Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Polacy na Wyspach są krytykowani, ale niezbędni. Cameron powinien o nas pamiętać

0
Podziel się:

Bez polskich imigrantów brytyjska budowlanka i transport mogłyby sobie nie poradzić. Polacy na Wyspach dokładają do tamtejszego PKB średnio 7 mld funtów rocznie.

Polacy na Wyspach są krytykowani, ale niezbędni. Cameron powinien o nas pamiętać
(Polaris/East News)

Oficjalnie w Wielkiej Brytanii mieszka 853 tysiące Polaków. Nieoficjalne dane mówią nawet o milionie. Opiniotwórczy "The Spectator" grzmi, że bez polskich imigrantów brytyjska budowlanka i transport mogłyby sobie nie poradzić. Instytut Sobieskiego szacuje, że rocznie Polacy na Wyspach dokładają do tamtejszego PKB średnio 7 mld funtów. Tuż przed piątkowym spotkaniem Davida Camerona z Beatą Szydło przypominamy, jak bardzo cenni jesteśmy dla tamtejszej gospodarki.

Gęsta atmosfera debaty związanej z reformą systemu opieki społecznej sprawiła, że w sierpniu zeszłego roku organizacje polonijne działające w Wielkiej Brytanii zorganizowały protest przeciwko wzrastającej fali antypolskiej ksenofobii. Część z Polaków w ramach akcji #polishblood okazywała solidarność z krajem, w którym żyją i pracują. Inni po prostu wzięli wolne i demonstrowali. Strajk nie był jednak powszechny, a skrzyknięci na Facebooku demonstranci mało efektownie wyglądali w telewizyjnym obrazku.

- Polacy zirytowani negatywnymi komentarzami na swój temat chcieli przez jeden dzień nie pójść do pracy żeby pokazać, że bez nich brytyjskie autobusy, kawiarnie i biura przestaną działać. Czy rzeczywiście tak by się stało? Trudno powiedzieć, bo finalnie polski strajk miał ograniczony zasięg - mówi Nina Hałabuz, Polka na stałe mieszkająca w Londynie, pracująca dla znanej firmy doradczej.

W brytyjskich mediach pojawiły się publikacje uświadamiające wyspiarzom jak istotny jest polski udział w tworzeniu brytyjskiego PKB. Publicysta Ed West z "The Spectator" pisał nawet, że nagłe zniknięcie pracowników z kraju nad Wisłą mogłoby rozłożyć na łopatki tamtejszą gospodarkę.

West przekonywał też, że z racjonalnego punktu widzenia nie ma żadnych powodów do oburzania się na polską obecność w Wielkiej Brytanii. Szczególnie, że wiele sektorów gospodarki jest wręcz uzależnionych od przybyszów z Europy Wschodniej. Dziennikarz powołując się na brytyjskie szacunki, zaznaczał, że milion Polaków na Wyspach to bardziej powód do radości niż agresji. Ta ostatnia w jego ocenie w ogóle powinna wyparować z brytyjskich głów, bo bezsprzecznie w 1940 roku to również polscy piloci przyczynili się do zwycięstwa w bitwie o Anglię.

Premier Szydło podczas rozmowy z Davidem Cameronem nie wystawi rachunku za Dywizjon 303, ale dobrze, że w tamtejszych mediach pokazuje się też, że nasze narody łączy coś więcej niż tylko wspólny rynek pracy. Artykułów o podobnej wymowie w ramach debaty nad polską imigracją do tego kraju pojawiło się na Wyspach bardzo dużo.

Oczywiście bardziej rzucają się w oczy te o wykorzystywaniu świadczeń socjalnych, ale w tych bardziej analitycznych zawsze zwraca się uwagę na fakt, że nasi rodacy łatwo asymilują się z brytyjskim społeczeństwem. - W porównaniu do doświadczeń związanych z Pakistańczykami w Yorkshire jest bardzo mało prawdopodobne, że następne pokolenie Polaków będzie żyło w zupełnym wyobcowanych gettach - przekonywał Ed West.

To Brytyjczycy biorą więcej zasiłków niż płacą podatków

Badania opublikowane w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii podcięły skrzydła krytykom otwartego rynku pracy. Okazało się, że imigranci z państw UE więcej dokładają do wspólnej kasy w podatkach, niż biorą z niej w otrzymywanych świadczeniach. Raport Office For National Staistics pokazał też, że to miliony Brytyjczyków otrzymują większe benefity, niż wpłacają w podatkach do własnego budżetu.

Co więcej okazało się wtedy, że to nie imigracja jest problemem dla tamtejszego systemu opieki społecznej. Bo to odsetek brytyjskich rodzin korzystających ze wsparcia innych podatników wzrósł od 1997 r. z 45 proc. do 51 proc.

Z raportu Janusza Kobeszko z Instytutu Sobieskiego opisującego korzyści dla brytyjskiej gospodarki wynikające z pracy naszych rodaków wynika, że tylko w latach 2014-2020 ten wkład będzie na poziomie ponad 48,5 mld funtów . Rocznie daje to średnio 7 mld funtów. Brytyjskie PKB według danych Banku Światowego z 2014 było na poziomie 2,9 biliona funtów.

Zatem Polacy wypracowują 0.3 proc. rocznego PKB Wielkiej Brytanii. - To oczywiście dość niewiele i nagłe zniknięcie Polaków nie zniszczyłoby tamtejszej gospodarki, jak wieszczą niektórzy, ale mogłoby utrudnić wielu Brytyjczykom życie - mówi Janusza Kobeszko, który przypomina, że ciągle jeszcze Polacy przeważnie wykonują proste prace w usługach. To oczywiście znacząco PKB nie pompuje, ale przecież ktoś jednak musi to robić, a Brytyjczycy nie chcą.

Polak potrafi

W dokumencie BBC "Życie bez imigrantów", o którym tuż po emisji w zeszłym roku rozpisywały się polonijne media w Wielkiej Brytanii, jeden z brytyjskich rolników jasno argumentował dlaczego musi zatrudniać pracowników z Europy Wschodnie w tym i z Polski. Przekonywał widzów, że jego rodacy nie są w stanie wykonać nawet połowy dziennej normy, z którą bez trudu radzą sobie Polacy.

Argumentował również, że gdyby nie imigranci, musiałby zamknąć interes, bo nie znalazłby nikogo do pracy. Przed kamerami opowiadał, że z ostatniej rekrutacji, na którą zgłosiło się 25 osób w ciągu kilku dni zostało pięć - trzech Słowaków i dwóch Polaków. Nie dość, że chcemy pracować tam, gdzie swojego miejsca nie widzi żaden z Brytyjczyków, to jeszcze niezbyty wysoko cenimy swoje usługi.

Według danych Narodowego Banku Polskiego nasi rodacy, którzy byli w Wielkiej Brytanii krócej niż rok, zarabiali przeciętnie 1000 funtów netto miesięcznie (5829 zł). Na 1300 (7577zł) liczyć mogą przebywający tam od co najmniej 3 lat. To oczywiście znacznie więcej niż średnie zarobki w Polsce, ale też dużo mniej niż średnia w Wielkiej Brytanii.

Office For National Statistics wylicza, że przeciętny Brytyjczyk zarabia rocznie 27 tys. funtów (157 tys. zł), według danych NBP Polak 16 tys. (93 tys. zł). Głównie wynika to z tego jakich prac podejmują się Polacy o czym wspominał już Janusz Kobeszko. Według Sedlak & Sedlak nasi rodacy najczęściej pracują w przemyśle (25 proc), gastronomii i hotelarstwie (20 proc.) i budownictwie (8 proc.)

Źródło: Sedlak&Sedlak

Na następnej stronie przeczytasz o tym, jaka jest szansa na to, by większa liczba wykwalifikowanych Polaków pracowała na Wyspach

Czy jest szansa na to, by relacja liczby pracowników z podstawowymi kwalifikacjami do tych lepiej przygotowanych szybko się zmieniła? Brakuje odpowiednich opracowań na ten temat, ale można przypuszczać, że jednak szanse na to są niewielkie. - Co roku brytyjskie uczelnie kończy około 2 tys. młodych Polaków. Należymy do 10 europejskich narodowości, które są najliczniej reprezentowane na tutejszych uniwersytetach - wylicza Robert Stanikowski, partner w The Boston Consulting Group w Londynie.

Te dane mogą i powinny nas cieszyć, ale jak przekonuje Stanikowski, młodzi Polacy zdobywający kwalifikacje na Wyspach coraz częściej stają przed dylematem - rozpoczynać karierę tam, czy wrócić i pracować w kraju?

- Widać, że z roku na rok jest coraz więcej chętnych do tego, żeby pracować w Polsce. Z badań, które w tym roku po raz kolejny przeprowadziliśmy wśród studentów zgłaszających się na Polish Economic Forum (największą konferencję dotyczącą polskiej gospodarki, organizowaną na London School of Economics) wynika, że aż 87 proc. studentów poważnie myśli o powrocie - mówi partner w The Boston Consulting Group.

Jak się okazuje, główną motywacją jest chęć założenia własnego biznesu w Polsce oraz różnica w jakości życia, a przede wszystkim niezwykle wysokie koszty utrzymania na Wyspach. Ci, którzy decydują się na powrót do Polski chwalą sobie ciekawe wyzwania zawodowe, szybką ścieżkę kariery i właśnie niskie koszty życia w ojczyźnie.

Nieco inaczej postrzega to Nina Halabuz, która zaznacza jednak, że nie jest w stanie poprzeć swojej tezy żadnymi twardymi danymi. - Jest nas wyraźnie więcej w gronie menadżerów brytyjskich firm. Przede wszystkim w obszarze związanym z IT. W sektorze finansowym cały czas jest nas jeszcze niewielu, szczególnie jeśli porównać Polaków z innymi grupami narodowymi, takimi jak Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie - dodaje Polka na stałe mieszkająca na Wyspach.

Polacy jak Pakistańczycy i Somalijczycy razem wzięci?

Mimo lepszej opinii i stanowisk to właśnie polscy imigranci zostali obsadzeni w roli żerujących na zasiłkach socjalnych. Niestety dla nas, pomagają w tym statystyki i robiące wrażenie sumy. Według najświeższych danych Office For National Statistics z zasiłków dla bezrobotnych w Wielkiej Brytanii korzystało w 2014 roku 142 tysiące imigrantów.

Rzeczywiście najliczniejszą grupą są Polacy, bo aż 14,5 tys. naszych rodaków pobiera takie świadczenia. Wrażenie może robić zestawienie z kolejnymi narodowościami stojącymi w kolejce do społecznej kasy. Na drugim miejscu są Pakistańczycy wraz z Somalijczykami, których jest równo po 7 tysięcy. Oznacza to, że nawet łącznie nie jest ich więcej niż naszych rodaków. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że Somalijczyków na Wyspach jest zaledwie 100 tys, a Pakistańczyków niewiele ponad pół miliona.

David Cameron lubi tez używać sumy 14 mln funtów. To szacowana przez brytyjską opiekę społeczną wartość zasiłków, które każdego roku wypłacane są na dzieci, które mieszkają w Polsce. Ogółem takich zasiłków dla członków rodzin imigrantów, które przebywają poza Wielką Brytanią wypłacanych jest ponad 34 tys. Z tego 22 tys. stanowią zasiłki dla polskich rodzin.

