Zamiast do Polski duża część funduszy unijnych trafi do doświadczonych przez kryzys krajów "starej Unii": Grecji, Hiszpanii czy Włoch. Takie mogą być efekty szykowanej przez Brukselę rewolucji w sposobie podziału budżetu UE. Fundusze mają być m.in. zależne od "praworządności".
Aktualizacja 17:20
Jak informuje "Financial Times", Bruksela planuje odejść od dotychczasowego modelu podziału środków strukturalnych. Proste kryterium poziomu PKB na głowę mieszkańca ma zostać zastąpione nowym, dość skomplikowanym modelem.
Przy podziale środków z perspektywy budżetowej na lata 2021-2027 mogą być brane pod uwagę takie kryteria jak bezrobocie wśród młodych, edukacja, czy warunki do migracji i innowacji. Mało tego, Komisja Europejska będzie też oceniać kraje pod kątem praworządności.
"W dokumentach, które leżą na stole, nie ma jednak bezpośredniego uzależnienia funduszy od procedury art. 7 Traktatu UE" - donosi RMF FM. Po raz pierwszy w historii pieniądze z unijnego budżetu mają być uwarunkowane "praworządnością", chociaż samo to sformułowanie ma nie znaleźć się w oficjalnych zapisach. Trudno bowiem jednoznacznie je zdefiniować. Zamiast tego może być mowa o "skutecznym lub efektywnym zarządzania funduszami". Z Brukseli płyną informacje, że "za" są wszyscy komisarze. Nawet przedstawiciel Węgier.
Wideo: * *poparcie dla Polski w sporze z UE
Nowe zasady podziału środków unijnych najsilniej uderzą w Polskę, która obecnie jest czołowym beneficjentem funduszy spójności. Konflikt Warszawy z Brukselą dotyczący standardów demokratycznych, praworządności czy sądownictwa może przełożyć się na konkretne sumy.
Od czasu poszerzenia UE w 2004 o kraje należące kiedyś do Bloku Wschodniego, podział środków unijnych był nakierowany głównie na wyrównanie poziomu rozwoju krajów "starej" i "nowej" Unii. Korzystała na tym głównie największa w tym gronie Polska. W ramach funduszy strukturalnych w latach 2014-2020 nad Wisłę trafi łącznie 77 mld euro.
Jak pisze "FT", teraz Bruksela może skupić się na pomocy krajom, które zostały doświadczone przez kryzys, a także tym, które są najbardziej obciążone imigracją. Za takim rozwiązaniem opowiada się nie tylko Angela Merkel, ale także Emmanuel Macron.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl