Komisarz UE Guenther Oettinger skorzystał w maju z prywatnego samolotu byłego managera koncernu Daimler, by dotrzeć na spotkanie z premierem Węgier. Mogło to naruszyć zasady etyki Komisji Europejskiej, które zakazują przyjmowania drogich prezentów.
O sprawie pierwsza napisała we wtorek gazeta internetowa "EUobserver", która powołała się w artykule na pisemne odpowiedzi samego komisarza na interpelacje Zielonych w Parlamencie Europejskim. Oettinger potwierdził w nich, że leciał samolotem Klausa Mangolda, przez "EUobservera" określonego jako "niemiecki biznesmen z silnymi powiązaniami z Kremlem" oraz lobbysta.
Gazeta wskazała, że zasady etyki KE zakazują przyjmowania prezentów o wartości przekraczającej 150 euro, a w przypadku podróży samolotem limit ten zostałby niewątpliwie przekroczony. Ponadto KE nakazuje ujawnianie przez komisarzy spotkań z lobbystami.
Rzeczniczka Oettingera potwierdziła we wtorek wieczorem, że w maju komisarz rzeczywiście podróżował z Mangoldem jego samolotem. Celem podróży miała być konferencja poświęcona motoryzacji przyszłości, na którą polityk chadeckiej CDU został zaproszony przez rząd Węgier. Dzień wcześniej, 18 maja, unijny komisarz miał się spotkać z szefem węgierskiego rządu Viktorem Orbanem.
- Ze względu na termin komisarz Oettinger nie mógł skorzystać z rejsowego lotu, by punktualnie przybyć na kolację z premierem Orbanem. Z tego powodu rząd węgierski zaproponował, by przyleciał samolotem Klausa Mangolda, który także wybierał się do Budapesztu. Był to jedyny sposób, by komisarz przybył na spotkanie na czas - zaznaczyła rzeczniczka.
Podkreśliła, że "władze węgierskie pokryły koszty zakwaterowania w Budapeszcie". Nie odpowiedziała na ponawiane pytania prasy, czy za samą podróż unijnego komisarza zapłacił Mangold czy Węgry.
Rzeczniczka odrzuciła oskarżenia, jakoby wspólna podróż Oettingera i Mangolda naruszała zasady etyki KE. - Podobne zarzuty są nieuzasadnione - oceniła.
To kolejny skandal z udziałem Oettingera w ostatnich tygodniach. Pod koniec października na imprezie niemieckiej organizacji przedsiębiorców AGA miał on - według relacji niemieckich mediów - nazwać Chińczyków "skośnookimi", a także zasugerować, że kobiety czasem zajmują najwyższe stanowiska dzięki regulacjom w sprawie kwot dla kobiet. Miał też żartować o możliwości wprowadzenia "obowiązkowych małżeństw homoseksualnych" w Niemczech. Za wypowiedzi, które wywołały oburzenie w Brukseli i Pekinie, przeprosił kilka dni później.