Podczas inauguracji II Szczytu Inicjatywy Trójmorza w czwartek w Warszawie prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska liczy na powołanie korytarza gazowego pomiędzy gazoportem w Świnoujściu a przyszłym gazoportem na wyspie Krk w Chorwacji.
- Chcemy stworzyć korytarz północ-południe - korytarz gazowy pomiędzy gazoportem w Świnoujściu a przyszłym gazoportem na wyspie Krk w Chorwacji, ale chcemy poprzez ten system zabezpieczyć energetycznie kraje naszego regionu, by nie było sytuacji, że ktokolwiek może zastosować wobec naszej części Europy szantaż gazowy - powiedział Duda.
Korytarz Gazowy Północ-Południe, to unijna koncepcja budowy połączeń gazowych na osi Północ-Południe, by lepiej zintegrować rynki gazu w regionie. W piątek polski operator systemu przesyłowego, Gaz System poinformował o zawarciu umowy ze swym chorwackim odpowiednikiem Plinacro. Polska spółka ma wspierać Chorwatów w rozwoju rynku LNG i jego technologii. Plinacro rozpoczęło pierwszą fazę budowy terminalu LNG na Krk i infrastruktury przesyłowej do sąsiednich krajów. Gazoport na wyspie Krk to kluczowy element gazowego Korytarza Północ-Południe. Komisja Europejska w październiku 2013 r. przyznała chorwackiemu terminalowi LNG status projektu o znaczeniu wspólnotowym (Project of Common Interest - PCI). Chorwaci z kolei przyznali budowie terminala LNG Krk priorytetowy status.
Trump o bezpieczeństwie: Dziękujemy za przykład jaki Polska daje w NATO. Zobacz wideo:
Chorwacka prezydent Kolinda Grabar-Kitarović podczas dyskusji na Global Forum w piątek w Warszawie wyraziła przekonanie, że podczas szczytu Trójmorza ta inicjatywa zdobyła "międzynarodowe uznanie". Jak mówiła, Trójmorze ma na celu nadrobienie zaległości w połączeniach infrastrukturalnych na osi Północ-Południe, by możliwa stała się współpraca gospodarcza pomiędzy na przykład Chorwacją a Polską i krajami bałtyckimi. Zwróciła uwagę, że przez ostatnie ćwierć wieku pracowano przede wszystkim na rzecz rozwoju sieci połączeń na osi Wschód-Zachód. W jej opinii terminal na Krk jest projektem strategicznym dla niezależności energetycznej, nie tylko samej Chorwacji, ale i całego regionu, co zapewni budowa korytarza z Polską oraz rewersów i interkonektorów w kierunku Węgier i Ukrainy. - Chcę zachęcać ludzi, w tym mój własny rząd, do efektywności, byśmy byli w stanie realizować projekty, które poprzedni rząd w pewnym sensie zamiótł pod dywan, a które są bardzo istotne dla naszego rozwoju - mówiła prezydent Chorwacji.
Wskazała w tym kontekście na terminal LNG na wyspie Krk, którego realizacja w ostatnich latach się opóźniała.
Powstanie infrastruktury gazowej na osi Północ-Południe umożliwiłoby stworzenie w Polsce hubu gazowego, czyli centrum handlu na cały region Europy Środkowo-Wschodniej. Mówił o tym w piątek wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.
Zdaniem eksperta energetycznego, redaktora naczelnego portalu Biznesalert Wojciecha Jakóbika, jest to możliwe jednak pod warunkiem, że zostanie spełnione kilka warunków.
- Mamy kilka poziomów budowy realnej dywersyfikacji. Podstawowy - to dywersyfikacja portfela dostaw dla polskiej spółki PGNiG, czyli zmniejszenie uzależnienia od Gazpromu i uzupełnienie lub zastąpienie tych dostaw nowymi kierunkami - powiedział PAP Jakóbik.
Kolejny, wyższy poziom, dotyczy infrastruktury, czyli rozbudowy terminala regazyfikacyjnego LNG w Świnoujściu i budowa Baltic Pipe, rozumianego jako projekt połączenia złóż węglowodorów na Szelfie Norweskim Morza Północnego z polskim Wybrzeżem. - To po to, by dywersyfikacja była związana z możliwością sprowadzania do Polski nierosyjskiego gazu - powiedział Jakóbik.
Jak zaznaczył, same umowy na dostawy paliwa nie gwarantują, że będzie to nierosyjski gaz; można go ściągać przez rewers na gazociągu Jamalskim, którym rosyjski gaz - przez terytorium Polski i Białorusi - tłoczony jest do Niemiec. Rewes umożliwia odwrócenie tego kierunku.
Najwyższy poziom dywersyfikacji - jak podkreśla Jakóbik - to właśnie utworzenie hubu. - Jeśli Polsce udało by się stworzyć płynny rynek surowca i uzyskać jego nadpodaż, moglibyśmy stać się "środkiem ciężkości" wymiany gazowej w regionie. Gdyby zostało to "dobrze poukładane" i zasilone odpowiednio dużymi dostawami gazu z Norwegii czy USA, można stworzyć u nas cenowy punkt odniesienia - dodaje.
Zdaniem Jakubika, tak jak Niemcy mają Gaspool (czyli powstała w 2009 r. internetowa platforma wymiany handlowej - przyp. red.), w przyszłości, takim punktem odniesienia, od którego uzależnione są kontrakty gazowe, mogła by stać się polska Towarowa Giełda Energii.
- Na przykład kontrakt na dostawy amerykańskiego LNG dla Litwy mógłby wynosić poziom giełdy polskiej plus pięć procent za transport - mówi.
Dzięki powstaniu hubu w Polsce można by stworzyć przeciwwagę dla rynku niemieckiego, który - jak zauważył ekspert - w coraz większym stopniu będzie nasycony gazem rosyjskim.
- Do 2020 r. po budowie Nord Stream 2, Niemcy zwiększą zależność od rosyjskiego gazu z 40 do 60 proc. Niemcom ten wzrost nie przeszkadza, bo robią na tym wielkie pieniądze i nie obawiają się wpływów politycznych Rosji, bowiem są przez nią traktowanie zupełnie inaczej niż kraje Europy Środkowo- Wschodniej - dodaje.
Powodzenie planu stworzenia hubu gazowego w Polsce zależy od dobrych cen kontraktów pośrednika, którym chce być PGNiG i innych firm, które powinny być dopuszczone do obrotu.
Jakóbik zauważa, że choć znane są kontrakty, w których amerykańskie LNG jest droższe od oferty Gazpromu, to polski hub byłby zasilany kontraktami, które mogą być inaczej - niż dotąd - indeksowane. - Jeżeli dojdzie do agregacji popytu w rejonie Trójmorza, a nawet tylko w samej Polsce i na Ukrainie, to możemy dostać bardzo korzystne oferty - przekonuje.
Jakóbik zwraca uwagę na fakt, że Amerykanie mają "ogromną" nadpodaż gazu i "upychają" go po "niskich kosztach". Ekspert wskazuje też na kontrakty z Norwegami, którzy ceny surowca indeksują do ceny na giełdach. Gdyby udało się stworzyć w Polsce płynny rynek gazu, ceny mogłyby być indeksowane do poziomu polskiej giełdy.
Jak mówi Jakóbik, plany utworzenia polskiego hubu gazowego mogą jednak trafić na mielizny. Choć - według szacunków PGNiG - moce przesyłowe gazowych magistrali z regionu Trójmorza mogą wynosić nawet 70 mld m sześc gazu rocznie, to jednak rosyjski Gazprom nie zasypuje gruszek w popiele i usiłuje niektóre z nich zapewnić dla przesyłu swojego gazu. - Jeśli Rosjanie zrealizują te przepustowości, to ich wolumen będzie niższy - mówi.
Kolejne zagrożenie, na które wskazuje ekspert to fakt, że z jakiś powodów zostanie utrudniona czy wręcz uniemożliwiona realizacja gazociągu Baltic Pipe. - Na przykład wystąpią jakieś "problemy techniczne" podczas kładzenia rury na Bałtyku, albo ujawnią się jakieś kwestie proceduralne - wylicza.
- Zagrożeniem dla tego projektu mogłaby też być jakaś niestabilność polityczna w Polsce. Trzeba przecież pamiętać, że Baltic Pipe budujemy już trzeci raz. W poprzednich przypadkach, niby wszystko było już umówione, ale przychodziły nowe rządy i wywracały ten projekt - dodał.