W Unii Europejskiej pojawiają się pewne wątpliwości co do chińskich inwestycji. UE chce większej kontroli nad nimi i nalega, by zabezpieczyć miejsca pracy w Europie, zatrzymać na miejscu własność intelektualną, centra badań i rozwoju - powiedział analityk OSW Jakub Jakóbowski. I dodał, że powyższe kwestie wzbudzają obawy chińskich firm, które są już obecne na rynku europejskim.
- Nie jest powiedziane, że Chińczycy te wszystkie rzeczy "wywożą", czy wykorzystują inwestycje wyłącznie do rozwoju wewnętrznego, ale w Unii jest ciekawy nowy trend, polegający na tym, żeby stawiać warunki Chińczykom i zabezpieczać się przed tym, by do czegoś takiego nie doszło - podkreślił ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jako przykład wskazał niemiecki koncern KUKA, produkujący roboty przemysłowe, w którym część udziałów chciał przejąć chiński inwestor. - I podczas gdy wcześniejsze chińskie inwestycje były realizowane czysto na stopie biznesowej, bez interwencji rządów i Komisji Europejskiej, tym razem nie obyło się bez interwencji - zauważył.
Jakóbowski jednak określił Chiny jako partnera przewidywalnego. - Jeśli dzisiaj spojrzymy na chiński plan pięcioletni, plany związane z Nowym Jedwabnym Szlakiem czy grupą 16+1, wytyczne gospodarcze, które się tam znalazły i zostały opisane przez chiński rząd, każą się spodziewać realizacji w kolejnych latach. Branże uznawane przez chińską administrację za perspektywiczne mogą liczyć na lepsze traktowanie, dedykowane im instrumenty finansowe czy wsparcie administracji - tłumaczył.
Według eksperta, intensywne kontakty gospodarcze Europy Środkowej i Chin to m.in. skutek trudności na rynkach bliskich biznesowo, takich jak Rosja i Ukraina. - To popchnęło polskich przedsiębiorców i administrację w stronę Chin. To także zauważyli Chińczycy - mówił.
- Zwiększając aktywność w ostatnich latach w naszym regionie chińscy eksperci podkreślali, że jednym z powodów większego zainteresowania w regionie współpracą z Chinami jest właśnie problem zamknięcia rynków wschodnich - dodał.
Wskazał, że Chińczycy zabiegają m.in., by w regionie budować elektrownie nuklearne. - W oficjalnych chińskich rządowych dokumentach i wypowiedziach premiera Li Keqianga z zeszłego roku i 2014 r. energetyka nuklearna to jest jeden z dwóch - obok szybkich kolei - filarów chińskiego eksportu, zaznaczonych przez rząd - powiedział. - I Chińczykom bardzo zależy na tym, żeby mieć jakieś sukcesy w tych dziedzinach na rynkach zagranicznych, w szczególności w Europie - zaznaczył.