Firma Engie może znaleźć się w sytuacji, w której nie będzie mogła wyłożyć obiecanych pieniędzy na gazociąg Nord Stream 2, jeżeli retorsje USA wymierzone w Rosję obejmą również ten projekt, ponieważ musi uniknąć sytuacji, kiedy "znalazłaby się na celowniku tych sankcji" - powiedział wicedyrektor Engie ds. działalności firmy związanej z gazem skroplonym Pierre Chareyre.
Na razie jednak francuski koncern nie ma z tego tytułu kłopotów. - Prawo regulujące sankcje nie działa wstecz, a więc tylko przyszłe transfery (pieniędzy) stanowiłyby ryzyko" - dodał Chareyre. Wyjaśnił też, że "obecne zaangażowanie (firmy) w ten projekt nie jest ryzykowne".
W środę francuskie MSZ oznajmiło, że nowe sankcje USA wobec Rosji mogą mieć skutki przynoszące szkodę europejskim przedsiębiorstwom. Resort zapowiedział pracę nad działaniami ochronnymi.
Przyjęty przez Kongres USA pakiet sankcji uderza m.in. w prezydenta Rosji Władimira Putina, powiązanych z nim oligarchów oraz kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki, w tym przemysł zbrojeniowy, kolejowy, górnictwo oraz branżę energetyczną. Aby ustawa weszła w życie, musi ją jeszcze podpisać prezydent Donald Trump.
Wśród projektów, które mogą być dotknięte nowymi sankcjami wymienia się takie przedsięwzięcia jak wybudowany kilka lat temu gazociąg Nord Stream (w którym udziały mają m.in. niemieckie, francuskie i holenderskie firmy), nowy zachodnioeuropejsko-rosyjski projekt Nord Stream 2, pole gazowe Zohr w Egipcie, rozbudowa terminalu gazu skroplonego na Sachalinie, gazociąg biegnący po dnie Morza Czarnego, tzw. Błękitny Potok, czy plan budowy terminalu LNG na Bałtyku w Zatoce Fińskiej.
Oprócz Engie w projekt Nord Stream 2 zaangażowane są takie koncerny jak niemieckie Uniper (dawniej EON) i Wintershall, austriacki OMV oraz brytyjsko-holenderski Shell. Każda z tych firm zobowiązała się do sfinansowania 10 proc. z ogólnych kosztów Nord Stream 2, czyli według obecnych wycen wynoszących 9,5 mld euro.