"Dowód tożsamości zawodowej" - wprowadzone we Francji narzędzie kontroli, mające przede wszystkim przeciwdziałać nielegalnemu zatrudnieniu w budownictwie, dotyczy głównie pracowników delegowanych. Większość z nich to Polacy.
W dokumenty, podobne do kart kredytowych i zaopatrzone w kod QR, muszą się zaopatrzyć do końca roku wszyscy pracujący na budowach we Francji. Dotyczy to pół miliona przedsiębiorstw i ponad 2 mln osób.
Od początku 2015 roku, jeszcze przed tzw. ustawą Macrona, która była urzędową zapowiedzią tego dokumentu, jego wprowadzenie przedstawiano jako sposób walki z nadużyciami związanymi z pracownikami delegowanymi. Ich liczbę szacuje się na 250-300 tysięcy. Według Jacques'a Chanut, prezesa francuskiej Federacji Budownictwa, drugie tyle pracuje nielegalnie.
We Francji pracownicy delegowani od lat oskarżani są o powodowanie "dumpingu socjalnego".
Obecnie pracownicy tacy opłacani muszą być tak samo jak miejscowi. Ich pracodawcy płacą jednak składki socjalne w krajach ich pochodzenia. Według raportu francuskich senatorów dzięki różnicom w tych składkach przedsiębiorstwo budowlane zmniejsza koszty o 30 proc., zatrudniając Polaków zamiast Francuzów.
"Dowód tożsamości zawodowej" będzie kosztował 10 euro. Pracownicy mają go posiadać od momentu podjęcia pracy, co wprowadzi nowe formalności i może być przyczyną opóźnień, gdyż ten dokument ma być wydawany osobom, które nie przebywają jeszcze we Francji.
- To kolejna przeszkoda w delegowaniu pracowników - powiedziała prezes Polsko-Francuskiej Izby Handlowej Hanna Goutierre. Ekspertka zwraca uwagę, że według raportu francuskich władz z lipca 2016 roku koszt pracownika delegowanego we Francji jest wyższy niż w przypadku najniższego ustawowego wynagrodzenia w tym kraju. Wynika to z tego, że pracodawca musi pokrywać koszty zakwaterowania swych pracowników oraz obciążony jest innymi dodatkowymi opłatami.
- Szczegółowe, wiarygodne statystyki, przeprowadzone m.in. przez instytucje akademickie wykazały, że zaledwie 5 proc. pracowników delegowanych zatrudnianych jest nielegalnie - zwraca uwagę mecenas Goutierre i dodaje, że "zamiast nagonki na wszystkich, władze francuskie powinny zająć się represjonowaniem tych 5 proc.".
- To paradoks, bo we Francji brakuje spawaczy, tynkarzy, dekarzy i innych fachowców z dziedziny budownictwa. Pracodawcy doceniają fachowość i pracowitość Polaków, ale demagogicznie głosi się, że trzeba się ich pozbyć, a należy wyszkolić Francuzów - zwraca uwagę Hanna Goutierre.
Przypomnijmy, że odd 18 września 2016 r. obowiązują nowe zasady delegowania pracowników za granicę oraz przyjmowania ich w naszym kraju. Dzieje się tak za sprawą wejścia w życie ustawy o delegowaniu pracowników, która wprowadza przepisy unijnej dyrektywy. Część zapisanych tam zmian weszła w życie już 18 czerwca ubiegłego roku.
Oznacza to, że wszystkie firmy w UE wysyłające swoich pracowników za granicę, muszą zapłacić im minimalne wynagrodzenia obowiązujące w danym kraju oraz fakt delegowania zarejestrować. Do tego pracownik powinien mieć prawo do premii i dodatków przysługujących pracownikom miejscowym (więcej o tym tutaj)
.
Z Paryża Ludwik Lewin