Nie ma to jak brytyjskie benefity

Nasi rodacy na Wyspach rozważający ewentualny powrót do kraju na pewno biorą pod uwagę bezpieczeństwo socjalne siebie i swojej rodziny. Pod tym względem polskie propozycje, nawet z programem „Rodzina 500 plus” nie mogą się równać z rozwiązaniami w Wielkiej Brytanii.

Z raportu PWC "Ulgi podatkowe i świadczenia rodzinne w UE Listopad 2015”, który przedstawia między innymi łączne wsparcie dla rodziny w poszczególnych państwach, wynikało, że mieszkający tam Polacy mogą liczyć na 2520 euro rocznie na rodzinę. Tym samym Wielka Brytania zajęła 10. pozycję wśród badanych 28 państw (Polska zajęła 24. miejsce z sumą 530 euro). Ale to oczywiście nie wszystko, na co mogą liczyć mieszkający na Wyspach. Wszyscy, pracujący tam legalnie, posiadają numer ubezpieczenia społecznego i korzystają z dobrodziejstw tamtejszego systemu ubezpieczeń socjalnych.

Zasiłki, które otrzymują bezrobotni, są dość znaczne, ale mogą na nie liczyć tylko ci, którzy są bez pracy lub pracują mniej niż 16 godzin tygodniowo i przepracowali już łącznie 12 miesięcy. Obecnie jest to 56,80 funta tygodniowo (czyli blisko 330 zł) dla osób w wieku 16-24 lat i 71,70 funta tygodniowo (czyli 415 zł) dla bezrobotnych powyżej 24. roku życia.

Warto tez pamiętać, że na Wyspach obok systemu składek na emerytury czy zasiłków funkcjonuje darmowa opieka zdrowotna finansowana z podatków, która przysługuje mieszkającym tam Polakom. Choć warto też odnotować, że National Health System przewiduje dodatkowe opłaty za lekarstwa na receptę, usługi optyczne i dentystyczne.

Kościół wie lepiej ilu nas tam naprawdę jest?

Według ostatnich oficjalnych polskich danych GUS pod koniec 2014 na stałe w Wielkiej Brytanii mieszkało 685 tys. Polaków. Z kolei jak szacuje Oxford University Migration Observatory 6 mln osób pracujących na stałe w Wielkiej Brytanii ma obcy paszport. Z czego 13 proc. to Polacy, zatem aż 780 tys. Ostatnie dane brytyjskiego ONS (odpowiednik naszego GUS) mówią o 853 tysiącach naszych rodaków. Jeszcze inne dane znaleźć można w brytyjskim spisie powszechnym, gdzie figuruje 579 tys. Polaków. Z kolei Brytyjska prasa coraz częściej pisze już o milionie Polaków pracujących na Wyspach.

Prób oszacowania naszej tam liczebności nie ułatwia jeszcze ciekawe zestawienie danych GUS z tymi którymi dysponuje Kościół Katolicki. Według informacji zebranych z wszystkich diecezji wynika, że z Polski od 2004 roku, kiedy wstąpiliśmy do UE, wyemigrowało już 2,6 mln obywateli. Główny Urząd Statystyczny podaje liczbę o 300 tys. mniejszą. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego swoje badania przeprowadził przy okazji liczenia wiernych w październiku zeszłego roku.

Powyższe dane dotyczą oczywiście wszystkich kierunków emigracji, ale biorąc pod uwagę, że to jednak do Wielkiej Brytanii wyjeżdża najwięcej naszych rodaków to liczby prezentowane przez ISKK pozwalają poważniej traktować szacunki o milionie Polaków na Wyspach. Czy zapowiadana reforma tamtejszego systemu świadczeń socjalnych może wpłynąć na popularność tego kierunku emigracji wśród naszych rodaków?

Nie wydaje się żeby to miało aż tak duże znaczenie skoro z zasiłków korzysta nieliczna grupa z szacowanego miliona.

Zobacz także: Zobacz także: Coraz więcej emigrantów chce wracać do kraju
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)