Dane urzędów statystycznych o ukrytym długu pokazują ogrom zobowiązań krajów w Europie. Polska jest niestety w niechlubnej czołówce. Dobija nas system emerytalny.
W ubiegłym tygodniu okazało się, ile Polska ma naprawdę wszystkich zobowiązań. Do dotychczas podawanego niecałego biliona złotych trzeba dodawać jeszcze nowych pięć bilionów. To zobowiązania emerytalne, czyli kwoty, jakie państwo musi wypłacić tym, którzy obecnie pobierają emerytury oraz tym, którzy płacą składki i należy im się emerytura w przyszłości.
Nie tylko polski urząd statystyczny podał dane o całym długu, robi to też cała Europa. Takie wymogi postawiła Komisja Europejska. Dane mają być aktualizowane i przesyłane do Komisji Europejskiej co trzy lata. Pierwsze dotyczą stanu na koniec 2015 roku.
Z tych, które już ujrzały światło dzienne, wynika, że europejskim liderem wielkości zobowiązań państwa jest Francja (zapewne tylko do czasu, aż swoje wyliczenia podadzą Grecja, Włochy czy Portugalia - na nie jeszcze czekamy).
Obecnym i przyszłym francuskim emerytom należy się łącznie 8,1 bln euro. Do tego trzeba dodać 2,2 bln euro "zwykłego długu", czyli tego, który państwo zaciągało, by finansować wydatki przekraczające wpływy podatkowe. Daje to razem 10,3 bln euro, czyli na obywatela przypada 154 tys. euro do spłacenia.
W zestawieniu z wielkością gospodarki to aż 467 proc. PKB. Pięć lat potrzebowaliby Francuzi, nic nie jedząc i nie pijąc, żeby spłacić wszystko, do czego w ich imieniu zobowiązało się państwo. Czyli wykupić wszystkie obligacje rządowe i utworzyć fundusz emerytalny, który miałby realne pieniądze do wypłat dla emerytów.
W Polsce jest lepiej - nasz łączny (emerytalny i nieemerytalny) dług to 326 proc. naszego PKB, czyli 36,5 tys. euro na mieszkańca. Dobija nas dług emerytalny, który w przeliczeniu daje 1,2 bln euro. Ten nieemerytalny to przy tej kwocie niewiele, bo tylko 240 mld euro.
Między nami a Francją jest jeszcze sześć "gorszych" krajów, w tym Wielka Brytania i Niemcy. Lepszą od nas sytuacją mają jednak państwa skandynawskie, czyli te, które teoretycznie mają rozbudowane systemy socjalne. Jak widać, być może socjal jest tam "rozbuchany", ale nie jest to robione na kredyt.
Tylko 264 proc. PKB łącznego zadłużenia ma Szwajcaria, a w najlepszej sytuacji jest Irlandia. W tej ostatniej dług emerytalny to zaledwie 44 proc. PKB. Podwyższenie wieku przechodzenia na emeryturę do 66 lat dla obu płci już od 2014 roku i stopniowe dochodzenie do 68 lat najwyraźniej bilansuje system.
W jakim celu są zbierane te dane? Dotychczas państwa jakoś żyły bez wiedzy o zadłużeniu emerytalnym i istotne było, czy są w stanie spłacać swoje normalne długi. Ale czy tak będzie w przyszłości?
Obecnie sytuacja jest spokojna, bo oprocentowanie długu jest niskie. Wkrótce dobry czas się skończy, bo za podwyższanie stóp procentowych wzięła się amerykańska Rezerwa Federalna i sygnały o końcu luźnej polityki zgłaszają inne banki centralne, w tym europejski. Wtedy istotne się stanie, w jakim stopniu kraje są w stanie generować wolną gotówkę do spłaty zadłużenia.
Przypadek Grecji pokazał, że sytuacja zmienić może się błyskawicznie. Systemów emerytalnych prawdopodobnie rządy nie chcą jeszcze zwijać, ale by uchronić je przed bankructwem będzie w końcu trzeba zmieniać ich parametry. Tak jak Irlandia, która podnosząc wiek emerytalny do 66, a docelowo 68 lat, odciąża przyszłe pokolenia od gigantycznego garbu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl