Narodowy Bank Polski dysponuje bezprecedensowymi rezerwami walutowymi, jeśli będzie potrzeba interwencji w związku ze "zdarzeniami greckimi", to bank centralny mógłby interweniować na rynku - zapowiedział we wtorek szef NBP Marek Belka.
Belka mówił dziennikarzom w Warszawie, że podstawowym problemem związanym z Grecją jest to, że my w Europie nie do końca wiemy, jakie będą konsekwencje niewypłacalności Grecji, czy też jej wyjścia ze strefy euro. Zdaniem Belki spekulacje w sprawie tej drugiej możliwości są nie do końca uzasadnione.
Szef banku centralnego powiedział, że w tej sytuacji możemy mieć do czynienia z turbulencjami na rynkach finansowych, co oznacza wzrost kosztu obsługi długu. - Po pierwsze więc minister finansów nigdy nie był w tak komfortowej sytuacji, jak dzisiaj. 60 mld zł zapasu płynnościowego zarówno w złotych, jak i w walutach obcych oznacza, że praktycznie rzecz biorąc przez kilka miesięcy mógłby w ogóle nie dokonywać emisji obligacji - podkreślił.
- Po drugie złoty jest w prawdzie wahliwy, ale stabilny. Bank centralny dysponuje dzisiaj rezerwami walutowymi w ilości absolutnie bezprecedensowej - powiedział. Wskazał, że sięgają one blisko 100 mld euro. - Gdyby była taka potrzeba, moglibyśmy interweniować - dodał.
Zdaniem szefa banku centralnego podstawowym zabezpieczeniem przed ewentualnymi, niedobrymi konsekwencjami zdarzenia greckiego jest fakt, że nasza gospodarka jest bardzo dobrze zrównoważona. Belka wskazał, że zdaniem KE jest chyba ona najlepiej zrównoważoną gospodarka europejską. - I to może sprawić, że w przypadku jakichś turbulencji możemy mieć paradoksalnie do czynienia nawet z napływem kapitału i umocnieniem złotego - zaznaczył.
Zastrzegł jednak, że to nie znaczy, iż tak będzie.
Zobacz także: