Wejście w życie unijnej dyrektywy tytoniowej doprowadzi do rozwoju szarej strefy i likwidacji tysięcy miejsc pracy w Polsce - przekonywali przedstawiciele branży i eksperci na konferencji Krajowej Izby Gospodarczej. Według informacji KIG w Polsce 60 tysięcy ludzi zajmuje się uprawą tytoniu.
Parlament Europejski opowiedział się na początku października za wprowadzeniem w UE zakazu sprzedaży papierosów mentolowych za 8 lat oraz za utrzymaniem sprzedaży cienkich papierosów tzw. slimów. Obecnie trwają negocjacje Parlamentu z krajami członkowskimi dotyczące ostatecznego kształtu nowego prawa. To nie jedyne zapisy dyrektywy.
_ - Głosowanie w Parlamencie przyniosło nowe - oprócz zakazu wprowadzania na rynek papierosów mentolowych i tzw. slimów - jednoznacznie niekorzystne dla polskiej gospodarki propozycje _ - powiedział na konferencji prezes KIG Andrzej Arendarski. Jedną z nich jest wymóg prowadzenia przez Komisję Europejską tzw. pozytywnej listy dopuszczalnych substancji dodawanych do papierosów. W ocenie KIG, jest to zapis niebezpieczny dla polskich plantatorów, ponieważ może doprowadzić do eliminacji polskiego tytoniu typu burley. W czasie obróbki do tego gatunku dodawany jest cukier.
Zapisowi temu sprzeciwia się też Krajowy Związek Plantatorów Tytoniu. _ Wejście z życie listy pozytywnej to zagrożenie dla 40 proc. upraw w Polsce, na których rośnie odmiana tytoniu burley. W gruncie rzeczy zapis dotyczący pozytywnej listy może okazać się instrumentem do wprowadzenia tylnymi drzwiami mechanizmu dyskryminującego uprawiany w Polsce tytoń _ - powiedział wiceprezes tej organizacji Lech Ostrowski.
Andrzej Arendarski z KIG uważa, że proponowane rozwiązania nie przyniosą oczekiwanych korzyści zdrowotnych. Zwiększą poza tym szarą strefę. Wśród rozwiązań, które mogą być niekorzystne dla nas Arendarski wymienia także wymóg śledzenia i monitorowania obrotu wyrobami tytoniowymi rozszerzony na wszystkich przedsiębiorców, którzy dostarczają ten towar.
Według informacji KIG w Polsce 60 tysięcy ludzi zajmuje się uprawą tytoniu. Przeciwko wprowadzeniu systemu, który będzie śledził każdą paczkę papierosów od momentu produkcji aż do chwili, w której znajdzie się w sklepie, zaprotestowała na konferencji Polska Izba Handlu. Organizacja sprzeciwia się zapisom, zgodnie z którymi producenci będą zobowiązani do zamieszczania na paczkach identyfikatorów, które umożliwią ustalenie daty produkcji, numeru faktury i zamówienia oraz dowodów płatności wszystkich firm, które produkt nabyły w drodze z fabryki do sklepu (dystrybutorów, hurtowników).
_ - Wprowadzenie systemu i urządzeń śledzących obrót legalnymi papierosami będzie mogło kosztować nawet 500 mln zł _ - szacuje dyrektor PIH Maciej Ptaszyński. Jego zdaniem założenie, że papierosy legalne przechodzą do szarej strefy, a nielegalne trafiają do legalnych sklepów jest całkowicie oderwane od rzeczywistości. Ptaszyński uważa, że z uwagi na koszty systemu na jego wprowadzeniu najbardziej ucierpi mały i średni handel.
W Polsce 60 tysięcy ludzi zajmuje się uprawą tytoniu w 14,5 tysiącach gospodarstw rolnych. W 120 tysiącach punktów handlowych sprzedających wyroby tytoniowe pracuje 500 tysięcy ludzi, a w fabrykach tytoniowych kolejne 6 tysięcy pracowników.
W październikowym głosowaniu nad dyrektywą tytoniową PE zdecydował też, że ostrzeżeniami zdrowotnymi będzie pokryte 65 proc. powierzchni opakowań papierosów, a nie jak wcześniej proponowano 75 procent. Ostateczne ustalenia mogą być przyjęte w grudniu.
Czytaj więcej w Money.pl