Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Monika Szafrańska
|

Hub gazowy w Polsce jest możliwy. Jest warunek

2
Podziel się:

Polska Towarowa Giełda Energii (TGE) mogłaby stać się punktem odniesienia dla cen gazu w Europie. Hub gazowy w naszym kraju jest możliwy, pod warunkiem posiadania infrastruktury i zdywersyfikowanych kontraktów - przekonuje w rozmowie z PAP ekspert energetyczny Wojciech Jakóbik.

Prezydent Andrzej Duda i prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarovic
Prezydent Andrzej Duda i prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarovic (PAP/Paweł Supernak)

Podczas inauguracji II Szczytu Inicjatywy Trójmorza w czwartek w Warszawie prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska liczy na powołanie korytarza gazowego pomiędzy gazoportem w Świnoujściu a przyszłym gazoportem na wyspie Krk w Chorwacji.

- Chcemy stworzyć korytarz północ-południe - korytarz gazowy pomiędzy gazoportem w Świnoujściu a przyszłym gazoportem na wyspie Krk w Chorwacji, ale chcemy poprzez ten system zabezpieczyć energetycznie kraje naszego regionu, by nie było sytuacji, że ktokolwiek może zastosować wobec naszej części Europy szantaż gazowy - powiedział Duda.

Korytarz Gazowy Północ-Południe, to unijna koncepcja budowy połączeń gazowych na osi Północ-Południe, by lepiej zintegrować rynki gazu w regionie. W piątek polski operator systemu przesyłowego, Gaz System poinformował o zawarciu umowy ze swym chorwackim odpowiednikiem Plinacro. Polska spółka ma wspierać Chorwatów w rozwoju rynku LNG i jego technologii. Plinacro rozpoczęło pierwszą fazę budowy terminalu LNG na Krk i infrastruktury przesyłowej do sąsiednich krajów. Gazoport na wyspie Krk to kluczowy element gazowego Korytarza Północ-Południe. Komisja Europejska w październiku 2013 r. przyznała chorwackiemu terminalowi LNG status projektu o znaczeniu wspólnotowym (Project of Common Interest - PCI). Chorwaci z kolei przyznali budowie terminala LNG Krk priorytetowy status.

Trump o bezpieczeństwie: Dziękujemy za przykład jaki Polska daje w NATO. Zobacz wideo:

Chorwacka prezydent Kolinda Grabar-Kitarović podczas dyskusji na Global Forum w piątek w Warszawie wyraziła przekonanie, że podczas szczytu Trójmorza ta inicjatywa zdobyła "międzynarodowe uznanie". Jak mówiła, Trójmorze ma na celu nadrobienie zaległości w połączeniach infrastrukturalnych na osi Północ-Południe, by możliwa stała się współpraca gospodarcza pomiędzy na przykład Chorwacją a Polską i krajami bałtyckimi. Zwróciła uwagę, że przez ostatnie ćwierć wieku pracowano przede wszystkim na rzecz rozwoju sieci połączeń na osi Wschód-Zachód. W jej opinii terminal na Krk jest projektem strategicznym dla niezależności energetycznej, nie tylko samej Chorwacji, ale i całego regionu, co zapewni budowa korytarza z Polską oraz rewersów i interkonektorów w kierunku Węgier i Ukrainy. - Chcę zachęcać ludzi, w tym mój własny rząd, do efektywności, byśmy byli w stanie realizować projekty, które poprzedni rząd w pewnym sensie zamiótł pod dywan, a które są bardzo istotne dla naszego rozwoju - mówiła prezydent Chorwacji.
Wskazała w tym kontekście na terminal LNG na wyspie Krk, którego realizacja w ostatnich latach się opóźniała.

Powstanie infrastruktury gazowej na osi Północ-Południe umożliwiłoby stworzenie w Polsce hubu gazowego, czyli centrum handlu na cały region Europy Środkowo-Wschodniej. Mówił o tym w piątek wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.

Zdaniem eksperta energetycznego, redaktora naczelnego portalu Biznesalert Wojciecha Jakóbika, jest to możliwe jednak pod warunkiem, że zostanie spełnione kilka warunków.

- Mamy kilka poziomów budowy realnej dywersyfikacji. Podstawowy - to dywersyfikacja portfela dostaw dla polskiej spółki PGNiG, czyli zmniejszenie uzależnienia od Gazpromu i uzupełnienie lub zastąpienie tych dostaw nowymi kierunkami - powiedział PAP Jakóbik.

Kolejny, wyższy poziom, dotyczy infrastruktury, czyli rozbudowy terminala regazyfikacyjnego LNG w Świnoujściu i budowa Baltic Pipe, rozumianego jako projekt połączenia złóż węglowodorów na Szelfie Norweskim Morza Północnego z polskim Wybrzeżem. - To po to, by dywersyfikacja była związana z możliwością sprowadzania do Polski nierosyjskiego gazu - powiedział Jakóbik.

Jak zaznaczył, same umowy na dostawy paliwa nie gwarantują, że będzie to nierosyjski gaz; można go ściągać przez rewers na gazociągu Jamalskim, którym rosyjski gaz - przez terytorium Polski i Białorusi - tłoczony jest do Niemiec. Rewes umożliwia odwrócenie tego kierunku.

Najwyższy poziom dywersyfikacji - jak podkreśla Jakóbik - to właśnie utworzenie hubu. - Jeśli Polsce udało by się stworzyć płynny rynek surowca i uzyskać jego nadpodaż, moglibyśmy stać się "środkiem ciężkości" wymiany gazowej w regionie. Gdyby zostało to "dobrze poukładane" i zasilone odpowiednio dużymi dostawami gazu z Norwegii czy USA, można stworzyć u nas cenowy punkt odniesienia - dodaje.

Zdaniem Jakubika, tak jak Niemcy mają Gaspool (czyli powstała w 2009 r. internetowa platforma wymiany handlowej - przyp. red.), w przyszłości, takim punktem odniesienia, od którego uzależnione są kontrakty gazowe, mogła by stać się polska Towarowa Giełda Energii.

- Na przykład kontrakt na dostawy amerykańskiego LNG dla Litwy mógłby wynosić poziom giełdy polskiej plus pięć procent za transport - mówi.

Dzięki powstaniu hubu w Polsce można by stworzyć przeciwwagę dla rynku niemieckiego, który - jak zauważył ekspert - w coraz większym stopniu będzie nasycony gazem rosyjskim.

- Do 2020 r. po budowie Nord Stream 2, Niemcy zwiększą zależność od rosyjskiego gazu z 40 do 60 proc. Niemcom ten wzrost nie przeszkadza, bo robią na tym wielkie pieniądze i nie obawiają się wpływów politycznych Rosji, bowiem są przez nią traktowanie zupełnie inaczej niż kraje Europy Środkowo- Wschodniej - dodaje.

Powodzenie planu stworzenia hubu gazowego w Polsce zależy od dobrych cen kontraktów pośrednika, którym chce być PGNiG i innych firm, które powinny być dopuszczone do obrotu.

Jakóbik zauważa, że choć znane są kontrakty, w których amerykańskie LNG jest droższe od oferty Gazpromu, to polski hub byłby zasilany kontraktami, które mogą być inaczej - niż dotąd - indeksowane. - Jeżeli dojdzie do agregacji popytu w rejonie Trójmorza, a nawet tylko w samej Polsce i na Ukrainie, to możemy dostać bardzo korzystne oferty - przekonuje.

Jakóbik zwraca uwagę na fakt, że Amerykanie mają "ogromną" nadpodaż gazu i "upychają" go po "niskich kosztach". Ekspert wskazuje też na kontrakty z Norwegami, którzy ceny surowca indeksują do ceny na giełdach. Gdyby udało się stworzyć w Polsce płynny rynek gazu, ceny mogłyby być indeksowane do poziomu polskiej giełdy.

