Styczeń okazał się dziewiątym z rzędu miesiącem, kiedy wzrost naszego przemysłu przekroczył sześć procent. Nie jest co prawda tak dobrze jak w grudniu, gdy wzrost był aż 7,7-procentowy, ale 6,3 proc. podane przez Eurostat za pierwszy miesiąc roku to też solidny wskaźnik.
Niestety na tle innych krajów Europy nie można już mówić o ścisłej czołówce. Wypadliśmy z pierwszej ligi. Przed nami w styczniu było co prawda tylko pięć krajów Unii, z Rumunią, Estonią i Szwecją na czele, ale dane Eurostatu są niepełne i można oczekiwać wypadnięcia z pierwszej dziesiątki. Za nami uplasowali się Niemcy.
Uwzględniając w zestawieniu nieunijną Serbię zajęliśmy siódme miejsce w Europie. Eurostat nie podał jeszcze jednak danych dla Cypru, Czech, Słowenii i Turcji - te przyjdą z opóźnieniem. Te cztery kraje w od kilku miesięcy regularnie nas wyprzedzały i można sądzić, że w styczniu nic pod tym względem się nie zmieniło.
Gdyby umieścić je w zestawieniu, można powiedzieć, że spadliśmy z ósmego w grudniu na jedenaste miejsce w styczniu w Europie pod względem dynamiki przemysłu. Na przestrzeni ostatniego roku tak źle, albo gorzej było we wrześniu, maju i lutym ub.r.
Pocieszeniem może być fakt, że podobnie słabszy względem Europy początek roku mieliśmy i w 2016 r. Wtedy też w styczniu i lutym Europa wydawała się nas wyprzedzać we wzroście przemysłu.
Dane Eurostatu dla Polski różnią się od tego co przekazał wcześniej GUS. Według polskiego urzędu produkcja sprzedana przedsiębiorstw przemysłowych wzrosła w styczniu o 8,6 proc. rdr.