- Znam mechanizmy działające wewnątrz europejskich instytucji na tyle, żeby powiedzieć, że Niemcy są odpowiedzialne za ten bałagan, który mamy teraz w Europie - twierdzi Joseph Stiglitz, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Amerykański ekonomista nie pozostawia suchej nitki na rządzie Angeli Merkel. Te ostre stwierdzenia dzielą natomiast polskich ekonomistów.
Noblista udzielił obszernego wywiadu niemieckiemu dziennikowi "Der Tagesspiegel", w którym porusza przede wszystkim kwestie kryzysu ekonomicznego i imigracyjnego. Krytykuje przy tym Niemcy, które, jego zdaniem, są współodpowiedzialne za to, co dziś dzieje się w Europie, szczególnie w kontekście kryzysu ekonomicznego. Nie szczędzi również opinii dotyczących przyjmowania imigrantów.
- Problem Grecji wcale nie został rozwiązany w momencie udzielenia kolejnej pomocy finansowej, został tylko przesunięty w czasie - zauważa Stiglitz. - Musimy poczekać na to, co wydarzy się po wyborach, czy nowa koalicja będzie potrafiła rozbić panujący tam układ oligarchów, czego nie potrafiły zrobić europejskie instytucje - uważa. Niedzielne wybory wygrała lewicowa partia Syriza, na czele której stoi Aleksis Cipras, który był premierem poprzedniego rządu. Jego ugrupowanie utworzyło koalicję z nacjonalistyczną formacją Niezależni Grecy, a nowy rząd został zaprzysiężony w środę.
Ekonomista twierdzi również, że Trojka będzie musiała umorzyć dług Grekom. - Międzynarodowy Fundusz Walutowy dał jasno do zrozumienia, że ten kraj jest niewypłacalny i nie będzie w stanie obsłużyć swojego długu w całości - mówi. - Dlatego trzeba będzie go prędzej czy później umorzyć i nie ma tu znaczenia, jak to nazwiemy. Umorzenie, restrukturyzacja, cięcie zadłużenia czy jakkolwiek inaczej. To tylko semantyka.
Podobnego zdania jest ekonomista prof. Ryszard Bugaj. - Przekonują mnie te opinie, które mówią, że trudno będzie Grecji wydźwignąć się z tego kryzysu - mówi w rozmowie z money.pl. - Nie da się bowiem tego zrobić bez szerokich reform, likwidujących patologie w tamtejszej gospodarce - korupcji czy unikania opodatkowania.
Zdaniem Stiglitza, Angela Merkel i Wolfgang Schauble zbyt wielką wagę przykładają do nazewnictwa. - Mnie, jako ekonomistę, interesują konkrety - przyznaje. - A fakty są takie, że Grecja nie spłaci tego zadłużenia. Pytanie tylko, kiedy Niemcy to sobie uświadomią.
"Niemcy odpowiadają za ten bałagan"
- Znam mechanizmy działające wewnątrz europejskich instytucji na tyle, żeby powiedzieć, że Niemcy są odpowiedzialne za ten bałagan, który mamy teraz w Europie - twierdzi noblista.
Z taką opinią zgadza się również prof. Bugaj. - Nie da się ukryć, że cała idea pod tytułem "strefa euro" okazała się przedsięwzięciem, które dało profity Niemcom - zauważa. - Przed wprowadzeniem wspólnej waluty marka się umacniała, więc gdyby tak pozostało, to mocno odbiłoby się to na niemieckim eksporcie. To z kolei zmniejszyłoby nadwyżki handlowe, które teraz przecież kraj rządzony przez Angelę Merkel ma bardzo wysokie. Nic więc dziwnego, że obecna sytuacja im pasuje.
Tego samego zdania jest prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, prof. Elżbieta Mączyńska. - Zdecydowanie Niemcy są największym beneficjentem strefy euro i bardzo zyskali na eksporcie - przyznaje w rozmowie z money.pl ekonomistka, jednak zastrzega, że słowa Stiglitza są zbyt mocne, choć ma on tendencje do takich stwierdzeń. - Ja bym tak mocnych słów nie użyła, bo nie mam pewności, czy winą można obarczyć tylko Niemców, czy może całą Unię Europejską. To narracja, którą stosują m. in. Grecy, którzy za wszystko winią znienawidzone Niemcy z Angelą Merkel na czele.
- Nie ulega bowiem wątpliwości, że Grecja w ogóle do strefy euro nie powinna wejść - twierdzi Mączyńska. - Po to Unia ma cały sztab analityków, żeby dokładnie prześwietlić, czy kraj spełnia wszystkie kryteria, by do tej strefy wejść. Wydaje mi się, że w tym przypadku przymknięto na to oko - sugeruje.