Jak mówi Jakóbik, plany utworzenia polskiego hubu gazowego mogą jednak trafić na mielizny. Choć - według szacunków PGNiG - moce przesyłowe gazowych magistrali z regionu Trójmorza mogą wynosić nawet 70 mld m sześc gazu rocznie, to jednak rosyjski Gazprom nie zasypuje gruszek w popiele i usiłuje niektóre z nich zapewnić dla przesyłu swojego gazu. - Jeśli Rosjanie zrealizują te przepustowości, to ich wolumen będzie niższy - mówi.

Kolejne zagrożenie, na które wskazuje ekspert to fakt, że z jakiś powodów zostanie utrudniona czy wręcz uniemożliwiona realizacja gazociągu Baltic Pipe. - Na przykład wystąpią jakieś "problemy techniczne" podczas kładzenia rury na Bałtyku, albo ujawnią się jakieś kwestie proceduralne - wylicza.

- Zagrożeniem dla tego projektu mogłaby też być jakaś niestabilność polityczna w Polsce. Trzeba przecież pamiętać, że Baltic Pipe budujemy już trzeci raz. W poprzednich przypadkach, niby wszystko było już umówione, ale przychodziły nowe rządy i wywracały ten projekt - dodał.

wiadomości
gospodarka
unia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(2)
WYRÓŻNIONE
cvq
7 lat temu
Puste rury to jednak mały argument ,trzeba mieć pewnych i niedrogich dostawców,wtedy można się z Rosją targować.
Rozważny
7 lat temu
Strasznie dużo tych 'ale" i warunków koniecznych niestety. Choć sama idea jest pożądana i seksowana, to jenak Gazprom jeśli tylko zechce może łatwo sparaliżować taką inicjatywę dając preferencyjne ceny niektórym kluczowym odbiorcom, np. Węgrom czy Czechom, czy Słowakom. Gazprom ma dość niskie koszty wydobycia i transportu poprzez już istniejęcą i zamortyzowaną infrastrukturę, daje mu to więc oczywistą przewagę kosztową nad gazem amerykańskim wydobywanym z łupków i transportowanym gazowcami. Wystarczy tylko tyle aby inicjatywa ta nigdy nie osiągnęła masy krytycznej albo pełnej infrastruktury. To może być bardzo kosztowny projekt infrstrukturalny, który nigdy nie będzie rentowny. Spróbować warto, choć ograniczyłbym się do zapewnienie regionalnej niezależności energetycznej. Obawiam, się że idziemy o jeden most zadaleko.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (2)
Rozważny
7 lat temu
Strasznie dużo tych 'ale" i warunków koniecznych niestety. Choć sama idea jest pożądana i seksowana, to jenak Gazprom jeśli tylko zechce może łatwo sparaliżować taką inicjatywę dając preferencyjne ceny niektórym kluczowym odbiorcom, np. Węgrom czy Czechom, czy Słowakom. Gazprom ma dość niskie koszty wydobycia i transportu poprzez już istniejęcą i zamortyzowaną infrastrukturę, daje mu to więc oczywistą przewagę kosztową nad gazem amerykańskim wydobywanym z łupków i transportowanym gazowcami. Wystarczy tylko tyle aby inicjatywa ta nigdy nie osiągnęła masy krytycznej albo pełnej infrastruktury. To może być bardzo kosztowny projekt infrstrukturalny, który nigdy nie będzie rentowny. Spróbować warto, choć ograniczyłbym się do zapewnienie regionalnej niezależności energetycznej. Obawiam, się że idziemy o jeden most zadaleko.
cvq
7 lat temu
Puste rury to jednak mały argument ,trzeba mieć pewnych i niedrogich dostawców,wtedy można się z Rosją targować.