O fascynacji premiera Mateusza Morawieckiego pomysłami francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty'ego pisaliśmy już kilkukrotnie. Trend zauważyły także zachodnie media. Bloomberg poświęcił temu cały artykuł.
Słynny krytyk współczesnej formy kapitalizmu w przemówieniach Mateusza Morawieckiego zaczął pojawiać się pod koniec ubiegłego roku. Gdy Morawiecki był jeszcze wicepremierem, przypominał, że Thomas Piketty uznał Polskę za państwo "posiadane przez zagraniczny kapitał" – "foreign-owned country". Nazywał wówczas ekonomistę "przedstawicielem mainstreamu". Także w trakcie swojego exposé opowiadał o tezach Francuza.
Bloomberg zainteresował się inspiracją, którą dla Morawieckiego jest Piketty, gdy w trakcie ubiegłotygodniowego wywiadu znów powoływał się na jego przemyślenia.
"Nieczęsto zdarza się, że bankier, który został konserwatywnym politykiem, z uznaniem cytuje Thomasa Piketty'ego. Dokładnie to przed tygodniem zrobił Mateusz Morawiecki" – donosi Bloomberg. Przypomina także, że polski premier wizerunkowo wykorzystywał obliczenia ekonomisty, które pokazują, że Polska otrzymuje mniej unijnych środków niż wynoszą łącznie transfery z naszej gospodarki na rachunki zagranicznych inwestorów.
Kim jest Thomas Piketty?
Na krajowym podwórku inspiracja Piketty'm powinna być jeszcze większa. Ten francuski ekonomista, o którym cały świat usłyszał w 2013 r., gdy ten wydał książkę "Kapitał w XXI wieku". Ta pasuje bardziej na sztandary partii Razem, ale spodobała się też PiS.
Francuza nazwano bowiem "nowym Marksem". Poza krytyką nierówności społecznych i nadmiernego bogactwa, na twórcę socjalizmu naukowego powoływał się kilkadziesiąt razy. Także tytuł tego "opus magnum" wprost odwoływał się do twórczości Karola Marksa.
Nowy model rozwoju
"Gospodarcze credo Morawieckiego opiera się na założeniu, że Polska musi zastąpić model rozwoju opartego o zagranicznego inwestycje" – tłumaczy Bloomberg i przytacza krytyczne opinie dotyczące prywatyzacji, które padły z ust szefa polskiego rządu.
Agencja przypomina, że "misją Morawieckiego jest powolne, ale zdecydowane przestawienie zwrotnicy w kierunku gospodarki podmiotowej". Pod pojęciem ukutym przez Morawieckiego kryje się m.in. wstrzymanie prywatyzacji, preferencje dla krajowego zadłużenia (jego udział już wzrósł z 40 do 50 proc. w ostatnich trzech latach) oraz oparcie rozwoju na państwowych firmach.
Bloomberg wprost przyznaje, że wbrew ostrzeżeniom "liberalnych ekonomistów" eksperyment na żywym organizmie polskiej gospodarki przynosi tylko pozytywne rezultaty. PKB rośnie zdecydowanie szybciej niż wynosi średnia unijna, a bilans obrotów bieżących w 2017 r. był dodatni. "Jak się okazuje, nie ma nic zasadniczo złego w próbach przyspieszenia krajowych inwestycji i poprawie ściągania podatków" – ocenia Bloomberg, choć kilka zdań później przestrzega przed nadmiernym optymizmem. Na horyzoncie majaczy bowiem ryzyko zakończenia korzystnego cyklu koniunkturalnego.
"Nie można winić Morawieckiego i jego ekipy za chęć wypróbowania innego modelu rozwojowego niż tylko opartego o zagraniczne inwestycje. Może być jednak za wcześnie, by zamieniać wezwania Piketty'ego o stworzenie bardziej sprawiedliwego modelu rozdziału dóbr i przychodów w działania rządu" - pisze Bloomberg. W razie załamania się koniunktury, winę za pogarszające się wyniki "będzie można z łatwością zrzucić na politykę Morawieckiego" – wyjaśnia autor tekstu.