"Zgodnie z naszymi regulacjami dotyczącymi pracowników jesteście urzędnikami UE. Pracujecie dla Europy. Zostawiliście krajowe "czapki" za drzwiami, gdy dołączyliście do tej instytucji, i te drzwi nie zamykają się dla was teraz" - napisał przewodniczący Komisji.
Z danych Komisji Europejskiej wynika, że z 32 tysięcy jej pracowników ponad 1100 osób ma brytyjski paszport. Wielu z nich piastuje bardzo wysokie stanowiska z pensjami od kilku do nawet kilkunastu tysięcy euro miesięcznie.
Juncker podkreślił, że jako europejscy urzędnicy zawsze byli oni lojalni wobec Unii, przyczyniając się do "naszego wspólnego europejskiego projektu". "I tak w duchu wzajemnej lojalności będę pracował wraz z przewodniczącymi innych instytucji europejskich, aby zapewnić, że wszyscy będziemy mogli liczyć na wasz wybitny talent, doświadczenie i zaangażowanie" - napisał szef KE w piśmie, które wyciekło w piątek do mediów.
Generalnie, aby dołączyć do liczącej 55 tys. armii urzędników unijnych pracujących nie tylko w KE, ale też innych instytucjach, trzeba być obywatelem jednego z państw członkowskich. Nie ma jednak regulacji mówiących o osobach, które już są urzędnikami, a ich kraj opuszcza UE. Ich status będzie prawdopodobnie przedmiotem negocjacji między Brukselą a Londynem.
Juncker przyznał, że zdaje sobie sprawę, że urzędnicy KE z Wielkiej Brytanii mają uzasadnione oczekiwania dotyczące ich praw i obowiązków, biorąc pod uwagę, że ich rodziny mogły się przenieść wraz z nimi do Brukseli, a ich dzieci mogą być zapisane do tamtejszych szkół. Zapewnił w tym kontekście, że jako szef KE zrobi wszystko co w jego mocy, aby wesprzeć ich w tym trudnym procesie.
O ile pracownicy KE, którzy przenieśli się do Belgii z Wysp, nie muszą mieć problemów po tym, gdy ich ojczyzna opuści "28", to ich partnerów mogą już czekać kłopoty. Na obecnym etapie nic nie jest przesądzone, ale niewykluczone jest np. wprowadzenie pozwoleń na pracę czy innych utrudnień, które sprawią, że ich życie będzie znacznie trudniejsze.
Aby uniknąć kłopotów, niektórzy, dłużej mieszkający w Belgii Brytyjczycy deklarują, że zamierzają wystąpić o obywatelstwo tego kraju. Niewielkie to pocieszenie dla tych, którzy mają ambicje do zajmowania najwyższych stanowisk w strukturach unijnych, bo aby je dostać, prawie zawsze potrzebne jest wsparcie polityczne macierzystego kraju.
Po tym, gdy obywatele Wielkiej Brytanii w czwartkowym referendum opowiedzieli się za wyjściem ich kraju z UE, szefowie instytucji europejskich zaapelowali do rządu w Londynie, by tak szybko jak możliwe wprowadził tę decyzję w życie. W praktyce oznacza to złożenie wniosku o wyjście z UE, który otwiera drogę do negocjacji w tej sprawie.
Brytyjczycy nie zamierzają się jednak śpieszyć. Premier David Cameron zadeklarował, że to nowy szef rządu powinien zdecydować o tym, kiedy rozpocząć formalny i prawny proces wychodzenia kraju z UE. On sam zamierza podać się do dymisji do października, gdy odbędzie się konwencja Partii Konserwatywnej.
Z ostatecznych rezultatów czwartkowego referendum, ogłoszonych w piątek przez brytyjską komisję wyborczą, wynika, że 51,9 proc. wyborców opowiedziało się za Brexitem, a 48,1 proc. za pozostaniem kraju w UE.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka