Dotąd byliśmy w Europie na szarym końcu pod względem liczby osób posiadających jakiekolwiek oszczędności. Aż tu nagle zaledwie w ciągu 12 miesięcy wszystko się zmieniło. Przeskoczyliśmy przepaść i dogoniliśmy pod tym względem inne państwa europejskie. Dziś oszczędności ma 68 proc. Polaków – wynika z badań ING. Jednym z powodów jest 500+. Ale ekonomiści przestrzegają: to droga na skróty.
68 proc. Polaków deklaruje, że posiada jakiekolwiek oszczędności – wynika z najnowszego "Finansowego Barometru ING". To przełom, bo jeszcze rok temu mówiła tak mniej niż połowa z nas (43 proc.). To oznacza, że zaledwie w ciągu dwunastu miesięcy liczba osób w naszym kraju, które mają oszczędności, wzrosła aż o 25 punktów proc.
To również oznacza, że w końcu udało nam się zasypać przepaść, jaka dzieliła nas z innymi krajami europejskimi. Dotąd ta luka stanowiła 10-15 spoć społeczeństwa.
W Europie ciągle prym wiodą kraje Beneluksu, Wielka Brytania, Francja i Hiszpania – oszczędności posiada tam ponad 70 proc. społeczeństwa, więc do najlepszych nie jest nam już daleko, choć do tej pory byliśmy na szarym końcu tego rodzaju zestawień.
Ale co jeszcze bardziej zaskakujące, pobiliśmy nawet Niemców, spośród których tylko 62 proc. posiada oszczędności – to o 6 proc. mniej niż w Polsce.
Skąd ten przełom?
Ekonomiści ING tłumaczą, że 2016 rok był dobry dla gospodarki, bezrobocie spadło z 9,8 do 8,3 proc., do tego wynagrodzenia rosły średnio o 3,5 proc. Ale trzecim czynnikiem z pewnością był program 500+, który pozwolił wielu niezamożnym rodzinom po raz pierwszy zacząć oszczędzać.
To, że w końcu uczymy się oszczędzać, niewątpliwie bardzo dobry znak. Ale jest też łyżka dziegciu. Po pierwsze te oszczędności są wciąż na niskim poziomie. Po drugie, to droga na skróty.
– Lepiej gdyby te oszczędności pochodziły ze wzrostu gospodarczego i pracy, a nie z transferów socjalnych, które w dodatku powodują, że część osób rezygnuje z pracy. Już dziś z tego powodu z pracy odeszło ok. 40 tys. Polaków – podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING.
- Te oszczędności pojawiły się w jednym miejscu, ale w innym pojawiły się oszczędności ujemne, bo ktoś za to musi zapłacić, płaci państwo. To oznacza, że w skali kraju poziom oszczędności się nie zmienił – dodaje ekonomista.
Po trzecie zaś, wciąż nie są to te najcenniejsze oszczędności – długoterminowe. Widać to choćby po małym zainteresowaniu specjalnymi obligacjami 500+, które miały zachęcić rodziny do długoterminowego oszczędzania.
– 2-letnie obligacje to dla większości niezamożnych osób zbyt długi horyzont inwestycyjny – twierdzi Rafał Benecki. Widzimy, że ze względu na niskie stopy procentowe drastycznie skrócił się horyzont oszczędzania. Teraz dominują głównie lokaty 3-miesięczne, bo ludzie liczą, że przeczekają ten moment i za chwilę znajdą lepsze oferty – wyjaśnia ekonomista.
Drugi powód jest taki, że przeciętny poziom zarobków Polaków wciąż jest niski, nie mamy zbyt dużego bufora na nieprzewidziane wydatki, więc jeśli mamy jakiekolwiek oszczędności, nie chcemy zamrażać ich na długo.
- Żebyśmy zaczęli naprawdę zacząć budować oszczędności, szczególnie te długoterminowe na emeryturę, w pierwszej kolejności musi się pojawić praca w biednych regionach kraju, bo to z pracy przede wszystkim pochodzą oszczędności, a nie z transferów socjalnych – podkreśla Benecki. – Program 500+ krzewi nawyk oszczędzania i to bardzo dobrze, ale patrząc na ich wielkość, wcale nie buduje oszczędności.
Odkładali, żeby wydać na wyprzedażach
Z badania "Finansowy Barometr ING" wynika, że 16 proc. ankietowanych otrzymuje świadczenie 500+. Co piąty z nich dzięki tym środkom zaczął oszczędzać pieniądze, a 36 proc. dzięki temu może oszczędzać więcej. Jeśli te deklaracje są zgodne z prawdą, to oznacza, że 26 proc. środków z programu 500+ jest odkładane, a to daje 6,2 mld zł.
Ci, którzy dzięki 500+ zaczęli oszczędzać, dzielą się na dwie grupy – zauważa ING. Pierwsza z nich otworzyła specjalne rachunki, zwykle po prostu konta oszczędnościowe, na które wpływają bezpośrednio pieniądze z programu Rodzina 500+ i są nie do ruszenia. Widać, że ta grupa odkłada, żeby za kilka lat przekazać te pieniądze dzieciom.
- Ale jest też druga grupa, która skrupulatnie oszczędzała przez kilka miesięcy, ale nagle zaczęła te pieniądze wydawać, widzieliśmy dość gwałtowny odpływ tych pieniędzy – mówią specjaliści z ING. Jednym z powodów mogły być zbliżające się święta, bo wyraźny odpływ oszczędności widoczny był na przełomie listopada i grudnia i trwa właściwie do dziś.
Wszelkie rekordy pobiła pierwsza sobota wypadająca po święcie Trzech Króli. - To był dzień, w którym wartość transakcji kartą i wypłat z bankomatów była najwyższa wręcz od kilku lat – zauważają eksperci ING. Można na tej podstawie wyciągnąć wniosek, że wiele rodzin przez ostatnie miesiące gromadziło środki z programu 500+, żeby wydać je na wyprzedażach, kupując potrzebne artykuły po okazyjnych cenach.