Polska przystąpiła do kontrofensywy w sprawie budowy Nord Stream 2. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie przeciwko Gazpromowi oraz pięciu europejskim koncernom, które finansują gazociąg wbrew polskiemu zakazowi.
- Ta inwestycja zagraża konkurencji - stwierdził Marek Niechciał. Jak dodał, postępowanie zostało wszczęte w związku z faktem, że choć szwajcarska Energie oraz holenderskie Uniper, austriackie OMV, brytyjsko-holenderski Shell i niemiecki Wintershall po zastrzeżeniach polskiego urzędu zrezygnowały z tworzenia wspólnie z Gazpromem funduszu, który miał finansować budowę Nord Stream 2, to ich pieniądze nadal płyną na rosyjski projekt.
Wycofanie przez firmy wniosku o stworzenie konsorcjum w roku 2016 oznaczało w praktyce zakaz połączenia. - Wycofanie przez konsorcjantów wniosku oznaczało, naszym zdaniem, że do realizacji przedsięwzięcia nie powinno dojść - zapewnił Niechciał i przyznał, że UOKiK od kilku miesięcy monitorował działania firm. - Stwierdziliśmy, że uczestnicy tego nieformalnego konsorcjum wbrew zakazowi realizują swój cel - mówił.
Właśnie te ustalenia UOKiK pozwoliły na postawienie pod koniec kwietnia Gazpromowi oraz pięciu pozostałym firmom zarzutów o łamanie prawa antymonopolowego. Realizacja drugiej nitki gazociągu "służyłby umocnieniu pozycji Gazpromu w dostawach gazu do UE". Każda z nich ma 21 dni na odpowiedź.
Jeśli urząd stwierdzi, że doszło do naruszenia prawa, na każdy z koncernów może zostać nałożona kara w wysokości do 10 proc. globalnego obrotu spółki. Istnieje także możliwość nakazania firmie sprzedaży części majątku lub akcji i udziałów, które pozwalają na kontrolowanie spółki.
Na pytanie, czy UOKiK jest w stanie zmusić firmy do stosowania postanowienia lub wykonania zalecenia, Marek Niechciał przypomniał, że już raz europejskie firmy przychyliły się do jego zastrzeżeń. - Pytanie dziś brzmi: czy będą stosować się do prawa europejskiego i polskiego, czy będą zachowywać się jakby były poza jurysdykcją? - mówił.
Prezes UOKiK wkroczył do gry w chwili, gdy możliwości na arenie międzynarodowej zaczęły się wyczerpywać. Po negatywnej dla nas opinii Rady UE, w Niemczech wydano zgodę na budowę, a 3 maja ruszyły prace na bałtyckim wybrzeżu naszego zachodniego sąsiada.
Nord Stream 2 to projekt rosyjskiego koncernu Gazprom, który zakłada budowę drugiej nitki gazociągu łączącego Rosję z Niemcami z pominięciem państw Europy Środkowej i Wschodniej. Poza Moskwą projekt finansują międzynarodowej koncerny Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall.
Według rosyjskich planów gazociąg ma być ukończony do końca 2019 r. Popłynie nim 55 mld m3 błękitnego paliwa rocznie. W ten sposób Gazprom będzie mógł przesyłać z pomięciem Polski, Ukrainy i państw bałtyckich na Zachód łącznie 110 mld m3 gazu. Dla porównania nasz kraj zużywa rocznie około 16-17 mld m3.
Główni przeciwnicy projektu to Polska, państwa bałtyckie i Ukraina. Dla tej ostatniej budowa Nord Stream 2 może oznaczać koniec przesyłu gazu przez jej terytorium do Europy Zachodniej. Część ekspertów, w tym amerykańscy senatorowie, uważają, że otworzyłoby to również drogę do otwartego konfliktu zbrojnego.