O kolejnym poślizgu w realizacji portu lotniczego im. Willy'ego Brandta (BER) poinformował w sobotę szef spółki Flughafen Berlin Brandenburg GmbH. - Jak wynika z najnowszych analiz, o których pod koniec ubiegłego tygodnia poinformowałem udziałowców, ryzyko jest zbyt duże, by obstawać przy terminie otwarcia BER w roku bieżącym - oświadczył Karsten Muehlenfeld. Później jego słowa potwierdził burmistrz Michael Mueller.
Jedną z przyczyn kolejnego opóźnienia są problemy z drzwiami terminalu. Muszą one zostać ponownie okablowane. Obecnie nie zamykają się hermetycznie, co powoduje, że w przypadku pożaru niemożliwe będzie całkowite usunięcie dymu.
O możliwym przesunięciu terminu otwarcia informowały wcześniej niemieckie media. Gazeta "Bild" pisała w grudniu zeszłego roku, że termin zostanie przesunięty po raz piąty, tym razem na wiosnę 2018 roku.
Budowa portu lotniczego Berlin-Brandenburg im. Willy'ego Brandta w Schoenefeld w południowo-wschodniej części stolicy Niemiec rozpoczęła się w 2006 roku. Pierwsze samoloty miały wystartować jesienią 2011 roku. Z powodu licznych usterek technicznych, w tym niesprawnej instalacji przeciwpożarowej, termin otwarcia lotniska kilkakrotnie przesuwano. Budowa lotniska pochłonie zapewne co najmniej 5,4 mld euro, czyli dwukrotnie więcej niż zakładał pierwotny kosztorys.
Nowy port lotniczy obliczony jest na obsługę 27 mln pasażerów rocznie. Już teraz wiadomo, że pojemność portu będzie wkrótce zbyt mała, a liczba pasażerów może wzrosnąć do 37 mln. Lotnisko ma być trzecim co do wielkości w Niemczech po Frankfurcie nad Menem i Monachium. To największa inwestycja infrastrukturalna w Niemczech w ostatnich latach.
Udziałowcami spółki budującej lotnisko jest skarb państwa oraz kraje związkowe Berlin i Brandenburgia. Ciągnąca się latami budowa BER stała się symbolem niezdolności władz RFN i Berlina do realizacji prestiżowej inwestycji.
Z Berlina Jacek Lepiarz