Europejska inicjatywa obywatelska umożliwia wezwanie KE do zaproponowania przepisów unijnych w kwestiach, w których Komisja ma możliwość składania propozycji legislacyjnych. Chodzi np. o kwestie środowiska, rolnictwa, transportu czy zdrowia publicznego. Inicjatywa, która została wprowadzona przez Traktat Lizboński, jest jednak obwarowana szeregiem warunków.
Po pierwsze musi ją poprzeć co najmniej milion obywateli pochodzących z przynajmniej siedmiu państw członkowskich. Teoretycznie to bardzo dużo, zwłaszcza jeśli porówna się, że do złożenia obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej np. w Polsce potrzeba 100 tys. podpisów. Warto jednak pamiętać, że UE ma ponad 500 mln obywateli i w ewentualne zbieranie podpisów zaangażowane są sztaby w kilku krajach.
Mówią zresztą o tym unijne przepisy, które wymagają, by przed wystąpieniem z inicjatywą powołać najpierw komitet obywatelski, składający się z co najmniej siedmiu obywateli UE zamieszkałych na stałe w co najmniej siedmiu różnych państwach członkowskich.
O zmianach, które ułatwiłyby Europejczykom sięganie po to narzędzie, mówiło się od dłuższego czasu w Parlamencie Europejskim. Komisja ds. konstytucyjnych uzgodniła niedawno zaproponowanie odpowiednich modyfikacji w prawie.
- Inicjatywa nie działa i dlatego proponujemy usprawnienie tego mechanizmu - podkreśla szefowa komisji konstytucyjnej europarlamentu Danuta Huebner.
KE, dotąd głucha na apele ws. zmian, przyznała przed świętami ustami swojego wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa, że faktycznie należy coś zrobić, by inicjatywa działała lepiej.
- Chciałbym, żeby europejska inicjatywa była bardziej dostępna i przyjazna dla obywateli. Chciałbym, żeby stał się to popularny i żywy instrument dla obywateli UE - mówił podczas kwietniowego dnia europejskiej inicjatywy obywatelskiej w Brukseli Timmermans.
Pierwszym, najprostszym sposobem, który może przyjść do głowy, by ułatwić realizowanie inicjatyw, jest obniżenie liczby koniecznych podpisów do zebrania. To jednak jest niemożliwe, bo próg miliona głosów zapisany jest w Traktacie z Lizbony.
Komisja chce jednak ułatwiać prace sztabom, dostarczając im np. bezpłatne, oparte na otwartych źródłach oprogramowania dla organizatorów. W najbliższych tygodniach mają ruszyć publiczne konsultacje w sprawie kierunku proponowanych zmian legislacyjnych. Sama propozycja zmiany przepisów ma zostać zaproponowana jesienią.
Komisja chce się zająć problemami, z którymi spotykają się zbierający podpisy. Huebner zwraca uwagę, że ludzie bardzo często nie chcą udostępniać wolontariuszom np. swojego numeru PESEL czy adresu, a bez tych danych nie da się zweryfikować autentyczności zebranych podpisów.
- Trzeba usprawnić cały system np. zbierania tych list, weryfikowania; jest dużo takich technicznych, administracyjnych spraw bardzo utrudniających funkcjonowanie najczęściej ludzi młodych, którzy podejmują się zbierania podpisów i uruchamiania tej inicjatywy - podkreśliła polska europosłanka.
Z kolei Timmermans zwracał uwagę, że potrzeba lepszych narzędzi do zbierania podpisów w internecie. - Inicjatywy obywatelskie powinny być bardziej zgodne z tym, jak ludzie angażują się dziś w świat cyfrowy - zaznaczył wiceszef KE.
Ze zmiany nastawienia Komisji zadowoleni są europosłowie. - Komisja musi przedstawić teraz propozycje, które rzeczywiście zniosą bariery pomiędzy obywatelami a prawem, które ich dotyczy - oświadczył hiszpański deputowany, wiceszef frakcji Zielonych Josep-Maria Terricabras.
Jego zdaniem kluczowe jest też, by KE miała jaśniejsze wytyczne co do tego, które inicjatywy przyjmuje, a z których może zrezygnować. Teraz bowiem mimo zebrania miliona podpisów urzędnicy w Brukseli mogą po prostu odrzucić inicjatywę - muszą jednak podać powody, dlaczego to robią.
W ciągu pierwszych pięciu lat Komisja zarejestrowała 40 inicjatyw, ale tylko w przypadku niewielkiej części z nich udało się zgromadzić wymaganą liczbę podpisów. Trzy inicjatywy po przekroczeniu miliona podpisów trafiły pod dyskusje kolegium komisarzy, dwie uruchomiły działania polityczne ze strony Komisji.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka