Niespełna 20 tys. pracowników z Ukrainy, którzy legalnie w tym roku będą mogli podjąć pracę u naszego południowego sąsiada, na pierwszy rzut oka nie wydaje się liczbą, którą powinniśmy się przejmować. Stanowi ona jedynie około procenta liczby legalnie pracujących w Polsce Ukraińców. Optyka zmienia się w chwili, gdy spojrzymy na dynamikę zmian. Jeszcze w 2016 r. limit wynosił 3800 osób, a rok temu 9600. Nic nie wskazuje na to, by trend miał ulec odwróceniu, zwłaszcza, że bezrobocie w Czechach jest czysto teoretycznie - pracowników brakuje.
Według Eurostatu, bez pracy pozostaje 2,3 proc. Czechów. Świetna wiadomość dla pracowników jest fatalną informacją dla pracodawców. Osób, które mogłyby podjąć zatrudnienie w Czechach w grudniu, było 216 629. W tym samym czasie na rynku znajdowało się 259 929 ofert.
Aż tak dobrze w Polsce nie jest, ale przedsiębiorcy również muszą walczyć między sobą o ludzi. - Z konkurencją o pracowników ze Wschodu polskie firmy mierzyły się już w 2017 r. Wtedy była to konkurencja wewnętrzna. Zapotrzebowanie firm na Ukraińców było tak duże, że żeby przyciągnąć najlepszych kandydatów, pracodawcy oferowali coraz bardziej atrakcyjne oferty - mówi nam Monika Banyś, przedstawiciel Personnel Service, największej firmy pośredniczącej w zatrudnianiu obywateli Ukrainy w Polsce.
W Czechach można zarobić więcej
Wiceminister spraw zagranicznych Republiki Czeskiej Martin Stropnický, który na Twitterze poinformował o zmianach, zapewnił, że czeskie przedsiębiorstwa nie zamierzają stosować "dumpingu" płacowego. Ukraińcy mają otrzymywać takie samo wynagrodzenie jak Czesi.
To powinien być najważniejszy sygnał alarmowy dla polskich firm, które zatrudniają osoby ze Wschodu. Nie od dziś wiadomo, że nasi południowi sąsiedzi zarabiają lepiej niż my. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie jest w Czechach o około 80-100 euro wyższe niż w Polsce.
Na niekorzyść Polski rzutują także koszty życia i siła nabywcza przeciętnej pensji. Czesi za swoje wypłaty mogą kupić więcej niż Polacy. Z badania przeprowadzonego pod koniec ubiegłego roku wynika, że nasi sąsiedzi mają tańsze m.in. pieczywo, makaron, ryż, mięso (poza drobiem), mleko, sery, pomarańcze, banany, pomidory, wino czy piwo. Za wizytę w czeskim pubie czy restauracji też wydamy mniej niż w ich polskich odpowiednikach.
Czesi powinni się od nas uczyć
Są też obszary, w których Polska zostawia czeską konkurencję daleko w tyle. To przede wszystkim czas potrzebny na zdobycie pozwolenia. Z niemal 2 mln Ukraińców, którzy w poprzednim roku pracowali legalnie w naszym kraju, 1,8 mln robiło to na podstawie uproszczonej procedury, czyli zgłoszenia oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi na pół roku. Procedura trwa kilkanaście minut. Wprowadzony od tego roku nowy rodzaj zezwolenia, który pozwala na pracę w Polce przez 9 miesięcy, powinien poprawić ten wynik.
- Z pewnością przyjdzie taki moment, że granice UE dla Ukraińców będą tak szeroko otwarte, że zaczną wybierać inne kraje niż Polska. Przede wszystkim takie, w których zarobią więcej. Trendu nie powinniśmy jednak zauważyć już w 2018 r. Zakładam, że liczba wydanych pozwoleń na pracę będzie podobna jak w tym roku – mówi money.pl Monika Banyś.
Czesi spróbowali wykorzystać polskie doświadczenie i kosztem 50 mln koron (8,2 mln zł – red.) skrócić czas wydawania pozwolenia, co obecnie zajmuje 7 miesięcy. Zdaniem szefowej czeskiej Izby Handlowej Ireny Bartnowej Palkoverj to największy problem pracodawców, którzy chcieliby zatrudnić pracownika z Ukrainy.
Polska lepsza niż USA
Z ryzykiem odpływu pracowników, choć na o wiele większą skalę polskie przedsiębiorstwa mierzy się również w czerwcu 2017 r., gdy złagodzono unijny reżim wizowy dla mieszkańców naszego wschodniego sąsiada, co przyznaje przedstawicielka Personnel Service.
- Nerwowość wśród firm pojawiła się już w czerwcu poprzedniego roku. Okazała się nieuzasadniona, ponieważ nie zaobserwowaliśmy zjawiska odpływu pracowników. Co więcej, według październikowego badania ukraińskiej agencji Rating Group, Polska jest drugim najbardziej pożądanym kierunkiem emigracji zarobkowej wśród mieszkańców Ukrainy. Wyprzedziły nas tylko Niemcy – tłumaczy.
I faktycznie, badanie, które może nas cieszyć, powinno niepokoić ukraiński rząd. Niemal co drugi obywatel tego kraju szuka możliwość zatrudnienia poza swoim krajem. Im młodsi respondenci tym wskaźnik wyższy. Wśród najmłodszych sięga on 68 proc. To samo badanie pokazuje, że co czwarty (26 proc.) obywatel Ukrainy chce pracować w Polsce. Wyprzedziliśmy m.in. USA, Kanadę i właśnie Czechy. Chce tam pracować co szósty Ukrainiec (16 proc. – red.).
Nieco świata na te dane rzucają dane demograficzne. Ukraińcy stanowią największą mniejszość narodową w Czechach – żyje ich tam 117 tys. Wyprzedzają nawet Słowaków. To właśnie liczna diaspora, bliskość geograficzna i kulturowa stanowi największą zaletę Polski jako miejsca emigracji dla Ukraińców. Sęk w tym, że Czechy mogą pochwalić się dokładnie tym samym.