Po polskim mięsie i jajkach przyszedł czas na herbatę. Czeska Państwowa Inspekcja Rolno-Spożywcza uznała, że Herbal Tea Loyd produkowana przez firmę Mokate z Ustronia, zawiera znaczące ilości skopolaminy i atropiny - środków mających wpływ na ośrodkowy układ nerwowy. Produkt już został wycofany sieci sklepów Albert - piszą "Hospodarske Noviny". Polski producent nie zgadza się z ustaleniami czeskich służb.
Jak poinformował w komunikacie rzecznik Państwowej Inspekcji Rolno-Spożywczego Radoslav Pospichal, cytowany przez popularny czeski dziennik "Hospodarske Noviny", polska herbata ma zawierać aż 206 mikrogramów atropiny i 31,7 mikrogramów skopolaminy na kilogram. Zdaniem inspektorów napar o takim stężeniu może wywoływać nawet halucynacje.
Informacja szybko rozeszła się po czeskich mediach i cytowana była przez większość portali internetowych. Herbata została wycofana z czeskich sieci sklepów Albert, w których dostępny był polski produkt, a rzeczniczka sieci przepraszała klientów i zapewniła o możliwości zwrotów pieniędzy.
Jak zaznaczają "Hospodarske Noviny", inspekcja przed podobnym zagrożeniem przestrzegała dwa lata temu. Sprawa dotyczyła wówczas niemieckiego producenta płatków owsianych Alnatura, ale - jak podkreśla czeski dziennik - ilość nielegalnych substancji była mniejsza niż w polskiej herbacie.
Polski producent odwołuje się od kontrowersyjnych ustaleń czeskich służb. - Nie podzielamy opinii czeskiej Państwowej Inspekcji Rolno-Spożywczej. Trwa postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - podkreślił w rozmowie z WP money mec. Janusz Malarz reprezentujący firmę Mokate.
Jak zapowiedział, firma wstrzymuje się z szerszym komentowaniem sprawy do momentu zakończenia postępowania. Sprawa jest o tyle delikatna, że to nie pierwsze zastrzeżenia czeskich służb w związku z różnymi polskimi produktami.
Nie jest tajemnicą, że między Polską a Czechami od co najmniej czterech lat trwa handlowa wojna. Na cenzurowanym było już polskie mięso, a w listopadzie 2016 roku Czesi zdecydowali o zniszczeniu 5 mln polskich jaj. Chodziło o zagrożenie skażeniem salmonellą z jajek polskiej firmy Fermy Drobiu Woźniak.
W grudniu 2014 roku wyszło na jaw, że czeskie służby otrzymały specjalną instrukcję, która zaleca szczególnie dokładne kontrolowanie artykułów spożywczych pochodzących z Polski. Dokument zatytułowano: "Nadzwyczajna kontrola bezpieczeństwa i jakości oraz oznaczenia wybranych rodzajów artykułów spożywczych pochodzących z Polski".
Nakaz wydał wówczas dyrektor Departamentu Kontroli Laboratoryjnej i Certyfikatów Państwowej Inspekcji Rolnej i Żywności. Kontrolą miały zostać objęte główniej polskie warzywa i owoce, ze szczególnym uwzględnieniem jabłek, mięsa, wyrobów wędliniarskich, mleka, serów, a także ryb. Co istotne ta instrukcja nie obejmowała żywności z innych państw unijnych.
Polscy producenci żywności działający na czeskim rynku głośno mówią o szykanach i czarnym PR czy dodatkowych wymogach dokumentacyjnych i certyfikacyjnych. Składali nawet w tej sprawie skargi w Parlamencie Europejskim.