Warto, a nawet należy przyglądać się Europie, Unii Europejskiej i Eurostrefie – wiele bowiem zmienia się dosłownie na naszych oczach w ostatnich kilku-kilkunastu latach. Potrzeba refleksji bierze się stąd, że przez wiele dziesięcioleci kanonem najpierw naszych pragnień, a potem już naszej polityki (i słusznie!) było zakotwiczenie się w strukturach europejskich i euroatlantyckich. I dodajmy, że rozważając to, co się dzieje w dalszym ciągu dla tego podejścia nie ma alternatywy.
Natomiast refleksji wymaga kwestia, której najczęściej nie podnosi się w naszych polskich dyskusjach, gdzie dominuje albo bezrefleksyjne poparcie, albo równie bezrefleksyjne odrzucenie. Otóż warto zastanowić się, ile Europy, czy bardziej dokładnie: historycznych cech wyróżniających in plus cywilizację zachodnią od reszty świata, zostało jeszcze w cywilizacji zachodniej. A także, czy nadal obserwujemy trend w kierunku rozwoju liberalnej demokracji i stanowiącej nieodłączny jej fundament kapitalistycznej gospodarki rynkowej, czy też odwrotnie – coraz wyraźniejszy uwiąd tej ostatniej. Innymi słowy, refleksja ma dotyczyć odwiecznej kwestii: ile jest cukru w cukrze...
Refleksja prowadzi, niestety, do niewesołych konkluzji. Historycznego Zachodu jest we współczesnym Zachodzie coraz mniej. Oczywiście nie jest to refleksja w rodzaju poniższej, napisanej przez pewnego mocno lewicującego dziennikarza. Pyta on: _ Czy to nie dziki absurd, że destrukcja może ogarnąć najbardziej przyjazną ludziom, więc, wydawałoby się niewzruszenie stabilną część świata? _. Dla owego szlachetnego lewaka do oceny systemu wystarczają intencje (Jan Jakub Rousseau się kłania!). Skoro coś jest _ przyjazne ludziom _, więc musi świetnie funkcjonować. Koniec dyskusji!
Niestety, to dopiero początek. Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Mamy więc państwo opiekuńcze dające wszystkim wszystko, nie pytając, czy wnieśli oni cokolwiek do tworzenia wspólnego bochenka, jakim jest PKB. A to jest najprostsze pytanie. Warto też zapytać, czy dodając dóbr materialnych nie zubażamy beneficjentów z ich dóbr psychicznych. Stąd bierze się syndrom _ wyuczonej bezradności _ ludzi, którzy nie zaobserwowali regularnych związków między działaniem a efektem (tu: pracą i dochodem)
. Stąd frustracja i destrukcja, gdy manna zaczyna spadać z nieba w malejących (nieco) ilościach. Dowodów tego mamy wiele, choćby na ulicach Londynu czy Paryża.
Gdzie refleksja _ cholernych amatorów dobrych uczynków _ nad tym, że jeśli tworzy się prawa, to drugą stroną tego są (czyjeś) obowiązki. Ja dalece trzeba być durniem, wyalienowanym z realnego świata, jak mądrale z Komisji Europejskiej, którzy w swej mądrości uznali, że istnieje prawo człowieka do turystyki. Kto miałby to prawo sfinansować? – odpowiedź na to pytanie już ich nie interesuje. Z podobnym brakiem rozsądku tworzy się od dziesięcioleci państwo opiekuńcze. A także oplatające nas wszystkich, a przede wszystkim producentów czegokolwiek, państwo-niańka.
Pamiętajmy, że przedsięwzięcia integracyjne Europy, Unia i strefa euro, nie są jednorodne w swym instytucjonalnym pochodzeniu. Integracja rynkowa przejawia się głównie w unii celnej i wspólnym rynku. Jako taka przełamuje bariery i zwiększa zakres naszych wolności. Integracja polityczna (harmonizacja itp.) zmienia układ sił miedzy centrum i obywatelami, ograniczając w ten sposób nasze możliwości wyboru. Nie widzę powodu, by – jak ślepi przeciwnicy Unii – domagać się wyjścia z UE. Natomiast podkreślać będę w każdej dyskusji na temat przyszłości, że warte obrony są przede wszystkim unia celna i wspólny rynek. Całą reszta powinna być negocjowalna i utrzymana o tyle tylko, o ile bilans korzyści i strat wypada pozytywnie...
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Taka będzie przyszłość Europy. Kończy się czas _ Żeby pokonać kryzys, potrzebujemy silniejszej, a nie słabszej Europy. By tak się stało, potrzebujemy aktywnego udziału obywateli. _ | |
Głośny apel Montiego. Strefa euro chyli się ku upadkowi? - _ Napięcia, które w ostatnich latach towarzyszą strefie euro, mają już cechy psychologicznego rozpadu Europy _ - przestrzega polityk. | |
Brytyjczycy zdecydują, czy chcą zostać w UE Premier Wielkiej Brytanii David Cameron dał jasno do zrozumienia, że poprze pomysł rozpisania unijnego referendum w nowej kadencji parlamentu. |