Ekonomistka zaznacza jednocześnie, że był to bardziej projekt polityczny, niż ekonomiczny. Jej zdaniem, trudno winić tutaj tylko Niemców, którzy mają bardzo pragmatyczne podejście, że "zaciągnięte kredyty trzeba po prostu spłacać" i dlatego nie ma na razie mowy o umorzeniu.
Prawdziwym problemem Grecji mogą być również zbyt restrykcyjne wymagania, postawione przed Atenami przy okazji przyznania kolejnego programu pomocowego. Stiglitz twierdzi, że nie ma szans, żeby już w 2018 roku kraj wypracował nadwyżkę budżetową w wysokości 3,5 proc. Dlatego te prognozy powinny zostać zredukowane do 1 proc.
Ekonomista wskazuje, że zadaniem władz powinno być przywrócenie zaufania nie tyle do instytucji publicznych, co do banków. - Jeżeli ludzie nie ufają bankom, to te nie mogą pomagać małym i średnim przedsiębiorstwom - mówi. - A to właśnie ten sektor jest kluczowy, jeżeli chodzi o wyciągnięcie gospodarki z kryzysu.
Ponownie wskazuje przy tym na Niemcy, które powinny pomóc Grekom we wprowadzeniu systemu "małych pożyczek" dla przedsiębiorstw, który nad Renem jest bardzo dobrze rozwinięty, a w Grecji praktycznie nie istnieje. - Jeśli to w ciągu trzech lat się nie zmieni, to "pacjent będzie martwy" - ostrzega.
Unia Europejska nie powinna zdaniem Stiglitza iść w stronę unii bankowej. - Nie chodzi mi jednak, by znowu wrócić do regionalizacji i prowadzenia polityki gospodarczej "każdy sobie" - zastrzega. - Popatrzmy na Stany Zjednoczone: tam jest de facto 50 osobnych krajów z tą samą walutą, bardzo zróżnicowanych - od Kalifornii do Północnej Dakoty. Klucz leży w silnej roli administracji. Jeśli bowiem Kalifornia ma problem z bezrobociem, to dostaje pomoc z Waszyngtonu.
Imigranci? Tak, ale...
- Przyjmowanie przez Niemców niskowykwalifikowanej siły roboczej ma sens z gospodarczego punktu widzenia - twierdzi laureat nagrody Nobla. - To oczywiście ma związek ze zmniejszającą się liczbą rąk do pracy i kryzysem demograficznym w kraju.
Stiglitz zwraca jednak uwagę na inny model radzenia sobie z kryzysem demograficznym, który zastosowano w Japonii. Tam postawiono na takie reformy, by znacznie zaktywizować kobiety do pracy. To one mają pomóc w przetrwaniu problemów.
- Przyjęcie dużej liczby imigrantów do wykonywania najprostszych i najgorzej płatnych prac może dodatkowo wzbudzić spore niepokoje i nierówności społeczne - przestrzega ekonomista, przy okazji nie pozostawiając suchej nitki na zapowiedziach kandydata na prezydenta USA, Donalda Trumpa, który chce wydalić Meksykanów i urodzone w kraju ich dzieci. - To bardzo niesmaczne, a przy okazji przecież niezgodne z konstytucją. Ci ludzie mają takie same prawa jak Amerykanie, w końcu urodzili się w tym samym kraju.
Stiglitzowi nie podoba się również idea transatlantyckiego porozumienia w prawie wolnego handlu (TTIP). - Wolny handel nie istnieje. Nigdzie - uważa laureat nagrody Nobla. - Gdyby w TTIP chodziło tylko o wolny handel, to dokument liczyłby nie więcej niż trzy strony.
Ekonomista krytykuje również korporacje, o których pisze w swojej książce, takie jak Google, Apple czy Amazon. - Nie boli mnie nawet to, że tworzą mało miejsc pracy. To bowiem kwestia rewolucji technologicznej - przyznaje. - Bardziej boli mnie to, że starają się unikać płacenia podatków, które przecież mogłyby być wykorzystane na rynku pracy.
- Dlatego nie mam telefonu, a jeśli kupuję książkę, to w mojej lokalnej księgarni. Amazon to ostateczność - puentuje laureat nagrody Nobla.
Joseph Stiglitz src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1389859200&de=1389884700&sdx=1&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%231f5bac&s%5B1%5D=DJI&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=Nasdaq&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&st=1&w=640&h=250&cm=1&lp=4&rl=1"/> Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej