Mateusz Morawiecki, który po odwołaniu Beaty Szydło został desygnowany na urząd premiera, na antenie Radia Maryja przekonywał, że Polska nie powinna spieszyć się z przyjęciem euro. Z kolei kilka dni temu Komisja Europejska zaproponowała podział UE w oparciu właśnie o kryterium wspólnej waluty.
- Nie spieszymy się do strefy euro - powiedział Morawiecki na antenie Radia Maryja. Było to jego drugie wystąpienie w mediach po tym, jak otrzymał misję sformowania rządu. Pierwsze miało miejsce kilka godzin wcześniej w Telewizji Trwam, która należy podobnie, jak Radio Maryja do fundacji Lux Veritatis.
Euro przyjąć musimy, ale nikt nie powiedział kiedy
Przyszły premier przypomniał, że Polska zobowiązała się do przyjęcia wspólnej waluty, choć w traktacie akcesyjnym nie pojawiła się żadna konkretna data. W ocenie Morawieckiego pozostanie przy złotówce pozwala bardziej elastycznie reagować na sytuacje kryzysowe, które mogą nadejść.
- Nie jest nam spieszno, by pozbywać się naszych atutów - tłumaczył. I wyjaśniał, że dzięki osłabieniu złotówki w 2009 r. polskiej gospodarce udało się uniknąć takich problemów, jak te które stały się doświadczeń państw strefy euro.
Równocześnie Mateusz Morawiecki zasugerował również, że wchodzenie do strefy euro nie byłoby obecnie rozsądne ze względu na trudności, jakie przeżywa. - Niech najpierw euroland pozbędzie się swoich problemów - dodał.
Warto przypomnieć, że przyszły premier, gdy w nazwie jego funkcji znajdował się przedrostek "wice" do euro podchodził nieco mniej sceptycznie. Przed kilkoma miesiącami w trakcie debaty byłych ministrów finansów zorganizowanej na Akademii Leona Koźmińskiego mówił, że nie jest przeciwnikiem przyjęcia euro. Zaznaczał jednak, że należy poczekać 5 do 10 lat.
Komisja Europejska chce podzielić UE
Słowa nominata do funkcji premiera padły w tym samym tygodniu, wktórym Komisja Europejska przedstawiła projekt stworzenia funduszu eurozony wzorowanym na Międzynarodowym Funduszu Walutowym oraz powołania ministra finansów strefy euro.
Ruch ten de facto oznaczałby podział wspólnoty na tzw. Unię dwóch prędkości. Wiodącą rolę odgrywałyby oczywiście państwa posiadające wspólną walutę, przez co Polska nie tylko straciłaby wpływ na najważniejsze decyzje polityczne podejmowane w Brukseli, ale także mogłaby stracić dużą część pieniędzy, które zasilają nasz kraj ze wspólnej kasy.
Z tego punktu widzenia naszą pozycję w Unii Europejskiej wzmocnić mogłaby sama deklaracja chęci przystąpienia do eurolandu. Procedura zmiany waluty zajmuje kilka lat. Ekonomiści szacują, że około 6-7, a sam Morawiecki mówił o tym, że możemy myśleć o przyjęciu euro za 5 do 10 lat.
Przepytani przez money.pl ekonomiści zgadzali się co do tego, że nasz nie tylko jest gotów do przyjęcia euro. Ta decyzja w dłuższej perspektywie, w ich ocenie, byłaby korzystna zarówno dla obywateli, jak i gospodarki.