Nowe przepisy wprowadzają wspólną definicję tajemnicy handlowej, a także wskazują środki, za pomocą których ofiary przywłaszczenia takiej tajemnicy mogą uzyskać odszkodowanie. Ma to ułatwić krajowym sądom prowadzenie postępowań w sprawie przywłaszczenia poufnych informacji handlowych i usuwanie z rynku produktów wprowadzonych z naruszeniem tajemnicy handlowej.
- W tej dyrektywie nie chodzi o promowanie tajemnic w biznesie, chodzi o zaufanie. Tysiące firm w UE, w większości małych i średnich przedsiębiorstw, tworzy innowacje dzieląc między sobą poufne informacje. Nowe zasady unijne będą się przyczyniały do budowania zaufania, a także zapewniały, że ryzyko wymiany informacji będzie malało - mówił podczas debaty w Parlamencie Europejskim na ten temat unijny komisarz Johannes Hahn.
Zapewniał, że nowe regulacje nie mają na celu ochrony nielegalnych działań firm, a przeciwnie - mają zabezpieczać podstawowe prawa i wolności, a także interesy obywateli, konsumentów, pracowników oraz dziennikarzy i administracji publicznej.
W ubiegłym tygodniu dziennikarze, freelancerzy, badacze, działacze organizacji pozarządowych, stowarzyszeń i związków zawodowych wezwali PE do odrzucenia tej dyrektywy. Jak wskazali, wraz z wdrożeniem tych przepisów niemożliwe będzie ujawnienie takich wielkich skandali jak "Panama Papers" o powszechnym uciekaniu bogatych ludzi od płacenia podatków w swoich krajach czy nielegalnych, ukrywanych transakcjach finansowych, czy "LuxLeaks" - o przywilejach podatkowych, z jakich korzystały w Luksemburgu międzynarodowe korporacje. Oba ujawniło Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ).
Sygnatariusze listu do PE przestrzegli, że dyrektywa daje instytucjom takim jak panamska kancelaria prawna Mossack Fonseca, z której wypłynęły dokumenty o sekretnych operacjach finansowych fasadowych firm, dodatkowe środki prawne umożliwiające ściganie dziennikarzy i wydawnictw publikujących bez zgody wewnętrzne informacje firm.
Przeciwko dyrektywie wypowiedziała się frakcja Zielonych w Parlamencie Europejskim wskazując, że nadmierne prawa do tajemnicy stwarzają zagrożenie dla informujących o potencjalnych nieprawidłowościach.
- Niepotrzebnie szeroka definicja "tajemnicy handlowej" pozwoli korporacjom utrzymywać w sekrecie informacje, które służą obejściu przepisów, nawet jeśli powinny być one z zasady w domenie publicznej. Nie jest to zjawisko nowe, np. niemieckim inspektorom samochodowym uniemożliwiano kontrole oprogramowania w pojazdach z silnikiem diesla, ponieważ rząd nalegał na ochronę tajemnic handlowych producentów. Teraz ta zła praktyka została ustalona na poziomie UE - oświadczyła europosłanka Zielonych Julia Reda.
Większość Parlamentu Europejskiego nie podzieliła jednak tych obaw. - Walczyliśmy o to, aby zapewnić realne i jednoznaczne zabezpieczenia dotyczące ochrony pracy dziennikarzy i informatorów - podkreśliła europosłanka Europejskiej Partii Ludowej Constance le Grip.
Również Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) poparło dyrektywę, wskazując, że jest ona konieczna, by wspierać innowacje i badania w sektorze biznesu. Liberałowie zwrócili uwagę, że szpiegostwo gospodarcze jest w szczególności szkodliwe dla małych i średnich firm oraz start-upów.
- Podczas negocjacji zadbaliśmy o to, by ostateczny tekst zawierał zabezpieczenia w celu zagwarantowania ochrony śledztw dziennikarskich. Po raz pierwszy ochrona sygnalistów wyraźnie pojawia się w europejskim akcie prawnym - zaznaczył europoseł ALDE Jean Marie Cavada.
W trakcie negocjacji z państwami do dyrektywy dodano zastrzeżenia, że ofiary złamania tajemnicy handlowej nie będą mieć prawa do naprawienia szkody, m.in. jeśli doszło do tego, by ujawnić nielegalną działalność, a także w celu ochrony uzasadnionego interesu opisanego w prawie.
Przedstawiciele środowisk dziennikarskich twierdzą, że te zastrzeżenia to jednak za mało, by chronić dziennikarzy i informatorów ujawniających takie afery jak "LuxLeaks", czy "Panama Papers", bo niejednokrotnie nie wskazują one przypadków łamania prawa, ale jego naginania.
Trzem osobom, w tym dwóm dziennikarzom, Antoine'owi Deltour i Edouardowi Perrin, którzy ujawnili aferę "LuxLeaks", postawiono zarzuty bezprawnego rozpowszechnienia w 2014 roku setek poufnych dokumentów o ulgach podatkowych przyznawanych międzynarodowym korporacjom z siedzibą w Luksemburgu. Ich proces przed luksemburskim sądem zacznie się 26 kwietnia.