Negatywna odpowiedź eurogrupy na prośbę greckiego rządu o kilkutygodniowe przedłużenie pakietu pomocowego poza termin 30 czerwca ukazała w pełnym świetle, jak bardzo wyczerpała się cierpliwość europejskich partnerów w stosunku do Aten - mówią eksperci.
Aktualizacja: 13:57
- Według mnie wszyscy w Brukseli mają już naprawdę dosyć. Ich dobra wola wyczerpywała się miesiącami, ale teraz doszła do poziomu zerowego. Oni naprawdę bardzo długo próbowali pomóc Grecji, ale teraz ogólne nastawienie jest takie, że lepiej pozbyć się problemu niż to dalej kontynuować - mówi James Ker-Lindsay z London School of Economics.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/209/m358609.jpg ) ] (http://www.biztok.pl/gospodarka/eurogrupa-odrzucila-prosbe-grecji-nie-ma-zgody-na-pozyczke_a21652) Bankructwo Grecji nigdy nie było tak realne. Kroplówka odłączona
Naukowiec zgadza się z oceną, jaką wystawił rządowi w Atenach szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem, który w sobotę zakwestionował wiarygodność rządu w Atenach i oskarżył go o negatywne nastawienie w stosunku do pakietu pomocowego. Dijsselbloem stwierdził, że nawet gdyby w referendum Grecy propozycje wierzycieli zaakceptowali, eurogrupa nie ma podstaw, aby wierzyć, że byłyby one prawidłowo wprowadzane w życie.
- Grecy nigdy tak naprawdę nie zaangażowali się w proces reform. To widać bardzo dobrze, jeśli porówna się Ateny z Cyprem. Cypr, który w 2013 r. miał bardzo podobną sytuację, już prawie z kryzysu wyszedł. W Grecji na horyzoncie zawsze majaczy następny kryzys, ponieważ reformy, które mogłyby mu zapobiec, nigdy nie są wprowadzane. Wszystko odbywa się tu na pół kroku - mówi Ker-Lindsay. Dodaje, że chociaż do końca nie wiadomo, czy to początek końca przynależności Grecji w strefie euro, wszystko wskazuje na to, że tak właśnie może być.
- To, co się dzieje, jest kompletnie nielogiczne, bo tak naprawdę zachodzi bardziej na płaszczyźnie emocjonalnej niż racjonalnej. Gdyby stosunek eurogrupy do Greków był trochę bardziej pozytywny, być może mielibyśmy inną sytuację, ale oni już po prostu nie chcą i ja im się wcale nie dziwię - tłumaczy Ker-Lindsay.
"Rząd czuje się osaczony i oszukany"
Znany grecki komentator polityczny piszący dla konserwatywnej gazety "Kathimerini", Kostas Iordanidis, powiedział, że Dijsselbloem miał prawo obarczyć Greków winą za wydarzenia ostatnich godzin, ale to, co powiedział, było skierowane do słuchaczy w Brukseli i wywołało mały oddźwięk w greckim parlamencie, gdzie w sobotę wieczorem toczyły się obrady na temat zatwierdzenia wniosku w sprawie rozpisania referendum.
Dijsselbloem w swoim wystąpieniu m.in. kilkakrotnie podkreślił, że parlamentarzyści greccy powinni zrozumieć, że propozycje wierzycieli, które odrzucił rząd grecki nie są ofertą końcową, ponieważ negocjacje nad nimi nie zostały zakończone. Dlatego, nie wie tak naprawdę, co będzie przedmiotem referendum.
Iordanidis jednak tłumaczył, że "rząd czuje się osaczony i oszukany, a ich głównym celem jest wezwanie na pojedynek eurogrupy i MFW z powodu ich odmowy zgody na plan rządu".
- Według nich Grecja otrzymała od instytucji wierzycielskich w czwartek ofertę-ultimatum i to ta oferta będzie podstawą dla referendum - powiedział Iordanidis.
Iordanidis nie pozostał też dłużny Dijsselbloemowi, który, jak powiedział, bardzo sprytnie bronił pozycji instytucji i eurogrupy w stosunku do Grecji.
Komentator dodał, że wszystko wskazuje na to, że propozycja referendum zostanie przez parlament przyjęta, ponieważ oprócz rządzącej Syrizy będzie za nią głosować także jej partner koalicyjny - prawicowa partia Niezależnych Greków, a także skrajnie prawicowa Złota Jutrzenka. Nie wiadomo, czy poprze ją Komunistyczna Partia Grecji, której nie podoba się pytanie referendum. Jej członkowie woleliby, aby plebiscyt dotyczył wyjścia Grecji z Unii.
W Atenach przed bankomatami od czasu do czasu gromadziły się małe kolejki ale oprócz kilku potyczek słownych z fotografami, którzy robili zdjęcia, wszystko przebiegało spokojnie. W restauracjach i sklepach w dalszym ciągu można było używać kart płatniczych.
Grecja nadal członkiem strefy euro
Mimo fiaska rozmów w sprawie pomocy dla Grecji, nadal pozostaje ona częścią strefy euro. Tak twierdzili ministrowie finansów państw należących do strefy. Szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem zapewniał o gotowości do rozmów. Nasza decyzja dotyczyła programu, nie członkostwa Grecji w strefie euro - podkreślił.
- Eurogrupa, która składa się 19.członków, będzie monitorować sytuację gospodarczą i finansową. Jest też gotowa się ponownie spotkać jeśli będzie taka potrzeba i podjąć odpowiednie decyzje. Zawsze mówiłem, że drzwi są otwarte. To nie my odeszliśmy od stołu negocjacyjnego, to przedstawiciele greckiego rządu zrezygnowali z rozmów - mówił Dijsselbloem.
Podobne stanowisko zajął również przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. - Grecja jest i powinna pozostać w strefie euro - przekonuje.
Z kolei inne zdanie ma minister finansów Austrii Hans Joerg Schelling. - Wyjście Grecji ze strefy euro wydaje się teraz prawie nieuniknione - ocenił w niedzielnym wydaniu austriackiego dziennika liberalno-konserwatywnego "Die Presse". Szybko jednak z tych słów się wycofał i je zdementował. - Fiasko negocjacji z Grecją jest wyłączną winą tego kraju - ocenił w zamian za to.
Zastrzegł, że byłoby to możliwe tylko, jeśli Ateny poprosiłyby o wyjście z Unii Europejskiej, a inne kraje UE wyraziłyby na to zgodę.
- Konsekwencje dla państw strefy euro nie są aż tak złe, jak dla Grecji. To jasne, że jeden kraj nie może w żadnym wypadku szantażować Komisji Europejskiej i krajów strefy euro - skomentował austriacki minister.
Czytaj więcej w Money.pl