Rząd Mateusza Morawieckiego znalazł sposób na wyciągnięcie ręki do Brukseli? Do Sejmu trafiła ustawa, która zakłada zerwanie kolejnej z krytykowanych przez Unię Europejską dwustronnej umowy o wspieraniu i ochronie inwestycji. Resorty rozwoju i spraw zagranicznych przyznają, że trwają prace nad zakończeniem obowiązywania pozostałych dwudziestu kilku umów.
Dwustronne umowy o wspieraniu inwestycji, tzw. BIT-y są krytykowane przez Komisję Europejską jako sprzeczne z unijnym prawem. I choć dokumenty tego typu podpisały między sobą niemal wszystkie państwa członkowskie, Bruksela nie radzi sobie z wymuszeniem ich zerwania.
Formalne postępowania ws. utrzymywania w mocy umów prowadzone są przez Komisję Europejską m.in. przeciwko Austrii, Holandii czy Szwecji. Polska stała się przedmiotem nieformalnego postępowania, jednak decyzja o zgodzie na wypowiedzenie umowy, uchroni nasz kraj przed taką samą procedurą.
Ten sam ruch może poprawić w unijnych gabinetach mocno nadszarpnięty wizerunek Polski. Batalia o zmiany w sądownictwie doprowadziła do wszczęcia wobec Polski postępowania przewidzianego w artykule siódmym Traktatu o Unii Europejskiej, czyli tzw. "opcji atomowej".
Nie będzie "sunset clause"
Dla faktograficznego porządku warto dodać, że z wnioskiem o wygaszenie umowy wystąpiła strona duńska. W odpowiedzi Polska zgadza się nie tylko na jej zerwanie, ale także wejście w życie decyzji w trybie natychmiastowym bez zachowywania okresu ochronnego, tzw. sunset clause, dla inwestycji poczynionych w okresie poprzedzającym przerwanie stosowania zapisów dokumentu.
Polska ma podpisane umowy BIT z wszystkimi państwami członkowskimi Unii Europejskiej z wyjątkiem Malty i Irlandii.
Dotychczas wygaszono jedynie porozumienie z Republiką Włoską (klauzula ochronna obowiązuje jeszcze przez kilka dni do 9 stycznia 2018 r.) oraz z Portugalią. Ta druga przestała obowiązywać przed kilkoma miesiącami - prezydent podpis pod specjalną ustawą złożył we wrześniu 2017 r.
Koniec umów
Jak przyznało Ministerstwo Spraw Zagranicznych w oświadczeniu przesłanym money.pl, to dopiero początek końca obowiązywania umów, choć nie wszystkie państwa Unii Europejskiej zgadzają się co do sposobu zrywania umów.
"Polska opowiada się za zakończeniem obowiązywania wszystkich dwustronnych umów o ochronie i popieraniu inwestycji z państwami członkowskimi [UE – red.]" – poinformował resort.
Także Ministerstwo Rozwoju nie ma wątpliwości co do kierunku działań. Na stronie internetowej wprost stwierdzono, że rząd próbuje polubownie wypowiedzieć umowy, ale w razie braku porozumienia, przewiduje "w ostateczności" opcję ich jednostronnego wypowiedzenia.
Niektóre z nich zawierają zapisy o 20-letnich okresach ochronnych inwestycji, co zdaniem KE, jest sprzeczne z unijnym prawodawstwem. O tym, że Warszawa liczy na ciepłą reakcję wypowiadania umów, świadczy zawarte w uzasadnieniu projektu ustawy o końcu polsko-duńskiego BIT-u oczekiwanie, że ruch zostanie "życzliwy przyjęty". W tym samym dokumencie wyraźnie podkreślono, że państwa członkowskie UE, w tym Polska i Dania, "zostały wezwane przez KE do zakończenia obowiązywania umów".
Wniosek? Polska stosuje się do zaleceń Komisji Europejskiej.
Co dalej z przedsiębiorcami?
Zarówno polscy przedsiębiorcy w Danii, jak i Duńczycy, którzy zainwestowali w Polsce, nie powinni przejmować się z powodu zrywania umowy. Dochodzenie praw w razie ich naruszenia umożliwiają im zarówno krajowe, jak i unijne regulacje, a o tym, że nie jest to mała grupa, świadczą statystyki.
Łączny udział kapitału duńskiego w Polsce, według szacunków Narodowego Banku Polskiego, wyniósł w roku 2015 3,3 mld euro. Na naszym rynku działało wówczas łącznie 854 firmy zarejestrowane w Danii.
O tym, że nie jest to relacja jednostronna świadczą wyniki wymiany handlowej między oboma krajami. W 2016 r. z Polski na rynek duński trafiły towary o wartości 3,2 mld euro, co pozwoliło nam osiągnąć niemal 1,2 mld euro nadwyżki handlowej.