Również w Polsce coraz częściej słychać głosy mniej entuzjastyczne wobec CETA I TTIP.
W komunikacie ta organizacja pozarządowa podała, że inicjatywa "Nie dla CETA" jest "najbardziej znaczącą skargą obywatelską w historii Niemiec".
Rzecznik Trybunału potwierdził, że liczba skarżących faktycznie jest rekordowa, ale nie będzie to miało żadnego wpływu na rozstrzygnięcie sprawy.
Inicjatorzy akcji, organizacje Campact, foodwatch i Mehr Demokratie (Więcej demokracji), uważają, że "przewidywane porozumienie o wolnym handlu między Unią Europejską a Kanadą grozi osłabieniem praw demokratycznych obywatelek i obywateli".
- Te umowy nie zawierają niczego korzystnego dla społeczeństwa. Ich jednymi beneficjentami będą wielkie korporacje -mówi money.pl Maria Świetlik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności. Jej zdaniem TTIP i CETA są zagrożeniem dla demokracji i suwerenności państw. - Kwestie społeczne, korzyści dla obywateli, ochrony środowiska czy zdrowia będą musiały ustąpić przed generowaniem zysków korporacji - uważa.
W niemieckim społeczeństwie obawy przed CETA, a także negocjowaną obecnie umową ze Stanami Zjednoczonymi - TTIP są szczególnie silne.
Maude Barlow, kanadyjska laureatka alternatywnego nobla i aktywistka w walce o sprawiedliwe traktaty handlowe, apeluje, by europejskie organizacje traktowały priorytetowo umowę CETA, która obecnie jest bardziej niebezpieczna niż TTIP. Wydawałoby się, że standardy kanadyjskie powinny być nam bliższe niż amerykańskie.
- CETA to umowa bardzo podobna do TTIP, ale w jej przypadku negocjacje już zostały zakończone i zostało mało czasu na udaremnienie jej zawarcia. Nie ma już czasu na to, by cokolwiek w niej zmienić. Możemy ją w całości przyjąć lub całkowicie odrzucić. Poza tym CETA może zostać wykorzystana jako furtka w razie fiaska TTIP dla amerykańskich firm, które działają na terenie Kanady w ramach spółek-córek, takich jak Monsanto Canada, Exxon Mobile Canada itd - tłumaczy ekspertka w rozmowie z money.pl
Jak podkreśla, mamy się czego obawiać. Aż 75 proc. koncernów górniczych ma siedziby w Kanadzie, równocześnie standardy w zakresie ochrony środowiska i praw człowieka i pracowniczych są tam niższe. - Kanada jaką znamy - dbająca nade wszystko o środowisko i przyjazna ludziom pracy - już nie istnieje, a stało się to właśnie w ciągu ostatnich 20 lat na skutek umowy NAFTA - zaznacza. Niestety tego typu umowy handlowe mają to do siebie, że ujednolicając regulacje, równają w dół, a nie w górę. Możemy się więc spodziewać w Europie dalszych przywilejów dla korporacji i obniżania standardów ochrony naszych praw.
Przykład? W ramach umowy CETA istnieje zapis, mówiący o tym, że państwo nie ma prawa wprowadzić regulacji ograniczających wielkość banku. - To przecież sposób na kolejny kryzys finansowy. Tu z kolei przepisy dotyczące rynków finansowych w Europie są znacznie bardziej liberalne niż regulacje kanadyjskie - wyjaśnia Świetlik.
Komisja Europejska na początku lipca zaproponowała państwom członkowski, by podpisały umowę UE-Kanada. Gdy to uczynią i przegłosuje ją PE, będzie ona mogła wejść tymczasowo w życie. Ostateczna ratyfikacja będzie jednak należeć do parlamentów.
Poza zniesieniem praktycznie wszystkich ceł, umowa ma też przynieść likwidację barier pozataryfowych oraz liberalizację handlu usługami. Skorzystać mogą na tym np. firmy telekomunikacyjne, energetyczne, świadczące usługi bankowe, biznesowe czy ubezpieczeniowe.