Obowiązki Macrona przejął minister finansów Michel Sapin, uważany za zaufanego człowieka prezydenta Francois Hollande'a, z którym, być może, dotychczasowy minister gospodarki będzie konkurował o Pałac Elizejski.
Ani Macron ani Hollande nie ogłosili jeszcze zamiaru startu w przyszłorocznych wyborach. Jednak obserwatorzy są zgodni, że dymisja ministra gospodarki zwiększa niepewność panującą po lewej stronie sceny politycznej. Dla Macrona platformą startu w wyborach byłby ruch "En Marche" (fran. "W ruchu"), który stworzył w kwietniu. Jednocześnie jego dymisja uszczupla obóz socjalistyczny, który miałby reprezentować Hollande, jeśli zdecyduje się ubiegać o reelekcję mimo rekordowo niskiego poparcia w sondażach.
Dymisję Macrona i zapowiedź poświęcenia się jego ruchowi "En Marche" powszechnie odebrano jako potwierdzenie prezydenckich ambicji. Potencjalnie dołączy do trojga innych ministrów, którzy wcześniej rzucili wyzwanie Hollande'owi: Benoit Hamona, Arnaud Montebourga oraz Cecile Duflot. W maju jeden z najbliższych sojuszników Macrona, mer Lyonu Gerard Collomb powiedział, że jest on "naturalnym kandydatem" do Pałacu Elizejskiego. Sam Macron w kwietniu na wiecu "En Marche" obiecywał swoim zwolennikom "zwycięstwo w 2017", ale nie sprecyzował, kto i w czym ma zwyciężyć.
Nie należący do żadnej partii, 38-letni, pełen wdzięku i charyzmy Macron nigdy nie sprawował funkcji pochodzących z wyboru, a karierę polityczną zawdzięcza Hollande'owi, który najpierw mianował go zastępcą sekretarza generalnego Pałacu Elizejskiego i doradcą ds. gospodarczych, a następnie dwa lata temu ministrem gospodarki.
Na korzyść politycznych ambicji Macrona, absolwenta elitarnych szkół, który do polityki przeszedł prosto ze świata finansów, gra niechęć Francuzów do Hollande'a i wyrażany przez nich postulat odnowienia klasy politycznej, a także popularność w sondażach i zainteresowanie, jakie budzi w mediach.
Macron był autorem ustawy z sierpnia ub. roku, nazwanej jego imieniem, która zliberalizowała przepisy o zatrudnieniu w transporcie drogowym, pracę notariuszy czy handel w niedzielę. Drugiej, jeszcze bardziej liberalnej, nie pozwolono mu stworzyć. Jego dwuletnia kariera rządowa przebiegała pod znakiem widocznych napięć z premierem Manuelem Vallsem, podobnie jak Macron postrzeganym jako zwolennik reform i nowego otwarcia w Partii Socjalistycznej. AFP nazwała go "mąciwodą" rządu.
Wielu partyjnych kolegów irytował "obrazoburczym" - pisze AFP - podejściem do takich lewicowych świętości, jak 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony przez premiera Lionela Jospina w 1998 roku. Zdarzały mu się też wpadki, gdy np. oświadczył, że wielu robotników, wysłanych na bezrobocie z powodu zamknięcia ich fabryk, jest niepiśmiennych.
- Wywodzę się z lewicy (...) Ale chcę przedstawić postępową ofertę polityczną, ponieważ prawdziwy podział dzisiaj przebiega raczej między postępowcami a konserwatystami niż lewicą a prawicą - mówił Macron.
Macron jest żonaty ze swoją byłą nauczycielką francuskiego, 63-letnią Brigitte Trogneux, z którą wspólnie wychowuje jej dzieci z poprzedniego małżeństwa.