Ministerstwo Obrony Narodowej tłumaczy się z wynajęcia amerykańskiej firmy, która pracowała również dla Raytheon. A właśnie tę firmę wybrano jako dostawcę systemu przeciwrakietowego dla Sił Zbrojnych RP.
70 tys. dol. miesięcznie wypłacane przez rok oraz pokrywanie kosztów przelotów, hoteli oraz restauracji – na takie warunki umowy o współpracy z amerykańską firmą BGR zgodził się zarząd PGZ. W zamian lobbyści mieli wesprzeć negocjacje dot. zakupu systemów przeciwrakietowych do systemu Wisła. Ostatecznie Polska podpisała kontrakt z amerykańskim Raytheonem i za 16,5 mld zł dostaniemy dwie baterie. Jak pisaliśmy, wystarczą na godzinę wojny i nie obronią nawet Warszawy. Mniej więcej w tym samym okresie Rumuni kupują amerykański sprzęt o połowę taniej.
Dlaczego więc MON na wniosek Platformy Obywatelskiej w Sejmie tłumaczył się z umowy o współpracę z lobbystami? Otóż BGR współpracowała nie tylko z naszym resortem, ale i Raytheonem. Stąd Cezary Tomczyk mówił o "wynajmowaniu podwójnych lobbystów" i pytał o szczegóły.
Wiceszef resortu obrony Wojciech Skurkiewicz przyznał, że umowa została zawarta, ale zarzuty nie są prawdziwe. Nie wskazał jednak, w jakim zakresie. Stwierdził jedynie, że dzięki świetnym negocjatorom oraz wsparciu BGR ostateczna cena zakupu spadła o ponad połowę.
- To był gigantyczny wyczyn, który pozostawia w kieszeni podatnika duże środki finansowe. Posłużą do realizacji drugiej fazy programu "Wisła" – dodał. To, o czym nie wspomniał to fak, że na program obrony przeciwrakietowej mieliśmy wydać 30 mld zł. Planowano, że kwota wystarczy na zakup 8 baterii. Na razie jednak za 2 zapłacimy ponad połowę tej kwoty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl