Nanny State Index to zestawienie publikowane od niedawna przez Europejskie Centrum Informacji Politycznej EPICENTER. Ranking przedstawia unijne kraje, uszeregowane od najmniej wolnościowych do tych, w których swobody obywatelskie, a przede wszystkim konsumenckie, są największe.
Raport opiera się na trzech obszarach - alkohol, papierosy oraz jedzenie i słodkie napoje. Każdy z nich ma taką samą wagę i stanowi 33 proc. oceny końcowej. Jedynie papierosy są podzielone na dwie podkategorie - tradycyjne oraz tzw. e-papierosy.
Wszystkie obszary są uważnie badane przez naukowców, którzy biorą pod uwagę przeróżne kryteria. W przypadku alkoholu jest to na przykład sposób opodatkowania napojów wyskokowych, zasady ich reklamowania, limity alkoholu we krwi podczas jazdy samochodem czy ewentualne monopole państwowe w tej dziedzinie.
Poza tym brane są również pod uwagę ewentualne zakazy sprzedaży niektórych papierosów, limity zawartości cukru w produktach spożywczych czy np. zakazy sprzedaży napojów energetycznych małoletnim. Krajami, w których taki zakaz obowiązuje są Litwa i Łotwa.
Za każde rozwiązanie "antywolnościowe" - podatki, zakazy, limity czy monopole - przyznawane są krajowi punkty. Na przykład: im większa akcyza na alkohol, tym więcej punktów kraj zdobywa. Jeśli restrykcje nie obowiązują - punktów nie ma.
Polska z największym awansem
Po zsumowaniu wszystkich obszarów tworzone jest kompleksowe zestawienie. Powstają cztery grupy krajów - antywolnościowe, mało wolnościowe, wolnościowe i bardzo wolnościowe. Im wyżej - tym przepisy bardziej restrykcyjne.
W porównaniu z ubiegłorocznym rankingiem największy awans zanotowała Polska. Nasz kraj wskoczył z 15. na 9. miejsce. Mocno w górę przesunęła się również Słowenia (z 16. na 11.) oraz Łotwa (z 11. na 7.).
Pytanie, czy jest się z czego cieszyć, bo taki awans oznacza, że państwo wtrąca się w coraz więcej obszarów życia obywateli. Autorzy raportu wskazują tu m. in. zakaz reklamy papierosów oraz całkowity brak automatów z papierosami - popularnych chociażby w południowej i zachodniej Europie.
Polska zyskała punkty jeszcze za zakaz palenia w restauracjach i picia w miejscach publicznych. W porównaniu z ubiegłorocznym rankingiem zmienił się również sposób postrzegania e-papierosów. Od lipca bowiem nie można ich palić tam, gdzie jest zakaz palenia. Wcześniej były wyjęte spod tego zakazu. O zmianie pisaliśmy już wielokrotnie w money.pl.
Autorzy wskazali również na "aferę drożdżówkową", która pod koniec 2015 roku przetoczyła się przez polskie szkoły. Nowelizacja przepisów doprowadziła bowiem do absurdów i dzieci do szkoły przychodziły z własną solą oraz handlowały kupionymi w hipermarkecie słodyczami. Na szczęście, jak podkreślają autorzy raportu, przepisy zostały już mocno zliberalizowane.
Nie ma mocnych na Finlandię
Prowadzenie w rankingu utrzymała Finlandia. Kraj, którego nazwa jak mało co kojarzy się przecież z wódką, ma "ekstremalnie wysokie podatki na piwo, wino i mocne alkohole, podobnie zresztą jak na słodzone napoje i płyny do e-papierosów". Co więcej, Finlandia jest jednym z dwóch krajów UE, w których funkcjonuje państwowy monopol na sprzedaż alkoholu.
W Finlandii nie można też palić papierosów w samochodach, jeśli pasażerem jest dziecko poniżej 15 roku życia. Nie ma też mowy o reklamowaniu wyrobów tytoniowych oraz elektronicznych papierosów. Nie da się ich również kupić przez internet.
Z e-papierosami walczy więcej krajów, a najostrzej Portugalia. Od stycznia wprowadziła bowiem przepisy, na mocy których każdy mililitr płynu do takiego urządzenia jest objęty podatkiem w wysokości 60 eurocentów. To najwyższa stawka w Europie.
Natomiast Węgrzy wypowiedzieli wojnę niezdrowemu jedzeniu. Jak wskazują autorzy raportu, od kilku lat obowiązuje w tym kraju tzw. "podatek od chipsów" - czyli bardzo wysokie podatki na słodycze i słone przekąski. Ponadto bardzo ściśle przestrzegane są przepisy dotyczące maksymalnej zawartości tłuszczu i cukru. Słodzone napoje są zakazane w publicznych stołówkach.
Podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Tam od grudnia ubiegłego roku obowiązuje zakaz reklamowania tzw. "śmieciowego jedzenia", a do 2018 roku ma być wprowadzony specjalny podatek na słodzone napoje. Zresztą te już są zakazane np. w szkockich szpitalach. Władze brytyjskie naciskają również na producentów, by do produkcji używali mniej cukru, soli i tłuszczu. A to, według autorów Nanny State Index, powoduje, że brytyjskie jedzenie staje się znacznie mniej smaczne.