Propozycja dyrektywy o pracownikach delegowanych, przedstawiona przez Komisję Europejską w marcu 2016 r., jest szczególnie niekorzystna z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski, z której wysyłanych jest najwięcej pracowników do innych państw unijnych. Wielokrotnie przeciw zmianom wypowiadali się przedstawiciele polskiego rządu.
Obecne przepisy pozwalają, by pracownik delegowany otrzymywał pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Propozycja zmiany przepisów w tej sprawie przewiduje wprowadzenie zasady takiej samej płacy za taką samą pracę w tym samym miejscu.
Państwa członkowskie prowadzą negocjacje na temat delegowania na najwyższym szczeblu. W sprawę włączył się m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, który przekonywał do swojej wizji podczas niedawnego objazdu po krajach Europy Środkowej i Wschodniej (pomijając przy konsultacjach Polskę). Z drugiej strony premier Beata Szydło również podczas wizyt zagranicznych przekonywała swoich rozmówców do naszego punktu widzenia.
Stanowisko Parlamentu Europejskiego jest bardzo ważne, bo w punktach, w których będzie ono zbieżne ze stanowiskiem państw członkowskich, zapisy będą praktycznie nie do zmiany podczas dalszych prac legislacyjnych.
Kompromis, jaki wyłania się z prac europosłów, zawiera jednak elementy, które są z punktu widzenia Polski lepsze niż propozycje forsowane przez Francję popieraną przez inne kraje zachodnie. Najważniejszy z nich to ograniczenie delegowania do maksymalnie 24 miesięcy. Macron upiera się przy tym, by okres delegowania wynosił maksymalnie 12 miesięcy. Na to z kolei nie chce się zgodzić Polska i inne kraje mające podobne stanowisko.
Źródła w Parlamencie Europejskim przewidują, że zapis o 24 miesiącach przejdzie podczas zaplanowanego na poniedziałek głosowania w komisji zatrudnienia i spraw socjalnych. Jeśli tak faktycznie się stanie, wówczas nawet przy bardziej restrykcyjnym podejściu państw członkowskich (czyli ograniczeniu delegowania do 12 miesięcy), możliwe będzie wypracowanie akceptowalnego dla Warszawy kompromisu.
"Proponujemy, żeby maksymalny okres delegowania wynosił 24 miesiące, później pracownik musi być objęty wszystkimi przepisami dotyczącymi praw socjalnych państwa przyjmującego" - powiedziało w środę źródło z PE. Europosłowie chcą uszczelnienia przepisów, tak by w razie zastąpienia jednego pracownika delegowanego innym, okres delegowania nie liczył się od początku.
Gorzej wygląda sprawa w drugiej kluczowej dla Polski sprawie - kwestii stosowania tych przepisów również do sektora transportowego. Tu projekt stanowiska PE jest zbieżny z postulatami Paryża i rozczarowujący dla Warszawy. Stosowanie zapisów o pracownikach delegowanych do kierowców przewożących ładunki, to nie tylko utrudnienia biurokratyczne, ale też wyższe koszty dla tysięcy polskich przedsiębiorstw.
KE wprawdzie zaproponowała osobne przepisy dotyczące tylko transportu (również mocno niekorzystne dla Polski), ale w PE jest obawa, że nie wejdą one w życie przed najbliższymi wyborami w 2019 r. "Nie chcemy tworzyć próżni prawnej, nawet jeśli uznajemy, że transport jest bardzo specyficznym sektorem" - podkreśliło źródło.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie dla pracownika delegowanego, PE chce się trzymać propozycji KE, zgodnie z zasadą: ta sama praca, to samo miejsce, ta sama płaca. Dotychczas wobec pracownika delegowanego musiała być stosowana jedynie płaca minimalna w danym państwie członkowskim, ale np. nie brano pod uwagę dodatków za trudne warunki czy układów branżowych. To ma się zmienić. Pracownik delegowany - według projektu stanowiska PE - będzie musiał otrzymać wszelkie części składowe wynagrodzenia jak jego odpowiednik z kraju przyjmującego. Pracownicy delegowani mają mieć również pełną rekompensatę za zakwaterowanie czy dojazdy, tak jak pracownicy lokalni. Reguły mają być też stosowane do podwykonawców usług.
Parament Europejski chce również zaproponować, by do delegowanych poza umowami zbiorowymi czy dotyczącymi określonych branż odnosiły się też regulacje regionalne dotyczące warunków pracy i płacy (jeśli jakiś kraj je ma). Aby ułatwić, zwłaszcza małym i średnim firmom, zorientowanie się w gąszczu przepisów, postulowany jest również obowiązek umieszczania wszelkich informacji na ten temat na stronie internetowej.
Po poniedziałkowym głosowaniu w komisji zatrudnienia i spraw socjalnych cały Parlament Europejski ma przyjąć stanowisko w tej sprawie na posiedzeniu 26 października. Niemalże równolegle (23 października) oczekiwane jest przyjęcie stanowiska przez państwa członkowskie. Później będą mogły ruszyć negocjacje w sprawie ostatecznego kształtu regulacji.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka