agencji pracy.
Liczba agencji pracy działających w Polsce spadła po raz pierwszy od 2009 r., gdy było ich 2941. 31 grudnia 2017 r. działało 8588 (o 1374 więcej niż rok wcześniej) zarejestrowanych podmiotów. Obecnie, po 9 miesiącach roku, w oficjalnym państwowym Rejestrze agencji zatrudnienia wpisanych jest jedynie 8066 agencji. Różnica to ponad pół tysiąca.
Według raportu o rynku przedstawionego przez Polskie Forum HR, jego całkowita wartość sięgnęła w 2017 r. 7,3 mld zł (wzrost o 6 proc. w stosunku do roku poprzedniego – red. na), a obroty wyniosły około 4 mld zł. Choć wysyłanie pracowników za granicę odpowiada jedynie za 2 proc. tej kwoty, to skala działalności powoduje, że mówimy o kwocie nawet 80 mln zł, która przez unijne przepisy nie stanie się podstawą do wyliczania podatku należnego do zapłacenia w Polsce.
Drugim z problemów, o którym głośno mówią firmy pośredniczące w podejmowaniu pracy za granicą, są szeroko pojęte praktyki protekcjonistyczne. Przoduje w nich Francja, której prezydent zdobył fotel m.in. hasłami o walce z "dumpingiem socjalnym" stosowanym m.in. przez Polaków.
Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia, największa organizacja zrzeszająca tego typu firmy działających na naszym rynku, cytuje przedstawicieli branży przyznających otwarcie, że francuscy czy niemieccy urzędnicy "nękają" polskie firmy i naciskają na przeniesienie ich do ich państw.
Krzysztof Jakubowski, wiceprezes spółki InterKadra oraz SAZ otwarcie mówił o tym, że kontrole Francuzów są "bezpardonowe, dokuczliwe i uciążliwe” i choć firma zawsze ma komplet dokumentów, to urzędnicy pojawiają się średnio dwa razy w miesiącu. - Na końcu każdej z nich urzędnik zazwyczaj dodaje "nieoficjalnie": "załóżcie firmę tutaj, to przestaniemy przychodzić" - podkreślił.
Naciski okazały się skuteczne. Wiceprezes InterKadry przyznał, że firma otwiera spółkę z ograniczoną odpowiedzialności w Lille. Na podobny ruch, tyle że w Niemczech, zdecydowała się LAXO Group. Otwarcie działalności na zachód od Odry planowane jest na pierwszy kwartał 2019 r.
Jeśli spojrzymy na liczby zawarte w raporcie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej okaże się z roku na rok wyjazdy organizowane przez agencje pracy stają się coraz popularniejsze. W 2016 r. za granicę wyjechało 148 635 osób, podczas gdy w ubiegłym było to już 163 146 osób.
51 proc. pracowników, którzy z pośrednictwem agencji podjęli pracę poza Polską, zdecydowało się jedynie na krótkie sezonowe 3-miesięczne kontrakty. Teoretycznie więc dyrektywa nie powinna w nich uderzać. Opisane podejście urzędników już tak. To bowiem najczęściej osoby zajmujące stanowiska niewymagające wysokich kwalifikacji - magazynierów, pracowników branż ogrodniczej czy sadowniczej lub tzw. "pakowacze ręczni".
Co dla nich będzie oznaczało przenoszenie polskich firm do państw zachodnich? Przede wszystkim droższe usługi i mniejsze zyski, które reperowały domowe budżety. Krzysztof Jakubowski szacował, że ceny mogą skoczyć nawet o 25 proc.
W takiej sytuacji część osób może zrezygnować z wyjazdu lub podjąć pracę na czarno, albo zostać wystawionym na działanie nieuczciwych, acz "tańszych", pośredników. Jak to się kończy, opisujemy od kilku tygodni w money.pl na przykładach firm wypychających Polaków na zasiłki dla bezrobotnych czy lokujących ich w... magazynach, gdzie za łóżka służą palety.
Niespodziewaną ofiarą przepisów mogą być także... armatorzy statków handlowych. Tylko w zeszłym roku agencje pośredniczyły w zatrudnieniu ponad 12 tys. marynarzy i 6 tys. oficerów pokładowych oraz oficerów żeglugi.
Straci także polski budżet. - Wybraliśmy rozwiązanie na niekorzyść polskiego organu podatkowego, ale z drugiej strony to efekt bezradności polskiego państwa, które nie umiało zawalczyć o swoich pracowników - dodał Jakubowski. Podobna praktyka staje się powszechna, co potwierdza Hania Stypulowska-Goutierre, prezes Polskie Izby Przemysłowo Handlowej we Francji. - Boom zaczął się na początku 2018 roku, kiedy wyłonił się ostateczny kształt dyrektywy o delegowaniu. W czerwcu, kiedy została podpisana, ilość tych zapytań wzrosła o sto procent - powiedziała. Pytania pochodzą praktycznie z każdej branży, w której Polacy są podwykonawcami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl