W ubiegłym roku po raz pierwszy od pięciu lat Polaków przybyło, a nie ubyło. Ale nie samo 500+ dało pozytywny rezultat. To imigracji, a nie większej liczbie narodzin, przypisać trzeba największy wpływ na wzrost liczby obywateli. Jej skala w Polsce to jednak nic w porównaniu z tym, co dzieje się w Niemczech. Tam imigranci z tylko dwóch ostatnich lat stanowią już ponad dwa procent społeczeństwa.
W ubiegłym roku po raz drugi w ciągu ostatniego półwiecza więcej osób przyjechało do Polski, niż ją opuściło. Poprzednio sytuacja, kiedy więcej było imigrujących do Polski niż naszych emigrantów, miała miejsce w 2010 roku, a jeszcze wcześniej... aż w 1967 roku - tak podaje w najnowszym raporcie Eurostat.
W ostatnim ćwierćwieczu imigracja działała na minus, tj. mieszkańców w Polsce ubywało. W niektórych latach ten minus był bardzo duży. W 2006 roku wyjechało z Polski 36 tys. więcej ludzi niż przyjechało, a w 1988 r. aż 97 tys. W ubiegłym roku jednak imigracja ratowała Polskę przed wyludnianiem.
Przyjechało do nas w 2016 r. na stałe o niecałe 12 tys. więcej osób niż wyjechało. Część emigrantów z wcześniejszych lat wraca do Polski, przyjmujemy repatriantów, osiedlają się emigranci z Ukrainy... Jednocześnie mieliśmy jednak regres naturalny (przewaga zgonów nad urodzinami), któremu nie zaradził w pełni program 500+. Podsumowując te dwie tendencje (imigracja i regres naturalny), Polaków jest o prawie 6 tys. więcej niż rok wcześniej.
Niemcy coraz mniej niemieckie
Ale to, co się dzieje z imigracją w niektórych państwach, to zmiana wręcz fundamentalna. W Luksemburgu przybysze z ostatnich dwóch lat stanowią już aż 3,7 proc. społeczeństwa, a gdyby liczyć okres trzech lat, to nawet prawie 6 proc.
Bardzo istotne zmiany zachodzą też na zachód od Odry. Niemców w ubiegłych dwóch latach rodziło się o 0,3 mln mniej niż umierało. Nie pomogło nawet to, że liczba narodzin rośnie od pięciu lat i w 2016 r. na świat przyszło 800 tys. dzieci, co jest najlepszym wynikiem od 1998 roku. Społeczeństwo jest już podstarzałe i od dwóch lat umiera rocznie ponad 900 tys. osób - najwięcej od 1991 roku.
Powstałą „dziurę” szybko wypełniają imigranci. Ze sporym naddatkiem zresztą. W ciągu dwóch lat przyjęto na stałe aż 1,9 mln osób. "Nowi Niemcy", którzy przyjechali w latach 2015-2016 to już 2,4 proc. społeczeństwa.
Chwilowo jadą tam po zasiłki, ale w przyszłości będą musieli zająć się utrzymaniem systemu emerytalnego. Społeczeństwo wymiera już od 1991 roku, tj. rok wcześniej zanotowano ostatni przyrost naturalny.
"Najazd" o podobnej skali widać w ostatnich dwóch latach w Austrii i na Malcie (imigranci stanowią 2,2 proc. społeczeństwa) oraz w Szwecji (2 proc. społeczeństwa), z tą różnicą względem Niemiec, że w tych trzech krajach nadal więcej ludzi się rodzi niż umiera.
Zmiana populacji w Europie w latach 2015-2016 (tys. osób) | |||
---|---|---|---|
zmiana populacji | przyrost/regres naturalny | migracja netto | |
Unia Europejska | 3 301 | -133 | 3 371 |
Turcja | 2 119 | 1 808 | 311 |
Niemcy | 1 602 | -338 | 1 940 |
Wlk. Brytania | 933 | 353 | 580 |
Francja | 536 | 404 | 132 |
Szwecja | 248 | 50 | 197 |
Azerbejdżan | 217 | 218 | -1 |
Austria | 197 | 8 | 188 |
Holandia | 181 | 47 | 134 |
Szwajcaria | 180 | 42 | 138 |
Irlandia | 146 | 69 | 16 |
Belgia | 129 | 26 | 103 |
Norwegia | 92 | 36 | 56 |
Dania | 89 | 14 | 75 |
Hiszpania | 79 | -2 | 82 |
Czechy | 41 | 5 | 36 |
Finlandia | 32 | 2 | 30 |
Luksemburg | 28 | 4 | 21 |
Białoruś | 24 | -3 | 26 |
Słowacja | 14 | 7 | 7 |
Malta | 11 | 2 | 9 |
Islandia | 9 | 4 | 6 |
Cypr | 8 | 7 | 0 |
Macedonia | 5 | 5 | -1 |
Słowenia | 3 | 1 | 2 |
Estonia | 1 | -3 | 3 |
San Marino | 0 | 0 | 0 |
Czarnogóra | 0 | 2 | -2 |
Monako | 0 | 0 | 0 |
Gruzja | -11 | 16 | -27 |
Armenia | -24 | 26 | -51 |
Polska | -33 | -31 | -1 |
Łotwa | -36 | -13 | -23 |
Węgry | -58 | -71 | 13 |
Portugalia | -65 | -46 | -19 |
Chorwacja | -71 | -31 | -40 |
Litwa | -73 | -21 | -53 |
Serbia | -74 | -74 | 0 |
Bułgaria | -100 | -87 | -14 |
Grecja | -101 | -55 | -45 |
Włochy | -206 | -304 | 97 |
Rumunia | -232 | -132 | -100 |
Źródło: obliczenia własne na podst. Eurostatu |
W Finlandii najmniej narodzin od klęski głodu z XIX wieku
O ile w Niemczech pragnienie posiadania dziecka się nasila, to katastrofa demograficzna jest w aż sześciu europejskich krajach. We Włoszech, Rumunii, Finlandii, Serbii, Monako i San Marino tak mało dzieci jak w 2016 r. nie rodziło się przynajmniej od 1960 r. (do tego roku sięgają dane Eurostatu), a blisko minimów jest pod tym względem w Chorwacji.
W przypadku Finlandii, „Rzeczpospolita” informuje, że liczba urodzeń będzie w bieżącym roku na poziomie najgorszym od XIX wieku. W 1868 roku, czyli w czasie klęski głodu, urodziło się 43757 dzieci, a w 2017 r. po raz pierwszy od tego czasu ma to być poniżej 50 tys. Skalę katastrofy demograficznej obrazuje informacja, że w 1868 roku mieszkało w Finlandii około 2 mln osób, a obecnie ponad 5 mln.
Prof. Mika Gissler z Narodowego Instytutu Zdrowia przyznał, że liczby z 2017 roku zaskoczyły badaczy - spadek liczby urodzeń był tak duży, że początkowo podejrzewano, iż dane są błędne.
Mimo tych alarmistycznych tonów, Finów w ubiegłym roku nie ubyło, ale przybyło. Oczywiście dzięki imigracji. Przyjechało tam i zamieszkało na stałe 17 tys. osób.
Łącznie do Unii Europejskiej wjechało w latach 2015-2016 aż 3,3 mln imigrantów. W tym czasie urodziło się w UE o 133 tys. mniej ludzi niż umarło.
Rekordy wyludnienia
Są kraje w UE, które się wyludniają, bo nikt nie chce do nich migrować, a przy tym ich obywatele przestają płodzić dzieci i sami przy tym szukają swojego miejsca do życia za granicą. Najbardziej drastycznym przypadkiem wyludnienia jest nasz sąsiad z północnego-wschodu, czyli Litwa, gdzie w ciągu zaledwie dwóch lat ubyło aż 2,5 proc. mieszkańców.
W ramach Unii szybko wyludnia się jeszcze Łotwa (-1,8 proc. mieszkańców w ciągu dwóch lat) i bardzo chętnie odwiedzana przez naszych turystów Chorwacja (-1,7 proc. mieszkańców).
Jeśli chodzi o całą Europę, to największe wyludnienie dotknęło Bośnię i Hercegowinę. W dwa lata populacja spadła o 8 proc. Niewykluczone, że część Bośniaków przyłączyła się do wędrówki ludów po niemieckie zasiłki.
Nawet kraje UE, gdzie nie ma problemu z przyrostem naturalnym, osiągają w tym zakresie coraz gorsze wyniki. We Francji, która lideruje od lat w Unii w liczbie urodzin, w 2016 roku przyszło na świat najmniej dzieci od siedemnastu lat. Dodając do tego imigrację, która utrzymuje się od kilku lat na poziomie około 60 tys. ludzi, Francuzów przybyło 265 tys., czyli najmniej od 1998 roku.
Jeszcze w ramach Unii, tj. zanim dokona się Brexit, jasno świeci demograficzna gwiazda Wielkiej Brytanii. Zastrzyk w postaci nowych, małych obywateli zapewnia prawdopodobnie migracja m.in. z Polski, bo wyraźny skok w górę narodzin nastąpił tam już od 2006 roku, czyli dwa lata po przyjęciu naszego kraju w skład wspólnoty państw. Obecnie ten trend nieco słabnie, ale w połączeniu z imigracją - drugą największą w Unii po Niemczech - dało to jednoprocentowy przyrost populacji w ubiegłym roku.
Poza Unią, w Europie nieprzerwanie najszybciej rozwija się ludnościowo Turcja. Od dziesięciu lat rodzi się tam regularnie 1,3 mln obywateli rocznie, do tego doszła migracja z ogarniętych wojną terenów - łącznie o 311 tys. ludzi więcej przyjechało do Turcji niż z niej wyjechało na stałe w dwóch ostatnich latach - odejmując zmarłych przyrost jest na poziomie miliona osób rocznie.
Eksperyment Calhouna
Jakie są przyczyny wyludniania w Europie? Wiele tłumaczyć może eksperyment, jaki przeprowadzono na... myszach w latach 1968-1972 pod kierownictwem amerykańskiego etologa (zoolog zajmujący się zachowaniem zwierząt) Johna Calhouna. Mimo wielokrotnych prób efekt końcowy był zawsze ten sam - nieograniczony dostęp do pokarmu i brak zagrożeń powodował wymieranie populacji.
Myszy w eksperymencie miały wszystko - jedzenie i picie, miejsce do życia i nic im nie zagrażało. Po pewnym czasie obserwowanego wzrostu populacji, zachowania myszy się zmieniały, np. samce przestawały wykazywać zainteresowanie płcią piękną. Choć myszy wyglądały dobrze i były odżywione, to nie angażowały się w inne działania niż picie, jedzenie, spanie oraz dbanie o siebie. Kończyło się to za każdym razem wymieraniem populacji.
Krytycy badania zwracali uwagę, że wszystko działo się w laboratorium a nie w warunkach naturalnych, co wpływa na morfologię i funkcjonowanie mózgów, a więc na zachowania zwierząt, rytm dobowy, rozród, reakcje na stres. W efekcie uzyskane wyniki nie muszą prowadzić do wniosków, dotyczących organizmów w warunkach innych niż założone w badaniu.
Tak czy inaczej wyniki eksperymentu oraz obserwowane wyludnianie się państw bogatych dają do myślenia. Na miejsce bogatych Europejczyków wchodzą emigranci z krajów, gdzie życie jest trudne.