Opozycja w Grecji żąda pociągnięcia do odpowiedzialności członków rządu Aleksisa Ciprasa, których decyzje miały doprowadzić do wczorajszego krachu na giełdzie ateńskiej.
Wczoraj na pierwszej po pięciu tygodniach przerwie sesji, zanotowano rekordowe 16-proc. spadki. Akcje traciły po 30 procent. Podobnie jest dzisiaj. Na otwarciu ceny akcji spadły o 4,5 procent, a akcje banków - ponownie o 30.
Były to największe spadki na greckiej giełdzie od 1987 roku. Inwestorzy masowo pozbywali się akcji, niemal całkowicie brakowało nowych nabywców.
Deputowany Nowej Demokracji Christos Staikouras oskarża rząd o to, że przez zaniedbania i błędne decyzje doprowadził do załamania na Giełdzie Papierów Wartościowych.
Krach spowodował ogromne straty inwestorów, zwłaszcza detalicznych.
Sytuacja ta jest związana z wprowadzonymi ograniczeniami finansowymi. Przy obrocie akcjami Grecy nie mogą korzystać ze swoich środków zdeponowanych w bankach. Ci, którzy chcą inwestować, muszą sięgać po nowe pieniądze.
Rząd tłumaczy, że decyzję konsultował z Europejskim Bankiem Centralnym. Wyjaśnia, że restrykcje wprowadzono w obawie przed odpływem znacznych środków z lokat bankowych na rynek akcji.
Ograniczenia finansowe nie dotyczą obcokrajowców. Nierównemu traktowaniu inwestorów sprzeciwia się Stowarzyszenie Inwestorów Ateńskich. Dziś kolejna sesja na giełdzie w Atenach.